Wynik Polaków z San Marino był niewiadomą jedynie co do rozmiarów zwycięstwa. Ważniejsze rzeczy dla naszych losów w tych eliminacjach działy się w Budapeszcie. I niestety, nie mamy dobrych wiadomości. Ziścił się najgorszy scenariusz w parze Węgry – Albania, czyli wygrali goście. Dodajmy, że zasłużenie.
Węgry – Albania: Broja znów dał trzy punkty
Węgrzy byli po prostu słabsi piłkarsko, mieli mniej jakości. Bezzębni z przodu, z mnóstwem fatalnych, prostych strat w środku pola, przeciekający w tyłach – taki jest obraz drużyny „Bratanków”.
Albańczycy też nic wielkiego w gruncie rzeczy nie zaprezentowali, ale częściej stwarzali zagrożenie pod bramką przeciwnika i koniec końców okazali się konkretniejsi. Podobnie jak w pierwszym meczu, katem Węgrów okazał się Armando Broja i ponownie zapewnił trzy punkty po indywidualnej, z pozoru lekko szaleńczej szarży. Napastnik, który w tym sezonie uzbierał 83 minuty w Premier League w barwach Southampton, w jednej akcji trzykrotnie ograł Attilę Szalaia. Obrońca Fenerbahce najpierw został uprzedzony przy linii bocznej, później pozwolił rywalowi nawrócić, aż wreszcie znów został przez niego minięty będąc tyłem do swojej bramki. Broja sfinalizował wszystko płaskim, niezwykle precyzyjnym strzałem w dalszy róg.
Polska wygra na wyjeździe z Albanią? Kurs 2.15 w Fuksiarz.pl
Wcześniej strasznie nieskuteczny był podstawowy napastnik gości na to spotkanie, czyli Myrto Uzuni. Tuż przed przerwą wyszedł sam na sam i zmarnował świetną sytuację. Sędziowie co prawda odgwizdali spalonego, ale powtórki wykazały, że piłkarz Ferencvarosu prawdopodobnie w momencie podania znajdował się jeszcze na swojej połowie, więc VAR mógłby zmienić tę decyzję. Po zmianie stron Uzuni nie wykorzystał dwóch kolejnych szans. Otrzymał bardzo dobre prostopadłe podanie, tym razem bez żadnych ofsajdowych wątpliwości wystartował z własnej połowy, wyszedł przed obrońcę, ale jego uderzenie odbił Peter Gulacsi. Później główkował prosto w bramkarza RB Lipsk, będąc zupełnie niepilnowanym po dośrodkowaniu Lorenca Trashiego.
Węgry – Albania: bezradność ofensywna gospodarzy
Węgierscy zawodnicy w pierwszej połowie nie wykreowali nic, do przodu grali żałośnie. Najciekawszy moment ich ofensywnych prób to zderzenie kilku zawodników obydwu zespołów w polu karnym, które doprowadziło do wymuszonej zmiany u Albańczyków. Wydawało się, że na drugą odsłonę się zmobilizowali, bo zaraz po wznowieniu gry opuszczony przez obrońców był uderzający na pierwszy słupek Daniel Salloi. Na szczęście dla przyjezdnych, zawiódł go celownik, nie trafił w bramkę. Oprócz tego piłka po uderzeniu głową Williego Orbana odbiła się od słupka. Byłby to gol mocno przypadkowy, bo wcześniej jeden z zawodników gości niefortunnie przedłużył niezbyt celne dośrodkowanie z rzutu wolnego i dzięki temu nie było spalonego Orbana. Poza tymi dwoma momentami, Etrit Berisha nie miał większych powodów do niepokoju.
Co ten wynik oznacza dla Polski? Ano to, że mamy nóż na gardle. Jeśli we wtorek – nie daj Boże – przegralibyśmy w Tiranie, nasze szanse na zajęcie drugiego miejsca ograniczałaby się już tylko do teorii. Przewaga Albanii wzrosłaby do czterech punktów na dwie kolejki przed końcem, co oznaczałoby, że poza planową porażką na Wembley z Anglią, musiałaby ona także potknąć się u siebie na Andorze. No, bądźmy poważni.
Remis nie byłby zły, bo wówczas przy założeniu, że my robimy swoje z Andorą i Węgrami, a w Londynie nie doszłoby do sensacji, drugie miejsce jest nasze. Wygrana to już w ogóle bajka, od razu wskakujemy dwa punkty przed Broję i spółkę. Będzie gorąco, naszą kadrę czeka test charakteru.
Węgry – Albania 0:1 (0:0)
0:1 – Broja 80′
Fot. Newspix