Mistrzostwa Europy na krótkim basenie były pierwszą imprezą, którą już w roli prezesa Polskiego Związku Pływackiego oglądała Otylia Jędrzejczak. Choć jej kadencja dopiero się rozpoczęła, możemy odnotować mały sukces. Bo polska kadra przywiozła z Kazania… aż osiem medali. – To wspólne osiągnięcie nasze i pani prezes – mówiła dla nas Katarzyna Wilk-Wasick, która sama zgarnęła cztery krążki.
Na wstępie zaznaczmy jedną rzecz – choć pływanie w Polsce od dawna nie kojarzy nam się z sukcesami, tak impreza tej rangi od czasu do czasu się do nas uśmiechała. Regularnie medale z mistrzostw Europy na basenie o długości 25 m przywozili choćby Alicja Tchórz i – przede wszystkim – Radosław Kawęcki, wręcz dominator rywalizacji na 200 metrów grzbietem.
Dwa lata temu, kiedy nasza reprezentacja zgarnęła pięć miejsc na podium w Glasgow, pisaliśmy, że polskie pływanie “puściło do nas oczko”. Teraz było jednak jeszcze lepiej, co świadczy o – jakże upragnionym – progresie.
Liderka
Gdybyście spytali nas przed zawodami w Kazaniu, na kogo zwrócić uwagę, odpowiedź byłaby jasna – Katarzynę Wilk-Wasick. To liderka kadry, która – jako jedyna jej członkini – w maju świętowała sukces na mistrzostwach Starego Kontynentu na długim basenie. Mówimy o ważniejszej, bardziej konkurencyjnej imprezie. Polka zdobyła wówczas srebrny krążek na dystansie 50 metrów stylem dowolnym. To zapowiadało, że zbudowała wysoką formę na igrzyska. Olimpijska impreza poszła jej już gorzej (5. miejsce w finale), ale nie załamała rąk.
– Na pewno wykonaliśmy świetny trening do igrzysk, ale byłam świadoma, że nie oznaczają one końca sezonu – mówiła Kasia na antenie Weszło FM w rozmowie z Marcinem Ryszką. – Wiedziałam, że muszę być ciągle w treningu, muszę przygotowywać się do kolejnych startów. Miałam Międzynarodową Ligę Pływacką, po niej dwa tygodnie odpoczynku i nadeszły mistrzostwa Europy.
O ile w maju Wilk-Wasick musiała trochę poczekać na okazję do zdobycia krążka (kwestia kalendarza startów), tak w Kazaniu mogła otworzyć polski worek z medalami, jeśli chodzi o występy indywidualne. I dokładnie to zrobiła, powtarzając zresztą sukces z Budapesztu. Bo też została wicemistrzynią Europy. Lepsza okazała się tylko Sarah Sjöström, czyli od lat czołowa pływaczka świata, a od dwóch sezonów największa rywalka Polki. Szwedka pobiła swój własny rekord imprezy na 50 metrów kraulem (23.12) i generalnie była poza konkurencją. Jednak nasza pływaczka i tak miała oczywiście powody do zadowolenia. No i mogła odetchnąć, co podkreślała w rozmowie z nami:
– Przed pięćdziesiątką czułam, że muszę czy też chcę zdobyć ten medal. Żeby otworzyć dorobek medalowy dla Polski i zmobilizować też innych zawodników. I pokazać, że potrafimy stawać na podium. Ale presja? Myślę, że na tym etapie mojej kariery ja cieszę się każdym startem, to jest sport, mimo że stres, adrenalina się pojawia, po prostu kocham to, co robię – podkreśliła Wilk-Wasick.
No i właśnie, kiedy Polka wykonała pierwszy krok, wszystko stało się łatwiejsze. Zanim jednak przejdziemy do medali innych pływaków, zatrzymajmy się przy trenującej na co dzień w Stanach Zjednoczonych zawodniczce. Bo Wilk-Wasick na podium stanęła w Kazaniu aż cztery razy. Wynik rewelacyjny, który jest poniekąd nagrodą za pracę, jaką wykonała w ciągu ostatnich kilku lat. To osoba, która po igrzyskach w Rio niemal zakończyła karierę, nie pływała przez dwa lata, a teraz jest czołową sprinterką Europy, ba, świata. Na ME srebrna była – oprócz 50 metrów – na 100 metrów kraulem, a także sięgnęła po brąz w polskich sztafetach 4×50 stylem dowolnym kobiet oraz mieszanej 4×50.
Co z młodzieżą?
Oczywiście – sukcesy weteranów doceniamy, ale interesują nas również wyniki zawodników, którzy będą decydować o sile polskiego pływania przez wiele następnych lat. Wśród nich najbardziej wyróżnił się 21-letni Jakub Majerski. To piąty zawodnik igrzysk olimpijskich na 100 metrów delfinem, co samo w sobie dawało nadzieję na dobry występ w Kazaniu. Szczególnie że na ME brakowało przecież kilku zawodników, którym Polak nie dał rady podczas imprezy olimpijskiej. Ostatecznie delfinista sięgnął po brąz. Powiemy tak – jest to dobry zwiastun na przyszłość.
O ile Majerski na medal dużej imprezy nie musiał długo czekać, tak Paweł Juraszek walczył o niego od lat. W szczycie formy zapowiadał atak na rekordy, wydawało się, że może zadomowić się w światowej czołówce. Ale niestety – zawsze mu czegoś brakowało. Podczas igrzysk w Tokio przepadł na fazie półfinałów w swojej koronnej konkurencji, 50 metrów kraulem. W trakcie finału ME na krótkim basenie na tym dystansie był już znacznie mocniejszy. Zdobył brąz. Co jak podkreślał, jest po pierwsze przełamaniem, a po drugie – efektem pracy z nowym trenerem.
Wracając do sztafet – sukcesu pływaczek na 4×50 kraulem mogliśmy się spodziewać. To właśnie Polki były obrończyniami tytułu w tej konkurencji. Dwa lata temu sprawiły sensację, teraz nie udało się jej powtórzyć. Lepsze okazały się reprezentantki Rosji oraz Holandii. Nasza ekipa zajęła jednak trzecie miejsce – i co warte podkreślenia – poprawiła rekord kraju. Najlepszy wynik w historii polskiego pływania zanotowała też wspomniana sztafeta mieszana, która jednak nie znalazłaby się na podium, gdyby nie udany protest. Po dyskwalifikacji Rosjan (startowali w innej kolejności niż na liście) okazało się, że Polacy zdobyli brąz.
Stary bywalec i… szokujące zwycięstwo
Wspomnieliśmy wcześniej o Sarze Sjöström – i wspomnimy jeszcze raz, bo w Kazaniu stoczyła kolejny pojedynek z polską zawodniczką. Mistrzyni olimpijska, wielokrotna mistrzyni świata oraz rekordzistka globu na kilku dystansów rywalizowała z Alicją Tchórz w wyścigu na 100 metrów stylem zmiennym. I nie udało się jej pokonać Polki (przegrała zresztą też z drugą Rosjanką). W co nie mogła uwierzyć zresztą sama zainteresowana, która odniosła największy sukces w karierze.
– Mistrzyni Europy? Jeszcze nie mogę się przyzwyczaić do tego przydomka. Ogromnie się cieszę. Jak już powiedziano – to był mój wyścig życia, nie ma w tym grama przesady – mówiła nam Tchórz i przyznała, że nawet nie przypomina sobie, jak doszło do tego zwycięstwa. – Pamiętam dosłownie kilka urywków, wejście w nawrót z delfina do grzbietu, ostatnie kilka metrów stylem dowolnym, kiedy powtarzałam sobie: ciśnij jak najmocniejszy możesz. W momencie, kiedy odwróciłam się i spojrzałam na tablicę wyników – nie mogło to do mnie dotrzeć, nie rozumiałam, że to jest w ogóle możliwe. Wygrać z Sjöström i zostać mistrzynią Europy, jeszcze bijąc przy okazji rekord Polski!
Dla Tchórz ten wynik smakuje tym bardziej wyjątkowo, że nadszedł w trudnym dla niej sezonie. Przypomnijmy – pływaczka z Wrocławia była jedną z ofiar pomyłki Polskiego Związku Pływackiego przed igrzyskami. Choć poleciała do Japonii i rozpoczęła przygotowania do startu, musiała spakować rzeczy i wrócić do Polski. Zabrano jej marzenia, a teraz sama je sobie wyrwała. Co ciekawe, Polka mówiła kilka miesięcy temu, że na olimpijskiej imprezie w Paryżu już jej nie będzie. Ale może tak dobra forma przekona ją, żeby pociągnąć z karierą jeszcze parę lat?
O ile polska pływaczka na mistrzostwach Europy na krótkim basenie sięgnęła po swój drugi złoty medal (pierwszy w 2019 roku, w sztafecie), tak Radosław Kawęcki od dawna jest ich kolekcjonerem. Forma “Kawy” co prawda nie była w tym sezonie bardzo wysoka (choć w olimpijskim finale się zameldował), ale w Kazaniu po raz kolejny pokazał klasę. W połowie finału na 200 metrów grzbietem nie był nawet bliski pierwszego miejsca, ale kiedy wszedł w nawrót po 125 metrach dystansu, jakimś cudem wyszedł na prowadzenie. I nie oddał go już do końca, zdobywając jedenaste złoto ME (osiem na krótkim, trzy na długim basenie)
To działa?
Otylia Jędrzejczak została prezesem Polskiego Związku Pływackiego na początku października. Nie możemy zatem wprost powiedzieć, że wynik na mistrzostwach Starego Kontynentu jest efektem jej pracy. Ale trzeba przyznać, że osiem medali dużej imprezy (nawet jeśli ME na krótkim basenie w “ważności” ustępują wszystkim innym) to wynik, którego jej poprzednik się nie doczekał. Co jednak szalenie istotne – słychać i czuć, że pływacy oraz pływaczki chcą z nią współpracować. I wierzą, że teraz polskie pływanie jest na dobrej drodze, albo przynajmniej obrało dobry kierunek.
– Na pewno już teraz widać dużo lepszą komunikację, zarówno zawodników ze związkiem, jak i na linii związek-media, o którą ja się tak bardzo ubiegałam przez te wszystkie lata. Myślę, że zmiany mogą być tylko na lepsze. Wierzę, że Otylia swoją osobą, jako najbardziej rozpoznawalna pływaczka w naszym kraju, znakomita osoba pod kątem zarządzania, bo przecież na co dzień prowadzi swoją fundacją, wykorzysta swoje kompetencje dla dobra pływania w Polsce – mówiła na antenie Weszło FM Alicja Tchórz, którą można śmiało nazwać “przedstawicielką” polskich pływaków, patrząc na jej długoletnie zaangażowanie w dobro dyscypliny.
Ważne słowa powiedziała też Wilk-Wasick, która doceniła Otylię. – Te mistrzostwa Europy są wielkim sukcesem dla Polski. To wspólne osiągnięcie nasze i pani prezes. Ja się z tych medali niezmiernie cieszę, wiem, że Otylia też. Będziemy robić wszystko, żeby pływanie nie było znane ze skandali, tylko wyników sportowych. Dla nas, jako zawodników, to największy cel.
I tego właśnie dyscyplinie, która – jak mówiła Otylia – jest trzecią najczęściej uprawianą w Polsce, życzymy.
Fot. Newspix.pl