AC Milan wrócił do Ligi Mistrzów po latach. Miał to być powrót do wielkich tradycji całego Mediolanu w Champions League, ale póki co Rossoneri idą śladem innej tradycji. Nowszej, wytaczanej przez eurowpierdole Interu. W pierwszym meczu fazy grupowej Milan prowadził jednym golem i stracił wygraną w drugiej części spotkania. W drugim? Nie zgadniecie: prowadził 1:0 i znowu dostał w trąbę. I to w doliczonym czasie gry.
Ok, rozumiemy, że Milan przez większość meczu grał w dziesiątkę. W 29. minucie gry drugą żółtą kartkę zobaczył bowiem Franck Kessie. Ale Rossoneri i tak mieli już korzystny wynik. Mieli też szanse, żeby go podwyższyć. Ot, choćby tu, gdy Rafael Leao załadował w poprzeczkę.
https://t.co/xf6uVccrJE https://t.co/uX5RkwxvPY
— Milan Posts (@MilanPosts) September 28, 2021
A jak to się skończyło? Ano tak, że w 84. minucie meczu Antoine Griezmann wyrównał wynik spotkania, a 13 minut później Luis Suarez zamienił rzut karny na zwycięskiego gola dla Atletico. Milan zamyka więc grupę Ligi Mistrzów z zerowym dorobkiem punktowym.
Ale, żeby nie było, Włosi mają coś na swoje usprawiedliwienie. Nie był to bowiem najlepszy mecz w wykonaniu sędziego Cuneyta Cakira. Turecki arbiter przede wszystkim podjął kontrowersyjną decyzję, gdy wyrzucił z boiska Francka Kessiego. Ale i w późniejszym etapie spotkania był ewidentnie zagubiony. Weźmy choćby rzut karny.
— Milan Posts (@MilanPosts) September 28, 2021
We Włoszech już trwa dyskusja o tym, jak bardzo Turek skrzywdził Milan. Cóż, było nie było – wyniku to nie zmieni.
AC Milan – Atletico Madryt 1:2 (0:1)
Leao 20′ – Griezmann 84′, Suarez 90+7′
fot. Newspix