Reklama

ATP Finals. Hurkacz przegrał z doskonałym Sinnerem

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

16 listopada 2021, 23:09 • 4 min czytania 3 komentarze

Hubert Hurkacz i Jannik Sinner bardzo się lubią. Dziś jednak na korcie Jannik zdecydowanie nie był dobrym kolegą i sprawił Polakowi prawdziwy łomot. Włoch – który zastąpił w turnieju kontuzjowanego Matteo Berrettiniego, swojego rodaka – od pierwszej do ostatniej piłki grał doskonałe spotkanie. Mecz życia. Szkoda tylko, że taki wypadł mu akurat na Hurkacza, bo ten, choć nie wyglądał źle i próbował coś ugrać, po prostu nie miał dziś szans. 

ATP Finals. Hurkacz przegrał z doskonałym Sinnerem

Miał być Włoch, więc był Włoch

Gdybyście zapytali nas przed spotkaniem, czy to dobrze dla Hurkacza, że Matteo Berrettiniego, który w meczu z Alexandrem Zverevem doznał urazu, zastępuje w turnieju Jannik Sinner, odpowiedzielibyśmy, że tak. Hubert pokazał już w tym roku, że z młodszym z Włochów radzić sobie potrafi (wygrał z nim w finale turnieju w Miami), poza tym jego gra powinna mu bardziej pasować. Oczywiście to wszystko zależałoby przede wszystkim od jednego – poziomu gry Polaka. Jeśli ten byłby taki jak z meczu z Daniiłem Miedwiediewem – kiedy Hurkacz, mimo porażki, zagrał świetne spotkanie – bylibyśmy spokojni o wynik.

Liczyliśmy zresztą, że tak też będzie dziś, a zmiana rywala nie wpłynie negatywnie na Huberta. Tym bardziej, że tak naprawdę już od niedzieli mówiło się, że Matteo na mecz z naszym tenisistą nie wyjdzie, bo uraz miał być zbyt poważny, by móc grać, choćby nawet na lekach przeciwbólowych (choć dziś Włoch pojawił się jeszcze na treningu). I faktycznie, Berrettini z dalszego udziału w turnieju musiał zrezygnować, ale turyńska publiczność i tak miała kogo dopingować. A Sinner w trakcie dzisiejszego meczu wyraźnie czerpał z jej nastawienia – nie widzieliśmy go chyba jeszcze aż tak naładowanego, po udanych zagraniach pięść zaciskał prawdopodobnie częściej niż w czasie wszystkich swoich pozostałych meczów w tym sezonie. Z dwóch powodów.

Po pierwsze, żył tym meczem razem z kibicami. Po drugie, niestety, tych świetnych zagrań miał naprawdę dużo.

Reklama

Wynik nie mówi wszystkiego

Hurkacz przegrał 2:6 2:6. Mogłoby się wydawać, że była to istna demolka. Tyle że to tylko część prawdy. Polak, owszem, daleki był od swojego najlepszego poziomu. Słabiej funkcjonował jego serwis, popełniał więcej błędów niż zwykle, nie był też w stanie na tyle skutecznie rozrzucać rywala, by zdobywać punkty. Ale to nie tak, że wynikało to tylko z tego, że on sam obniżył loty. Nie, skrzydła przede wszystkim podciął mu gość stojący po drugiej stronie siatki. Bo Sinner grał dziś mecz wyjątkowy. Dobiegał do niemal każdej piłki. A jak już dobiegł, to w większości przypadków odgrywał na drugą stronę. Najczęściej skutecznie.

Hurkacz musiał być piekielnie dokładny. A jak ktoś stara się tak grać i nie jest całkiem pewny siebie – to kończy się to błędami. Problemy mnożyły się zwłaszcza przy serwisie Polaka, bo Sinner po prostu doskonale returnował, a potem był w stanie utrzymać piłkę w grze. Dziś pokazał zresztą, jak doskonale jest przygotowany kondycyjnie. Biegał dużo, szybko i nadążał bez problemu do piłek, które wielu graczy zostawiłoby w spokoju, obserwując tylko, gdzie spadnie zagranie Hurkacza. Z wieloma rywalami, również z czołówki, Polak zdobyłby dziś o wiele więcej punktów.

Ale nie z Jannikiem.

Choć i tak Hubert miał swoje szanse i nie można mu zarzucić, że nie próbował powalczyć o zwycięstwo. W całym meczu pięciokrotnie mógł przełamać Sinnera. Tyle że ten w najtrudniejszych momentach wspinał się na wyżyny swoich umiejętności. Grał, zaznaczmy to jeszcze raz, doskonale. Gdy musiał się bronić, nagle wyciągał z rękawa asy. Ku zaskoczeniu wszystkich, miał ich więcej niż Hurkacz, który przecież dysponuje znakomitym serwisem (a dziś wyglądało to tak, jakby jednak grał z Berrettinim).

Hubert mógł tylko po kolejnych punktach zerkać bezradnie w stronę swojego sztabu i rozkładać ręce. Zresztą w pełni to rozumiemy – Sinner wyglądał dziś na gościa gotowego ograć każdego rywala na świecie (a do tego wszystkiego sprzyjało mu też szczęście. Jeśli z takim nastawieniem i w takiej dyspozycji wyjdzie pojutrze na mecz z Daniiłem Miedwiediewem, to nie zdziwimy się, gdy awansuje do półfinału, grając tylko dwa mecze.

A co do półfinału…

Reklama

Wciąż są matematyczne szanse

Sinner, oczywiście, może do niego wejść. Ale nadal może to też zrobić Hubert Hurkacz. Choć nie będzie mu łatwo, bo przede wszystkim musiałby pokonać Alexandra Zvereva. Ten na koncie ma zwycięstwo (po kreczu rywala) z Berrettinim i trzy niesamowicie zacięte sety z Miedwiediewem, choć mecz ostatecznie jednak przegrał. Zresztą podobnie jak Hubert. Jeśli Hurkacz go pokona, wtedy warunek do spełnienia będzie jeszcze jeden – porażka Sinnera w starciu z już pewnym awansu Rosjaninem.

Podkreślamy to “pewnym awansu”, bo w teorii Daniił mógłby ten mecz odpuścić. Ale to tylko teoria, bo akurat on raczej nie z tych, którzy kalkulują, zresztą – Miedwiediew w niedalekiej przyszłości może walczyć o miano numeru jeden światowego rankingu, a w ATP Finals za każde zwycięstwo grupowe przyznaje się punkty, których zresztą broni po zeszłorocznym triumfie w całej tej imprezie. Przegrana w ostatnim mecz grupowym niekoniecznie mu się kalkuje. W każdym razie jednak – Hubert nie zależy już wyłącznie od siebie.

Ale już Agnieszka Radwańska wyszła kiedyś z grupy WTA Finals z jedną wygraną, pokazując, że się da. A potem podbiła cały turniej. Nie obrazilibyśmy się za podobny wyczyn w wykonaniu Huberta.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
1
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Inne sporty

Komentarze

3 komentarze

Loading...