Jak informuje hiszpański „AS”, Lucas Hernandez z Bayernu Monachium został wezwany przez madrycki sąd do powrotu do ojczyzny celem odbycia wyroku. Hernandeza czeka sześć miesięcy odsiadki.
O co chodzi? Cała sprawa ciągnie się za graczem bawarskiej drużyny od 2017 roku. Wówczas nietrzeźwy Hernandez wdał się w uliczną kłótnię ze swoją żoną. Między parą doszło do szarpaniny, kobieta ucierpiała. Sąd skazał obydwoje awanturników na 31 dni prac społecznych i wlepił parze zakaz zbliżania się do siebie przez pół roku. Małżeństwo (świeżo upieczone) zlekceważyło ten wyrok i wybrało się… w podróż poślubną. Po powrocie Hernandez został zatrzymany na lotnisku. Jego żona nie, ponieważ – jak wynika z ustaleń dziennikarzy „AS-a” – nie otrzymała ona w porę formalnej informacji o zakazie zbliżania się do męża.
Prokuratura zażądała kary roku pozbawienia wolności dla piłkarza za złamanie wyroku sądu z pełną premedytacją. Sąd ostatecznie zdecydował o ukaraniu Hernandeza półrocznym więzieniem. Prawnicy zawodnika Bayernu próbowali zamienić karę na prace społeczne, lecz sędzia był nieubłagany – skoro za pierwszym razem prace społeczne nic nie dały, to nie ma zmiłuj. Hernandez ma iść za kraty i tyle.
Lucas Hernandez może trafić do więzienia
Teraz piłkarzowi pozostaje tylko wybrać sobie zakład penitencjarny, w którym spędzi pół roku. Chyba że sąd wojewódzki pozytywnie rozpatrzy jego ostatnią apelację. Cała sprawa rozstrzygnie się 19 października – dalszej drogi odraczania ostatecznego wyroku nie ma. Jeśli sąd nie złagodzi kary, Hernandez ma kilka miesięcy wyjętych z kariery. Ponoć piłkarz nie poinformował władz Bayernu Monachium o tym, w jak poważnych jest tarapatach. Zakładając, że skoro jego relacje z żoną od lat są bardzo dobre, to temat zostanie przez wymiar sprawiedliwości potraktowany łagodnie.
Coś nam się wydaje, że przedstawiciele monachijskiej ekipy mogą być lekko poirytowani tą sytuacją.
fot. NewsPix.pl