Przegrywasz dwa pierwsze spotkania w sezonie. Z lepszymi od siebie, ale jednak czujesz nóż na gardle. Nagle przełom. Przychodzą pierwsze zwycięstwa, kompromitujesz Barcelonę Koemana, ucierasz nosa Marcelino i wskakujesz do strefy europejskich pucharów. Witaj w świecie piłkarzy Rayo Vallecano. Beniaminek z Madrytu jest rewelacją sezonu. Już dziś czeka ich kolejny wymagający sprawdzian. Przyjeżdżają na Estadio Santiago Bernabeu z nadzieją, że po raz kolejny uda im się sprawić niespodziankę. Goście nie wygrali z Realem na wyjeździe od 1996. Wówczas trener Rayo – Andoni Iraola – miał czternaście lat.
Rayo przez lata kojarzyło się z radosnym, ale nieporadnym futbolem, który bezwzględnie wykorzystywali rywale. Fani LaLigi mają prawo pamiętać spektakularne zwycięstwo Realu nad Rayo 10:2 z sezonu 2015/16. Od tego momentu wiele się jednak zmieniło.
Jakim zespołem jest obecne Rayo Vallecano? Co działo się w ostatnich miesiącach? Kto jest kluczową postacią w układance Iraoli? Czy są w stanie utrzymać się w czubie tabeli?
TRENER, KTÓREMU WARTO SIĘ PRZYGLĄDAĆ
Kilka miesięcy temu drużyna z Estadio de Vallecas przechodziła duży kryzys. Pojawiały się pogłoski o możliwym zwolnieniu Andoniego Iraoli, jednak Bask utrzymał stanowisko. Problemy udało się rozwiązać, Rayo wywalczyło awans do La Liga, jednak kontrakt Iraoli dobiegł końca. Raul Martin Presa rozważał zatrudnienie nowego trenera, lecz po kilku dniach namysłu uznał, że należy dać Iraoli kolejną szansę i z pewnością nie żałuje tej decyzji.
Iraolę charakteryzuje spokój, którego zabrakło jego poprzednikowi. Dobrze zarządza szatnią. Umiejętności przywódcze wyniósł z kariery piłkarskiej. Przez wiele był kapitanem Athleticu Bilbao. Nigdy nie bał się podejmowania trudnych decyzji. Athletic był klubem jego życia, dlatego swego czasu odrzucił oferty Juventusu i Liverpoolu.
Odszedł, dopiero gdy nie czuł się na siłach, by grać na poziomie Primera Division. Jako trener poszukuje nieoczywistych inspiracji. Przyznał, że wzoruje się na Jagobie Arrasate, trenerze Osasuny.
Swoją wizję przedstawił w rozmowie z dziennikarzami El Mundo: „Chcemy być elastycznym zespołem. Możemy kontrolować mecz poprzez posiadanie piłki, ale innym razem możemy sobie równie dobrze poradzić bez futbolówki. Mecze mogą się różnie układać, a my chcemy odnaleźć się w każdym scenariuszu. Oczywiście znajdziemy swoich pogromców, ale jeśli zrobimy wszystko dobrze i damy z siebie wszystko, to jestem przekonany, że możemy konkurować z każdym”.
I Rayo faktycznie to robi. Pokonanie Granady, Bilbao, rozbicie Getafe i wreszcie triumf nad Barceloną. Obecnie – szóste miejsce w tabeli.
W ELITARNYM GRONIE
Rayo punktuje lepiej, niż wiele osób mogło się spodziewać. Zajmują — w pełni zasłużone — miejsce gwarantuje udział w europejskich pucharach i można odnieść wrażenie, że w La Liga gra im się łatwiej niż w Segunda Division. Na własnym boisku są niepokonani. Do pewnego momentu znajdowali się w elitarnym gronie drużyn z topowych pięciu lig (Napoli, PSG i BVB), które wygrały wszystkie spotkania u siebie. Ograli Granadę, Getafe, Cadiz, Elche, Barcelonę aż zremisowali z Celtą. Pięć zwycięstw i remis w sześciu spotkaniach na własnym gruncie, to wynik godny podziwu. Czego chcieć więcej? Poprawy wyników w meczach wyjazdowych.
Mogą gracze Rayo uścisnąć dłonie piłkarzom Wisły Płock. W delegacjach zawsze czegoś brakuje drużynie Iraoli. Raz wygrali, raz zremisowali i ponieśli cztery porażki. Nawet trener nie potrafi tego logicznie wytłumaczyć. „Nie sądzę, że jesteśmy zespołem, który zmienia wizję w zależności od tego, czy gramy na El Campo de Vallecas, czy na wyjazdach”.
Mimo tego Rayo trzeba przede wszystkim chwalić:
- piąty zespół pod względem liczby wygranych pojedynków,
- zdobyli tyle samo bramek, co Atletico (18),
- tylko Real Madryt zdobył więcej bramek z akcji,
- stracili tyle samo bramek, co Królewscy (12).
Hasłami dobrze opisującymi grę tej ekipy są: ruchliwość, wertykalna gra i wysoki pressing.
Wnieśli dużo kolorytu do ligi. W przeciwieństwie do wielu ligowych rywali zawsze próbują iść za ciosem. Nie ma miejsca na minimalizm. Iraola nie pozwala na murowanie po zdobyciu gola. Strzeliliście dwie bramki? Strzelcie trzy! Ambitne podejście sprzyja rozwojowi poszczególnych graczy.
Stole Dimitrievski pracuje na miano specjalisty od bronienia jedenastek. W tym sezonie wybronił rzuty karne wykonywane przez Memphisa Depaya i Enesa Unala. Tylko Matias Dituro z Celty Vigo wybronił więcej strzałów z jedenastego metra. Start rozgrywek nie zwiastował, że Macedończyk będzie podstawowym bramkarzem Rayo. W pierwszym meczu w podstawowym składzie znalazł się Luca Zidane, ale szybko wyleciał z boiska. Dimitrevski skorzystał z błędu kolegi i miejsca w składzie już nie oddał.
Grą obronną Rayo dowodzi Alejandro Catena. Wysoki i silny Hiszpan doskonale gra w powietrzu. Pod tym względem można go zaliczyć do grona najlepszych piłkarzy w LaLidze. Dobrze funkcjonuje też środek pola. Comesana i Valentin zaliczają mnóstwo odbiorów, a przy tym grają odważnie do przodu. Nieco wyżej ustawiony jest Oscar Trejo. Argentyńczyk jest żywą legendą Los Vallecanos. W układance Iraoli pełni funkcję tempomatu. Kiedy wszyscy gonią, jak szaleni Trejo potrafi wyczuć moment, w którym należy uspokoić grę. Z wiekiem zatracił szybkość, ale wciąż myśli szybciej, niż niejeden biegnie. Wnosi do zespołu nie tylko umiejętności piłkarskie, lecz także doświadczenie. Również życiowe. Zawsze dba o adaptację nowych zawodników. Młodsi nazywają go pieszczotliwie wujkiem. Nie ulega wątpliwości, że jest najważniejszym piłkarzem w drużynie.
Skrzydła Rayo mocno się od siebie różnią. Na prawej stronie gra lewonożny Isi Palazon, który szuka zejść do środka. Przez wiele lat występował na trzecim szczeblu rozgrywek w Hiszpanii. Długo szukał dla siebie odpowiedniego miejsca. Dziś spłaca zaufanie, które otrzymał od Rayo. Za jego plecami występuje Ivan Balliu. Trzy lata temu był przymierzany do Legii. Miał zastąpić Artura Jędrzejczyka, ale do podpisania kontraktu nie doszło. Lewa strona Rayo gra nieco inaczej. Alvaro i Fran Garcia trzymają się bliżej linii bocznej. Alvaro Garcia w Segunda Division częściej asystował, niż zdobywał bramki. W tym sezonie sytuacja nieco się zmieniła. Ma już cztery bramki, czyli tyle ile w całym poprzednim sezonie.
Ruchem transferowym, który na dobre odmienił oblicze Rayo było zaś zakontraktowanie Radamela Falcao. Wcześniej wiele osób narzekało na obsadę ataku Vallecanos. Nagle obok zachudzonych kotów pojawił się krwiożerczy tygrys. Qasmi, Sergio Moreno, czy Sergi Guardiola wypadają blado na tle piłkarza, który w przeszłości znajdował się na ustach piłkarskiej Europy. Kolumbijczyk szybko zaaklimatyzował się w nowym klubie. Tym samym potwierdził, że doskonale czuje się w Madrycie. Kiedyś błyszczał w Atletico, teraz pokazuje klasę w Rayo. Najważniejszą kwestią jest to, że omijają go kontuzje. To sprawia, że gra regularnie i zdobywa bramkę średnio co 81 minut.
Falcao z miejsca zdobył serca kibiców klubu z Estadio de Vallecas, którzy uważają go za talizman. Za każdym razem kiedy Falcao trafia do siatki, Rayo zdobywa komplet punktów. Najważniejszym trafieniem Kolumbijczyka był gol w starciu z Barceloną. „Chcemy, aby nasi fani dostali coś, czego nigdy nie widzieli. Nigdy wcześniej nie pokonałem Barcy, a zrobiłem to tutaj”. Na ten moment każdy, kto wątpił w El Tigre, powinien rozważyć posypanie głowy popiołem.
Pomimo nadspodziewanie dobrych wyników nikt nie wieszczy o próbie podbicia ligi. Iraola cały czas podkreśla, że celem jest utrzymanie. I nie można mu się dziwić. Pamięta kryzys z Segunda Division. Wie, że to dopiero początek. Niech was nie zwiedzie kontrast. Iraola jest cichy i pokorny, ale jego zespół jest zawzięty i pazerny na gole. Spotkanie z Realem będzie dla nich niezwykle wymagające. Po pierwsze ze względu na słabszą formę Rayo na wyjazdach. Po drugie ze względu na klasę Królewskich. Ciężko będzie o niespodziankę, ale w wielu spotkaniach Real sam prosi się o nieszczęście, więc niewykluczone, że drużyna, która posiada tylko jedno boisko treningowe, urwie im punkty.
PAWEŁ OŻÓG
CZYTAJ TAKŻE:
Fot. Newspix