Reklama

Steven Gerrard i Aston Villa. Dlaczego? Po co? Na jak długo?

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

15 listopada 2021, 10:52 • 11 min czytania 0 komentarzy

Kiedy z pracą na Villa Park pożegnał się Dean Smith, media nie wodziły kibiców za nos zbyt długo. Niemal każdy wskazywał tylko jedno nazwisko, które mogłoby zastąpić Anglika u sterów Aston Villi. Należało ono do Stevena Gerrarda. Klubowi z Birmingham nie przeszkadzał nawet fakt, że legenda Liverpoolu swoją trenerską ówczesność związała z Rangersami. 

Steven Gerrard i Aston Villa. Dlaczego? Po co? Na jak długo?

Aston Villa postawiła sprawę jasno – są gotowi wyłożyć za Gerrarda kilka milionów funtów, odkupić go z jego obecnego klubu. Ostatecznie, jak informuje Sky Sports, na konto Szkotów trzeba będzie przelać dwa miliony, co wydaje się relatywnie niską ceną, nawet jeśli transfery szkoleniowców wciąż nie są powszechną praktyką. Dość powiedzieć, że Everton w 2019 roku płacił Watfordowi cztery miliony za Marco Silvę. Szkoleniowca niezłego, ale raczej na drużyny z dolnych rejonów tabeli.

Kwota transferu Gerrarda nie budzi zatem większych zastrzeżeń. W końcu na Villa Park przychodzi jedna z największych postaci w historii angielskiego futbolu, a do tego sprawdzony już trener. Gerrard, w przeciwieństwie do innych wybitnych piłkarzy swojej generacji – Gary’ego Neville’a i Thierry’ego Henry’ego – nie zaczął pracy od objęcia klubu z ligi top 5. Trafił do ligi szkockiej, gdzie w dodatku objął nie Celtic – ówczesnego dominatora – lecz Rangersów, którzy dopiero co obudzili się z wieloletniego letargu.

Gerrard musiał zatem udowodnić swoją wartość, zanim trafił do Premier League. W kontekście ewentualnej pracy w Liverpoolu, gdy dobiegnie końca przygoda Jurgena Kloppa, to bardzo dobra wiadomość. Przyjście na Anfield z Villa Park może być mniej bolesne niż ewentualna podróż z Ibrox Stadium.

Reklama

Steven Gerrard i Rangersi – jak układała się współpraca?

Chociaż należy przyznać, że szkockie peregrynacje Gerrarda były bardzo udane. Klub pod jego wodzą szybko osiągnął stabilność i wrócił na tron w kraju. Gdy Rangersi w końcu wygrali ligę, zakończyli serię Celticu, swojego odwiecznego rywala, która trwała dziewięć lat i była ex aequo najdłuższą w historii tamtejszego futbolu.

Sezon 2020/21 był więc absolutnie przełomowy dla Rangersów, był nawiązaniem do ich najlepszych lat, które – jak się obawiano – mogły przecież już nigdy nie nadejść. Ale nadeszły, a praca, co do której sam Steven Gerrard miał wątpliwości, ostatecznie okazała się efektywna.

  • 2018/19 – drugie miejsce w lidze; faza grupowa Ligi Europy
  • 2019/20 – drugie miejsce w lidze; 1/16 Ligi Europy
  • 2020/21 – mistrzostwo kraju; 1/16 Ligi Europy

W stosunku do sezonu 2017/18, gdy klub prowadziło trzech różnych szkoleniowców, praca Gerrarda była spokojna, progresywna i pewna. Rangersi cały czas stawali się lepsi, za wyjątkiem krajowych pucharów – tam wiodło się Anglikowi fatalnie. W ciągu trzech lat dotarł tylko do jednego finału – był to finał przegrany, a co więcej finał Pucharu Ligi, a nie znacznie bardziej prestiżowego Pucharu Szkocji.

To właśnie te wyniki nastręczały Gerrardowi myśli, czy jest odpowiednią osobą na odpowiednie stanowisko. Nie jest żadną tajemnicą, że początkujący trener przeżywał na Ibrox Stadium swój pierwszy kryzys. Właśnie w sezonie 2020/21 był bliski rezygnacji ze stanowiska. Ostatecznie sam odwiódł się od tego pomysłu, dając ostatnią szansę – gdyby Rangersi nie wydarli Celticowi mistrzostwa z rąk, Gerrard odszedłby z klubu. I prawdopodobnie nigdy nie dostał szansy na pracę w Premier Legue.

Wielką rolę w pozostaniu Gerrarda odegrali jego podopieczni. Connor Goldson nawiązywał do zjawiskowej produkcji Netflixa o Chicago Bulls, określając sezon 2020/21 mianem The Last Dance. Alfredo Morelos ostatecznie nie przeniósł się do Lille w zimowym okienku, ponieważ chciał pomóc klubowi w zdobyciu najcenniejszego trofeum. James Tavernier stawał zaś na głowie i z pozycji bocznego obrońcy został najlepszym strzelcem zespołu w wszystkich rozgrywkach.

Reklama

Udało się, Rangersi odzyskali mistrzostwo. Idylla nie trwała jednak wiecznie, a wręcz skończyła się bardzo szybko. Bo chociaż Gerrard dał szkockiemu klubowi bardzo wiele, bo chociaż przywrócił ich na tron, to ostatecznie potraktował ich w sposób daleki od wymarzonego. Szkocki klub bezwzględnie stał się w jego oczach trampoliną.

Jeszcze w maju stwierdził: – Jestem tutaj szczęśliwy. Praca w tym miejscu jest wymagająca dla wszystkich, również dla mojej rodziny, ale chcę więcej. Czuję głód dalszego wygrywania z Rangersami. Jestem zdeterminowany, by tu dalej budować.

Pół roku później Aston Villa potrzebowała zaledwie dwóch dni, by ostatecznie dogadać się z legendą Liverpoolu. Rozmowy toczyły się błyskawicznie, Gerrard chciał do Premier League, a Premier League łaknęła Gerrarda. Szkoda jedynie, że przy tym pędzie Anglik zapomniał pożegnać się z zespołem. Wiadomości o jego odejściu, przed oficjalnym komunikatem, nie otrzymał nawet James Tavernier, kapitan zespołu, prawa ręka 41-latka.

Gerrard pomógł Rangersom wrócić na tron, uczynił z klubu bardziej profesjonalną instytucję, tego nikt mu nie zapomni. Ale jednocześnie jego rozstanie pozostawiło po sobie gorzki posmak. W sezonie 2021/22 nie udało się wejść do Ligi Mistrzów, za mocne okazało się Malmo, pierwsza przeszkoda. Nie udało się również sprawić, by Anglik zakochał się w Szkocji na nieco dłużej, zbyt kusząca okazała się perspektywa pracy w majętniejszej Aston Vili.

Ale dlaczego klub z Birmingham wykazał się taką determinacją? Czyżby mistrzostwo Szkocji z Rangersami wyceniano w Anglii tak mocno?

Steven Gerrard – preferowana taktyka

Z jednej strony – tak. Przekonał się o tym Brendan Rodgers, który po latach w Celticu odzyskał miejsce w angielskiej ekstraklasie, bowiem zaufało mu Leicester City. W wypadku Irlandczyka taka dywagacja jest jednak o tyle problematyczna, że Rodgers już w tej lidze pracował. Swansea City, Liverpool – trochę mu się tych meczów uzbierało. Ze Szkocji więc wracał, a nie otrzymywał szansę.

Gerrard nie otrzymał zatem posady na Villa Park wyłącznie w uznaniu za pracę, którą wykonał na Ibrox Stadium. Gerrard jest trenerem, który nie powinien mieć większego problemu z dostosowaniem się do warunków, które panują w Birmingham. To nie jest bowiem tak, że Aston Villa ma zamiar zrywać z całym dziedzictwem Deana Smitha. Anglik wciąż jest w The Villans bardzo ważną postacią, a jego rozwiązania taktyczne nie koniecznie należy od razu wyrzucać na śmietnik historii. Jednym z pomysłów, które Smith wprowadził, była gra w systemie w 4-2-3-1, a niekiedy w 3-4-1-2, ze znacznym naciskiem na pracę bocznych obrońców. Gerrard ma tę taktykę usprawnić (czy raczej dostosować pod swój plan taktyczny) i – na pierwszy rzut oka – wydaje się odpowiednią osobą.

Czymś, co wyróżniało jego Rangersów, była niewątpliwie gra defensywna, ale też, a właściwie przede wszystkim, funkcjonowanie bocznych obrońców. Wspomniałem już o rekordzie Jamesa Taverniera – Anglik w zeszłym sezonie zdobył bagatela 19 bramek we wszystkich rozgrywkach. To wynik więcej niż dobry. Dla Aston Villi liczy się jednak to, że nie bierze się on z niczego.

Spójrzcie tylko na filmik, który przygotował Szymon Janczyk:

 

Tak, boki obrony Rangersów były niewątpliwie ich najgroźniejszą i najczęściej używaną bronią. W ostatnim pełnym sezonie Gerrarda na The Ibrox, Borna Barisić i James Tavernier – podstawowy duet bocznych defensorów – strzelili łącznie 22 gole. Było to ponad 17% wszystkich trafień Szkotów w rzeczonym sezonie. Wynik ten wygląda jeszcze bardziej okazale, jeśli dorzucimy do niego asysty – Chorwat i Anglik zebrali ich łącznie aż 30. 52 bramki dają nam ponad 40% udziału przy trafieniach całej drużyny. To osiągnięcia, których nie można w żaden sposób deprecjonować.

Dla Aston Villi to dobre informacje. Matty Cash jest piłkarzem przynajmniej na poziomie Jamesa Taverniera, a już na pewno jest lepszy od Anglika w defensywie. Pod względem ofensywnym Polak może się jeszcze rozwinąć, ale już jest nieźle – zaliczył między innymi spektakularną asystę w pucharze z Chelsea, a w meczu ligowym z Manchesterem United posłał taką piłkę, że tylko nieskuteczność Matta Targetta uchroniła go przed dopisaniem kolejnego ostatniego podania do swojego dorobku.

Niemniej, Cash i Targett są materiałem, na którym Gerrard może zbudować swoistą odpowiedź na Taverniera i Barisicia. Jasne, wyzwanie będzie trudniejsze, w końcu przyjdzie mu rywalizować w Premier League, lecz główny motyw – zatrudnienie trenera, który będzie niejako kontynuował myśl swoje poprzednika – pozostaje niezmienna. Pokazuje to też, że wybór Aston Villi, chociaż załatwiony bardzo szybko, to nie był podszyty dziełem przypadku.

Steven Gerrard jako trener Rangers

Jednak Rangersi to nie tylko boki obrony, ale też – jak wspomniałem – dobra organizacja całej defensywy. Zaledwie 13 bramek, które stracili w poprzednim sezonie, to wynik mistrzowski. Nie da się przełożyć szkockich i angielskich warunków 1:1, lecz to sytuacja bardzo zbliżona do tej, z którą mieli do czynienia kibice Premier League, gdy Chelsea w sezonie 2004/05 dopuściła do tego, by bramkarz tylko 15 razy wyciągał piłkę z siatki.

Powtórzenie podobnej historii na Villa Park jest niemalże absolutnie niemożliwe, lecz Gerrard – jako niezły taktyk – z pewnością ma sposób, by naprawić źle funkcjonują w ostatnim czasie defensywę. Aston Villa straciła już 20 bramek, to trzeci najgorszy wynik w całej lidze – bardziej dziurawo prezentuje się jedynie Norwich City oraz Newcastle United.

Anglik ma więc pewien wyraźny problem do rozwiązania, który jednak powinien być o tyle “prosty”, że materiał bazowy jest całkiem niezły. Cash, Targett, Konsa, Mings, Tuanzebe, Martinez – to nie są piłkarze z łapanki, a już na pewno nie tacy, by należeć do najgorszej broniących w Premier League. Pokazali to zresztą w poprzednim sezonie, gdzie The Villans wiodło się znacznie lepiej.

Warto też zwrócić uwagę na elastyczność taktyczną Rangersów pod wodzą Gerrarda. 4-3-3 nie było bowiem sztywne, lecz przechodziło niekiedy w 4-3-2-1, gdzie skrzydłowi ścinali do środka i wcielali się w role dwóch dziesiątek.

Nie należy się jednak spodziewać, by Aston Villa wychodziła hurraoptymistycznie na największych rywali. Rangersi swój imponujący bilans ligowy nabijali na słabszych zespołach, z czołówką grali raczej ostrożnie, nawet jeśli wciąż realizowali najważniejsze założenie ofensywne angielskiego trenera – pressing.

  • Celtic – 2:0, 1:0, 1:1, 4:1
  • Hibernian – 2:2, 1:0, 1:0, 2:1
  • St.Johnstone – 3:0, 3:0, 1:0, 1:1
  • Aberdeen – 1:0, 4:0, 2:1, 4:0

Jasne, większość tych meczów kończyli wracając z tarczą, ale byli w stanie zachować rozsądne podejście, udanie niwelować największe zalety rywala. Teraz Gerrard będzie to musiał przełożyć na Aston Villę, gdzie – ponownie – ma ku temu fundamenty. Największe zwycięstwo Smitha za czasów jego pracy w Premier League – 7:2 z Liverpoolem – to przede wszystkim zasługa bezbłędnego wykorzystywania słabości rywala.

Czy Matty Cash zachowa miejsce w pierwszym składzie?

Jak może grać Aston Villa Stevena Gerrarda? Szybko, agresywnie, ale i bezpiecznie. Z mnóstwem akcji przeprowadzanych skrzydłem, aktywnym duetem napastników i mobilnymi środkowymi pomocnikami, od których będzie zależało, czy ewentualne dziury w ustawieniu zostaną pokryte wystarczająco szybko. Jeśli zimą nie dojdzie na Villa Park do zdecydowanych ruchów transferowych, na papierze może wyglądać to następująco.

Uwierzcie, z tego można ulepić coś naprawdę wartościowego, ale nim to nastąpi, trzeba będzie uzbroić się w cierpliwość, co zresztą tłumaczy kontrakt Anglika. Związał się on umową na trzy i pół roku. To nie ma być trener do lata, lecz na lata, tak jak miało to miejsce w wypadku poprzedników Stevena Gerrarda – Steve’a Bruce’a (2016-18) i Deana Smitha (2018-2021).

Aston Villa zerwała bowiem z chaotycznym szastaniem kontraktami, a stara się trzymać określonego pomysłu nieco dłużnej niż tylko przez pół sezonu. Po serii trzech szkoleniowców na przestrzeni roku, nie ma już na Villa Park śladu.

Steven Gerrard i Aston Villa – jakie wyzwania czekają na legendę Liverpoolu?

Nie znaczy to jednak, że Anglik trafia do środowiska idealnego. Gerrard będzie musiał nie tylko odkurzyć to, co w poprzednim sezonie lśniło. Ba! Nie wystarczy nawet skupienie się na zwiększeniu efektywności bocznych defensorów. Anglika czeka dużo pracy nad tym, co Deanowi Smithowi zupełnie nie wychodziło. Były już szkoleniowiec Aston Villi otrzymał bowiem kadrę, którą co najmniej stać na walkę o górną połówkę tabeli, o ile nie o europejskie puchary.

Smith pożegnał się z pracą nie tylko dlatego, że jego klub przegrał pięć meczów z rzędu, ale też dlatego, że nijak nie potrafił skorzystać ze wzmocnień, które zagwarantowali mu włodarze.

  • Axel Tunzebe – 7 meczów
  • Ashley Young – 6 meczów
  • Leon Bailey – 6 meczów, gol, dwie asysty
  • Emiliano Buendia – 9 meczów, gol, asysta
  • Danny Ings – 9 meczów, 3 gole, 2 asysty

Liczono na znacznie więcej ze strony Buendii i Ingsa, lecz ta dwójka pozostaje póki co bardzo chimeryczna. Zdarzają im się pojedyncze spotkania, gdzie są w stanie błysnąć formą znaną z poprzednich klubów, ale w gruncie rzeczy kreują (Argentyńczyk) i strzelają (Anglik) znacznie mniej niż przyzwyczaili do tego opinię publiczną.

Czy to z powodu kontuzji, czy to z powodu braku pomysłu Deana Smitha, Danny Ings dalej nie złapał wspólnego języka z Watkinsem, zaś Buendia rozczarowuje w niemal każdym meczu Gość, który wyróżniał się na tle przeciętnego Norwich City, w znacznie lepszych dla siebie warunkach obniżył się w każdym aspekcie. Zarówno w kreacji, strzelaniu, jak i pressingu – wszędzie Buendia wypada gorzej, a zadaniem Gerrarda będzie do pomocnika dotrzeć. Mówimy w końcu o piłkarzu, o którego – jak wieść gminna niesie – pytały Liverpool i Arsenal.

Do tego należy zwrócić uwagę na rozwój młodych piłkarzy. Dean Smith korzystał z nich, ale trudno powiedzieć, by poczynili oni znaczny krok do przodu w swojej karierze. Raczej oscylują wokół tego samego poziomu, a przecież ponownie – ambicje włodarzy Aston Villi względem wychowanków sięgają znacznie wyżej.

Naprawić defensywę, odkurzyć Buendię, stworzyć współpracę Ings – Watkins, uwolnić boczne sektory boiska, zakończyć sezon przynajmniej w górnej połowie tabeli. Steven Gerrard, wbrew pozorom, podjął odważny krok opuszczając ciepłą posadę w Szkocji. Tam zmierzał po drugie mistrzostwo kraju, w Anglii czeka go szkoła życia. Jest jednak ona konieczna, jeśli Anglik poważnie myśli o tym, by pewnego dnia zdobyć tytuł Premier League ze swoim ukochanym klubem.

Sama Aston Villa też może skorzystać. Już jest o niej głośno medialnie, a za sprawą angielskiego trenera mogą wrócić na szlak, który odkryli w poprzednim sezonie. Podstawy, by o tym myśleć, są całkiem konkretne.

Czytaj także:

Fot.Newspix/FotoPyk

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Anglia

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...