Nie na taki występ liczyli i przede wszystkim nie takiego wyniku Barcelony spodziewali się kibice Blaugrany w pierwszym meczu drużyny po zwolnieniu Ronalda Koemana. Zwłaszcza, że na Camp Nou przyjechało Alaves, które co roku w stolicy Katalonii zbierało srogie lanie. Tym razem goście wyjeżdżają jednak ze zdobytym punktem. Wydaje się, że w szatni Barcelony wciąż panuje nieprzyjemny zapach po atmosferze wprowadzonej przez Koemana, a jego usunięcie zajmie trochę więcej czasu niż kilka dni.
Wszystkie informacje docierające z Hiszpanii mówią, że nowy trener Barcelony Sergi Barjuan, będzie sprawował swoją funkcję zaledwie kilka dni. Sympatycy klubu czekają tylko na pojawienie się w klubie Xaviego, który ma odmienić zespół. Póki co efektu nowej miotły ewidentnie zabrakło. W pierwszej połowie meczu z Alaves brakowało jakości i klarownych sytuacji z obu stron, a najlepszą okazję do strzelenia gola miał Eric Garcia. Daleko jednak do nazwania tej sytuacji stuprocentową. Ot zwykły strzał głową po rzucie rożnym, z którym bramkarz poradził sobie bez większych problemów. Barcelona wymieniała setki podań, gra toczyła się na jednej połowie boiska, ale nic z tego nie wynikało.
Druga połowa rozpoczęła się znacznie ciekawiej i 37 tysięcy osób na trybunach miało wreszcie co oglądać. Swoją drogą znamienne, że na Camp Nou nie zasiadła nawet połowa możliwego kompletu publiczności. Wracając jednak do boiskowych wydarzeń – wynik bramkowy w 49. minucie otworzył Memphis Depay. W pierwszej części gry gospodarze chcieli wejść z piłką do bramki, a jedyny strzał z dystansu Holendra nie sprawił wielkiego zagrożenia. Uderzenie z 49. minuty przyniosło pożądany skutek, a przy okazji było swoistym dziełem sztuki – piłka pięknie zawinęła się po długim słupku.
Radość na trybunach kibiców Barcelony nie trwała jednak długo. Alaves przez pierwsze 45 minut szanowało cenny remis i nie zapuszczało się pod bramkę przeciwników. Wystarczy powiedzieć, że jeszcze przed przerwą bramkarz gości Antonio Sivera został ukarany żółtą kartką za… przedłużanie gry. W momencie, gdy zawodnicy gości zaczęli przegrywać, ruszyli z tak naprawdę jedynym groźnym atakiem. Efekty były jednak takie, że publiczność mogła z utęsknieniem wspomnieć czasy Leo Messiego na Camp Nou. Argentyńczyk nie powstydziłby się bowiem szarży w pole karne, jaką przeprowadził Luis Rioja. Hiszpan pewnie wbiegł w szesnastkę Ter Stegena i zwinnym dryblingiem minął pięciu zawodników, kończąc na bezradnym bramkarzu. W porównaniu do Messiego, Rioja potrzebował zagrania na ścianę z Joselu. Obstawiamy, że Messi poradziłby sobie z obrońcami nawet w pojedynkę. Od 52. minuty z powrotem mieliśmy więc remis.
Po strzeleniu bramek oba zespoły nieco się otworzyły i zaczęły grać odważniej. Alaves wciąż szanowało wynik, ale kilka razy próbowało wyjść na połowę gospodarzy, kończyło się jednak zaledwie na wspomnianych próbach. Barcelona była bardziej wyrazista i stworzyła sobie dwie dogodne sytuacje do strzelenia gola, ale obie zmarnował Memphis Depay. Holedner spokojnie powinien zakończyć spotkanie z hat-trickiem. Dwa razy spotkał się oko w oko z Siverą. Najpierw ciasteczko na wolne pole posłał Gavi, ale Depay uderzył w słupek. Później równie subtelnym zagraniem popisał się Nico, ale tym razem napastnik Barcelony strzelił w interweniującego bramkarza.
Jest to więc gorzki wieczór dla kibiców Barcelony, którzy z pewnością liczyli na spokojne zwycięstwo, otwierające nową stronę na kartach historii klubu. Powiedzmy sobie szczerze, grupa zawodników, jakich ma w szeregach Barcelona, powinna pokonać rywali z Alaves nawet pomimo tylko dwóch treningów odbytych z nowym trenerem. Wszystkie tego typu wymówki musimy wyrzucić do kosza.
Dodatkowo fani drużyny z Camp Nou muszą pogodzić się z kolejnymi kontuzjami swoich zawodników. Kolejka do gabintetu rehabilitacyjnego była wystarczająco długa już przed meczem, bo ustawiali się w niej chociażby Ousmanne Dembele, Ansu Fati, Sergi Roberto, Frenkie de Jong, czy Martin Braithwaite. W dzisiejszym starciu z powodu problemów zdrowotnych zeszli z boiska Sergio Aguero, Gerard Pique i Nico. Celowo piszemy, że z powodu problemów zdrowotnych, a nie kontuzji, ponieważ Aguero narzekał na problemy z oddychaniem. Tak wynikało przynajmniej z obrazków, które mogliśmy obejrzeć w trakcie meczu. W trakcie udzielania pomocy Argentyńczykowi realizator próbował przypomnieć moment, w którym napastnikowi Barcelony mogło się coś stać, ale żadna z powtórek nic takiego nie pokazała. Nie wiadomo więc, czy Aguero będzie potrzebował przerwy w kolejnych spotkaniach, czy była to tylko chwilowa niedyspozycja.
W efekcie dzisiejszego meczu Barcelona zajmuje 9. miejsce w tabeli La Liga i traci już osiem punktów do prowadzącego Realu Madryt. Alaves dzięki niespodziewanemu punktowi powiększyło przewagę nad strefą spadkową do dwóch oczek.
BARCELONA 1:1 ALAVES
M. Depay 49′ – L. Rioja 52′
Czytaj także:
- 7 grzechów głównych Ronalda Koemana w Barcelona
- Memphis Depay. Chłopak, którego z piekła wyciągnął futbol
Fot. Newspix