– Kogo mam okłamywać… Przez dwa lata zagrałem może 20 meczów. Finanse się zgadzają, ale kariera nie za bardzo. Aczkolwiek trochę słabe jest to, że nie było pomocy z żadnej strony. Nikt nie chce pomagać. Tak mi się wydaje. W pewnym momencie zostałem sam. Widziałem to po menadżerach – każdy patrzy na swój interes – mówi Kuba Kosecki i jak zwykle nie gryzie się w język. Zapraszamy!
Tak mnie naszło: miałeś już myśl, żeby dać sobie spokój z piłką i skupić się na biznesach?
Nie. Bez przesady. Nie zarobiłem tylu pieniędzy, żeby siedzieć w domu i nic nie robić. Oczywiście mam swoje inwestycje: mieszkania, domy, damy sobie radę z rodziną, ale nie kończę z piłką. Jestem bez klubu, trochę z mojego wyboru, trochę nie, do tego pewnie przejdziemy, natomiast wciąż chcę grać w piłkę. Zanim zadzwoniłeś, oglądałem skróty Ekstraklasy, pierwszej ligi i bardzo tęsknię za futbolem.
No to jaka jest twoja sytuacja, bo mamy koniec września, a ty nie masz klubu.
Jestem bez klubu, ale miałem oferty, tyle że nie takie, które skusiłyby mnie do podpisania kontraktu. Ostatniego dnia okienka niektórzy wywierali na mnie presję, abym podpisał umowę, ale ja zawsze podejmuje takie decyzje, jakie chcę. Zdecydowałem więc, by nie podpisywać kontraktu. To było świadome. Mam czas, żeby wzmocnić się fizycznie, bo brakowało mi tego. W Ekstraklasie są duże chłopy, było mi trudno z nimi rywalizować. Teraz mam osobistego trenera, codziennie trenuję, co drugi dzień siłownia, biegi olimpijskie. Dbam o swoje ciało, kondycję, utrzymuję dietę. Robię to po to, by podpisać w grudniu czy na początku stycznia kontrakt, a potem udać się na obóz przygotowawczy. Do Cracovii poszedłem nieprzygotowany i mówiłem o tym od samego początku – czy to w klubie, czy to w mediach. Potrzebowałem czasu, żeby to nadrobić i taka była prawda. A dostało mi się po dupie niesamowicie, że nie potrafię już grać i się nie nadaje.
Trudno było pozytywnie oceniać tę przygodę.
Jasne, natomiast do tego braku przygotowania doszły inne rzeczy i trudno było mi się skupić na piłce. Najpierw mój ojciec zachorował na Covid, bardzo ciężko to przeszedł. Potem ja zachorowałem na Covid. Siedem-osiem dni leżałem w łóżku i jak wróciłem do treningów, to czułem się fatalnie. Po tej chorobie długo się do siebie dochodzi, ja tego czasu nie miałem, więc musiałem zacisnąć zęby. No ale potem moje dziecko i żona zachorowali na Covid, dziecko w takim stopniu, że cztery dni leżało pod kroplówką. Nie skarżyłem się w mediach, nie wypowiadałem się. Natomiast wiadomo jak działają media – jak się komuś nie powodzi, to łatwo go krytykować i niszczyć, ale nie ze mną te numery. Ja sobie spokojnie poradzę, choć trudno jest w tych czasach. Wydaje mi się, że kiedyś było inaczej. Gdy padałeś na kolana, to było łatwiej z nich wstać.
Romantyczna wizja.
Ale nie było mediów społecznościowych, internetu, nie każdy wiedział o twoich porażkach. Teraz wszyscy wszystko wiedzą, szydera, memy. Prawda jest taka, że jakiejkolwiek decyzji byś nie podjął, to zawsze znajdzie się ktoś niepocieszony, nieszczęśliwy i zły. A to są moje decyzje. I teraz skupiłem się na tym, by przygotować swój organizm do wysiłku. Nie grałem dużo przez ostatnie lata, w Turcji i Cracovii, teraz chcę klubu, w którym będę grał. Zależy mi na tym, a pieniądze nie będą grały większej roli. Natomiast nie mogę popełnić takiego błędu jak w Cracovii, gdzie podpisałem krótki kontrakt za małą stawkę. Jak chce się wszystko pokazać naraz, to też nie jest najlepsze. Niech ten kontrakt będzie dłuższy, natomiast z możliwością grania.
Trening indywidualny – to zawsze ładnie brzmi, ale przecież będzie ci brakować zajęć z zespołem.
Na pewno, ale trenuję w Turcji z piłką na boisku i mam zamiar odezwać się do jednego klubu, by trenować z nimi. Wiem, że będzie taka możliwość, bo dostałem taką informację. Natomiast nie będę się tym chwalił, wrzucał do internetu jak pracuję, bo nie mam mediów społecznościowych – tam są wszyscy fajni i piękni. A ja wiem, że ciężka praca sama się obroni i ją wykonam. Dałem sobie czas. Jednak mogę powiedzieć, że smutno mi było, bo kluby, w których byłem i dawałem z siebie 100%, nie chciały jakkolwiek wyciągnąć pomocnej dłoni. Najwyraźniej jak umiesz liczyć, to licz na siebie.
Powiedziałeś w FootTrucku, że w Śląsku mógłbyś grać za darmo.
Tak, chciałem wrócić do Ślaska w grudniu, była presja czasu i niektóre moje ruchy były nieprzemyślane. Za darmo nikt nie chce pracować, ale dobrze się czułem we Wrocławiu, mam tam dużo przyjaciół, wspomnień. Myślałem, że będą zainteresowani takim ruchem. Aczkolwiek na początku to nie ja rozmawiałem ze Śląskiem, tylko osoby odpowiedzialne za moją karierę. Ufam im, że rzeczywiście Śląsk mi odmówił. Dopiero potem, gdy rozmawiałem ze Śląskiem to dowiedziałem się, że osoby z zarządu mnie nie chciały. Nie wiem, musiałbym dopłacać, żeby tam grać? Dziwię się, jednak nie mam żalu, bo to oni podejmują decyzje, każdy chce dla siebie jak najlepiej. Powiem tyle – ja potrafię grać na wysokim poziomie, ale muszę być przygotowany, a kluby chyba nie za bardzo chcą dawać czas. Dlatego ja na spokoju znajdę sobie coś zimą i po przejściu obozu przygotowawczego pokaże się z jak najlepszej strony.
Mówisz, że nie masz żalu do Śląska, ale czuć go w twoich słowach. Może zarząd po prostu miał inny pomysł na zespół?
To na pewno, ale nie uważam się za leszcza. Gdybym dostał czas w miejscu, gdzie czuję się jak w domu, to byłbym jedną z wiodących postaci zespołu i w Ekstraklasie. W Cracovii tego nie pokazałem, jasne, natomiast wszystko rozbija się o ten czas – potrzebowałem go, bo przez ostatnie dwa lata mało grałem. Nie ma do mnie jednak cierpliwości, może przez to, że jestem szczerym, często do bólu, gościem. Zawsze mówię to, co myślę. Może nie zawsze mam rację, ale nie będę nikomu mydlił oczu. Może dlatego nie za chętnie ktokolwiek chce mi pomóc. Liczę więc na siebie, wziąłem się do pracy i zobaczymy, co będzie w styczniu.
A Śląsk… Nie wiem, co miałbym zrobić więcej. Chciałem iść tam za darmo, jedynie, żeby mi zapewnili lokum i premie, tyle. Pensji nie chciałem żadnej. Nie mam pojęcia, co tam nie zagrało, inaczej to sobie wyobrażałem, ale takie jest życie.
Premie, lokum. Czyli nie za darmo.
Wtedy Śląsk nie był zespołem, który wygrywał każdy mecz, więc tych pieniędzy i tak nie byłoby dużo. Śląsk jest klubem prowadzonym przez miasto, dlatego wiele osób musi zapalić zielone światło. Trochę żalu jest, ale jak mówisz – każdy ma inny plan budowy zespołu. Teraz Śląskowi idzie dobrze, mają świetnego trenera, trzymam kciuki.
Załóżmy, ze jestem dyrektorem sportowym. Patrzę w statystyki Kuby Koseckiego – ostatni gol to listopad 2018.
Niestety tak jest. Przyjechałem do Turcji dla pieniędzy, ale nie spodziewałem się, że tak to się potoczy. Jako jeden z niewielu zawodników klubie zostawałem – nowi przychodzili, starzy odchodzili, a jak ja chciałem odejść, to usłyszałem, że nie mogę. Potem nie grałem, tyle ile bym chciał, mimo tego był moment, kiedy byłem drugi w drużynie pod względem asyst. Ostatnie dwa lata miałem mizerne, ale jak ma być lepiej, jak tej pomocy znikąd nie ma. Jestem osobą, która zawsze daje z siebie wszystko, natomiast do mnie nikt ręki nie wyciągnął. Nie żale się, miałem teraz oferty kontraktowe, natomiast jestem mężem i ojcem. Chcę być gdzieś dłużej, poczuć stabilizację. Widzę w Ekstraklasie piłkarzy, którzy przychodzą z 10-kilogramową nadwagą i oni jakoś mają propozycje, a ja cóż, spokojnie czekam.
W Cracovii czułeś to wsparcie od Probierza?
Na trenera Probierza nie mogę nic złego powiedzieć. Jestem w szoku, że go w internecie tak wiele osób gnębi. Lubimy to w Polsce – szyderka i tym podobne. A to jest człowiek, który odnosi sukcesy. Gdzie by nie był, tam robi wynik.
No bez przesady, w Lechii czy Wiśle nie było sukcesów.
Zwalniali go szybko, a jak mu dać czas i możliwości, to odnosi sukcesy. Jest osobą, która nie gryzie się w język i z tego powodu też się dobrze dogadywaliśmy. Pożegnaliśmy się w dobrych stosunkach. Bardzo dobrze go wspominam. Ale też nie mówiłem mu o swoich problemach i może zrobiłem błąd. Gdyby wiedział od początku, co się dzieje, może inaczej by to się wszystko potoczyło. Natomiast taki jestem, nie lubię się żalić. Czasami coś leży na wątrobie i trzeba to wyrzygać, ale rzadko to robię. Dopiero na końcu powiedziałem mu o wszystkim i zachował się fajnie. Podziękowałem mu za wszystko, gdy odchodziłem.
To nie mogłeś zostać?
Miałem kontrakt do końca czerwca, więc mogłem wrócić na obóz, ale ryzykować urazem, też problem. Jak przychodziłem, to trener Probierz dawał mi półtora roczny kontrakt, natomiast poprosiłem go umowę tylko do końca czerwca. To była moja decyzja, liczyłem, że to będzie wyglądało inaczej, ale zabrakło czasu, doszły wspomniane problemy rodzinne. Trener mówił: Kuba, zabezpiecz się, będziesz miał spokój w głowie. Jednak wybrałem inaczej. Dlatego nie mogę mieć żadnego żalu czy pretensji do trenera. Z jego strony od początku do końca wszystko było w porządku.
Jak oceniasz Cracovię od środka? To prawda, że robimy sobie szyderkę z tej liczby obcokrajowców, natomiast ciekawi mnie, jak wygląda to z perspektywy polskiego zawodnika?
Tak, to jest problem, aczkolwiek nie chcę atakować trenera Probierza. To jego zespół i pomysł. On decyduje, kogo chce. Ja uważam, że większa liczba polskich zawodników w szatni to lepszy wybór. Lepiej się pracuje. Polak ma inny charakter niż obcokrajowcy. Ci, którzy przyjeżdżają, są często bezjajeczni. Ten obcokrajowiec, który zaczął się wyróżniać w Polsce, to przerasta ligę, ale ten, który się nie wyróżnia, to potem udaje kontuzje, słabo trenuje, jest przeciętny. Takie realia. W Cracovii tych piłkarzy jest za dużo. Gdy przyszedłem, cieszyłem się, że będę mógł mówić po polsku, ale zderzyłem się ze ścianą. Patrzę po szatni: Piszczek, Niemczycki, kilku młodych, ale poza tym – język angielski. To nie jest fajne. Jesteś w Polsce, to chcesz rozmawiać po polsku i tego mi brakowało w Cracovii. W Śląsku to miałem i czułem się bardzo dobrze. To było widać na boisku. Ja lubię luz, robić jaja, jestem otwarty, dzięki temu lepiej się gra.
EARLY PAYOUT W FUKSIARZ.PL – WYGRYWAJ PRZED KOŃCEM MECZU
Te oferty, które miałeś teraz, były z Ekstraklasy?
Z Polski nic do mnie nie dotarło. Była Turcja i inne kierunki, ale nie chcę o tym gadać. Przeszłość. Wydaje mi się, że jeżeli chodzi o Ekstraklasę, to niektórymi wywiadami sobie nie pomogłem. Sądzę, że niektóre zespoły myślą, że ja chcę zarabiać ogromne pieniądze, a ja chcę grać w piłkę. Finanse – można pogadać, negocjować. Słuchaj, ja zrezygnowałem z wielu pieniędzy. Jak odchodziłem z klubu do klubu, to praktycznie musiałem zawsze rezygnować z kasy – albo premie, albo zaległe wypłaty. Ze mną łatwo się rozmawia o pieniądzach, bo zawsze się znajdzie wyjście. No, ale ofert z naszej ligi nie było.
Czyli raczej zakładasz, że za trzy miesiące wrócisz do grania gdzie indziej niż w Polsce?
Bardzo bym chciał wrócić. Zależy mi na tym. Kiedyś dałem wywiad, że mógłbym grać w pierwszej lidze. Nie sprawia mi to najmniejszego problemu. Pieniądze się teraz zgadzają, ale szczęście piłkarskie – nie za bardzo. Obecnie stawiam na szczęście i robienie tego, co kocham. Taki będzie teraz mój wybór. Niech to będzie fajny, poukładany zespół.
Może do Wieczystej?
Z tego, co wiem, to Wieczysta nie jest teraz zainteresowana.
Czyli sprawdzałeś!
Nie, może ktoś ode mnie dzwonił, poza tym mam znajomych, którzy tam grają i wiem, jak wygląda sytuacja. Zresztą nie chciałbym jednak grać niżej niż Ekstraklasa i pierwsza liga. Byłem już na zapleczu w ŁKS-ie, więc pierwsza liga tak, nie ma problemu. Chcę regularnie grać. Dlatego teraz nie podpisywałem umowy w ostatni dzień okna transferowego. Każdy po obozie. Każdy przygotowany. A ja nie. Zacząłem trzy tygodnie temu treningi ze wspomnianym trenerem osobistym, mam dietę, wszystko jest na tip-top. Dlatego grzecznie odmawiałem i mówiłem – dajcie mi czas do grudnia, wtedy możemy pogadać. Obóz, zgram się z zespołem, tak będzie lepiej.
Czekaj, mówisz, że zacząłeś trzy tygodnie temu. To co robiłeś od końca maja do września?
Odpoczywałem. Byłem na wakacjach. Spędziłem miesiąc z rodziną. Potem trochę sam potrenowałem, ale wiadomo, jak to jest samemu. No i od trzech tygodni mam trenera osobistego, wziąłem go wtedy, gdy postanowiłem, że nie będę do grudnia podpisywał kontraktu. Chcę być gotowy. Mam dopiero 31 lat, czuję, że pogram jeszcze cztery-pięć sezonów na wysokim poziomie, tylko potrzebuję zaufania w klubie. Czasem trzeba zrobić krok w tył, żeby zrobić dwa do przodu.
Tak w ogóle to jesteś zadowolony ze swojej kariery, trzeba było iść tylko po kasę do Turcji?
Cóż, pewne decyzje i kontuzje pokrzyżowały niektóre plany.
Gdyby Liverpool wybrał cię zamiast Sterlinga… Doszła do ciebie ta szyderka?
Nie. Ja wiem co mówiłem i wiem, jaką informację dostałem. Nie ja rozmawiam z klubami, są różne osoby, które z nimi rozmawiają. Powiedziałem to, bo dostałem taką informację. Jestem piłkarzem, od tego mam menadżerów, żeby rozmawiali i przekazywali mi wiadomości. Nie dzwoniłem do Liverpoolu, natomiast wiem, że jakiś temat był i tyle. Wiem też o innych klubach, miałem różne historie, najbardziej jestem niezadowolony, że nie pozwolono mi pójść do Espanyolu, gdy byłem w Legii. Mogłem bardziej naciskać na odejście.
Teraz Espanyolu nie będzie, może pierwsza liga.
Patrzyłem z ciekawości na Transfermarkcie, jacy są wolni zawodnicy i jest ich bardzo dużo. Koronawirus pokrzyżował niektórym plany i jest kilku piłkarzy z fajną karierą, którzy czekają na kontrakt.
Tym bardziej może być większa rywalizacja zimą.
I będzie. Kogo mam okłamywać… Przez dwa lata zagrałem może 20 meczów. Finanse się zgadzają, ale kariera nie za bardzo. Aczkolwiek trochę słabe jest to, że nie było pomocy z żadnej strony. Nikt nie chce pomagać. Tak mi się wydaje. W pewnym momencie zostałem sam. Widziałem to po menadżerach – każdy patrzy na swój interes.
Od kogo oczekiwałbyś tej pomocy? Futbol to biznes. Pomoc na pewno masz od rodziny.
Teraz nie potrzebuje pomocy z zewnątrz, bardziej mówię o sytuacji z grudnia. Teraz sam podjąłem decyzję, że nie chce mieć klubu. Zabolało mnie to, co się wtedy stało, jeśli chodzi o Śląsk. Natomiast każdy ma żal w jakiejś sprawie do kogoś. Nigdy nie będzie tak, że wszyscy będą zadowoleni. Oni podjęli taką decyzję, ja byłem niezadowolony. Jak ja odchodziłem, to oni mogli być niezadowoleni. Może źle się wyraziłem z tą pomocą, nikt nikomu nic za darmo. Pewnie bardziej jest smutek, że mimo to, że dużo zrobiłem dla Śląska, to się nie udało. Nie będę teraz jednak płakał. Zawsze dawałem i teraz też dam sobie radę.
Fot. FotoPyk&Newspix