Wymiana ciosów, dramaturgia, gorąca atmosfera i konkurs jedenastek. Czego chcieć więcej po meczu Pucharu Polski? Gdy Miedź zaczęła się witać z gąską, ekipa trenera Kieresia zrobiła gospodarzom psikusa. Rzutem na taśmę. Mecz był naprawdę ciekawy, a do tego nie brakowało błędów sędziowskich, które podwyższały temperaturę spotkania (sic!). Obie drużyny mogły wygrać, miały ku temu argumenty, ale w najważniejszym momencie jedna pomyłka piłkarza Miedzianki zadecydowała o wszystkim.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Miedź Legnica – Górnik Łęczna. Gong dla gości przed przerwą
Pierwszym poważniejszym wydarzeniem tego meczu była kontuzja Michała Bednarskiego. Po starciu w środku pola napastnikowi Miedzi uciekło lewe kolano i to na tyle poważnie, że potrzebna była zmiana. Patrząc po jego reakcji już na ławce, to może skończyć się na dłuższej pauzie. W 10. minucie na boisko wszedł Zapolnik.
Kolejnym wątkiem niezwiązanym stricte z grą w piłkę była dyspozycja sędziego Malca, który miał lepsze dni w biurze, tak to ujmijmy. Popełniał błędy na niekorzyść obu zespołów, bardziej Miedzi, co tylko podgrzewało atmosferę. Tak bardzo, że trener Łobodziński zarobił żółtą kartkę za krzyki przy linii bocznej. “Co musi zrobić, żeby był faul?”, krzyczał później w stronę asystentów.
Jeśli chodzi o czystą rywalizację, tu do pewnego momentu przeważał Górnik Łęczna. Goście mieli kilka groźnych dośrodkowań w pierwszej połowie, ale albo nie trafiały one na głowę napastników, albo Mak uderzał za lekko. Raz Balcewicz dał prezent piłkarzom Górnika, podobnie zrobił też Chuca na własnej połowie, jednak podopieczni trenera Kieresia nie potrafili tego wykorzystać. Niby wiatr na skrzydle potrafił zrobić Lokilo, niby Banaszak był blisko strefy zagrożenia, ale nie zdawało się to na nic. Z kolei Miedź miała trudność, żeby oddać sensowny strzał na bramkę Kostrzewskiego.
To zmieniło się w 43. minucie i to od razu z efektem w postaci bramki. Martinez długim zagraniem za plecy obrońców znalazł Zapolnika, która ruszył w kierunku linii końcowej i dośrodkował idealnie na pierwszy słupek do Śliwy. W tej sytuacji zaspał Szcześniak, dał się wyprzedzić. Miedź praktycznie strzeliła gola do szatni, co stawiało gości w niewygodnej sytuacji. Zazwyczaj, gdy ekipa z Łęcznej goni wynik na wyjazdach, przeciętnie to wygląda.
Miedź Legnica – Górnik Łęczna. Wielkie emocje w drugiej połowie
Pierwszy kwadrans drugiej połowy to mocniejsze tempo Górnika. Kilka niecelnych strzałów, kilka wejść w pola karne, ale nadal brak konkretów. Gdy Miedź przejmowała piłkę, najczęściej brakowało ostatniego podania. I tak to się kręciło wokół walki w środku pola. Walki, po której w pewnym momencie Midzierski powinien wylecieć z boiska. Tak bowiem wjechał Zapolnikowi w kostkę bez dotknięcia piłki, że prosiło się o wyciągnięcie czerwonej kartki. Innym razem Miedzi najprawdopodobniej należał się rzut karny, gdy dośrodkowanie Bruno Garcii ręką też zablokował Midzierski. Miał odpowiednio dużo czasu, żeby ją schować. Ale żeby nie było, podkreślamy jeszcze raz – sędzia Malec ogółem nie zaliczył dzisiaj najlepszych zawodów.
Co innego może powiedzieć Zapolnik, który miał szansę na drugą asystę po zgraniu piłki do Garcii na 16. metrze. Brazylijczyk oddał dobry strzał z woleja, lecz równie dobrze do interwencji złożył się Kostrzewski. Tego szczęścia po drugiej stronie w 80. minucie nie miał Abramowicz, który nie obronił strzału Lokilo. Skrzydłowy z Łęcznej posłał płaskie uderzenie, które od słupka wpadło do bramki. Chwilę później legniczanie mogli doznać szoku, bo ich bramkarz podał pod nogi Tkacza, zostawiając pustą bramkę. Młodzieżowiec Górnika od razu podcinką chciał to wykorzystać, ale piłka wylądowała na poprzeczce.
Ta sytuacja się zemściła. W 87. minucie sędzia podyktował rzut karny dla Miedzi, po tym jak Leandro sfaulował szarżującego Bruno Garcię. To był miękki faul, ale raczej do wybronienia. Największe pretensje, wręcz ogromne, ekipa gości miała do arbitra za brak reakcji na starcie sprzed kilku sekund. Zawodnik Łęcznej leżał na murawie. Możliwe, że gdyby w tym meczu był VAR, akcja zostałaby cofnięta, a jedenastka anulowana. Ale tak stać się nie mogło i Mijusković wyprowadził zespół na prowadzenie.
Gdy już wydawało się, że Miedź awansuje do dalszej fazy, Górnik uderzył ponownie w doliczonym czasie gry. Zrehabilitował się Leandro, który najpierw na zamach wziął Garucha, a potem rzucił słabe dośrodkowanie prawą nogą w pole karne. Piłka leciała w światło bramki, obrońcy byli zdezorientowani. Minimalnym dotknięciem Banaszak zmienił tor lotu futbolówki i Abramowicz ponownie skapitulował. W ostatniej akcji meczu goście wychodzili kontrą 2 na 1, ale zepsuli świetną okazję. Trzeba było zagrać dogrywkę.
Miedź Legnica – Górnik Łęczna. Dogrywka bez szału i rzuty karne
Co ciekawego w pierwszej połowie dogrywki? Jeden fajny strzał z dystansu Serrano obroniony przez Abramowicza, a po drugiej stronie niezłe zrywy Stróżyńskiego. Miedź się cofnęła, a Górnik przejął inicjatywę. Ekipa trenera Kieresia ogółem wyglądała na zespół, która trochę lepiej czuje się w tak newralgicznej fazie meczu. W drugim kwadransie żadna z ekip nie stworzyła zagrożenia, które mogło zakończyć się golem, choć tym razem to Miedź sprawiała lepsze wrażenie. A tak jak niekoniecznie dobre wrażenie robił Chuca w trakcie spotkania, tak też nie strzelił ostatniego rzutu karnego w konkursie. Górnik Łęczna awansuje do 1/8 Pucharu Polski.
Rzuty karne:
1. Banaszak: gol, Mijusković: gol
2. Leandro: gol, Azikiewicz: gol
3. Midzierski: gol, Matuszek: gol
4. Serrano: gol, Tront: gol
5. Tymosiak: gol, Chuca: pudło
Miedź Legnica – Górnik Łęczna 2:2 (1:0), karne: 4-5
Śliwa 43′, Mijusković 87′ – Lokilo 80′, Banaszak 90+2
Fot. Newspix