We wtorkowych meczach Pucharu Polski doszło tylko do jednej niespodzianki. Co chcemy przez to powiedzieć? Ano to, że Zagłębie Lubin zgodnie z oczekiwaniami spokojnie poradziło sobie z rezerwami Śląska Wrocław.
Był to mecz dla Zagłębia… co najmniej niewygodny. Gdyby lubinianom zdarzyła się wpadka z rezerwami lokalnego rywala – a „Miedziowi” wielokrotnie udowadniali, czy to z Huraganem Morąg w 2018 roku, czy sezon temu z Chojniczanką, że potknięcia w pucharowych meczach nie są im obce – na Dolnym Śląsku mocno by zawrzało. Ekipa Żurawia uniknęła jednak wpadki wizerunkowej.
OBSTAWIAJ ŚRODOWE MECZE PUCHARU POLSKI W FUKSIARZU. SPRAWDŹ SZEROKĄ OFERTĘ I KOZACKIE PROMOCJE!
Co więcej – wygrała całkiem przekonująco, choć długo musiała dobierać się Śląskowi II do skóry. Dopiero pod koniec pierwszej połowy strzałem zza pola karnego wynik otworzył mający ostatnio nierówną formę Szysz, a chwilę później – w zasadzie po minucie – gola dołożył Tomas Zajic. Czech wykorzystał sytuację sam na sam. W drugiej odsłonie gry bramkę dołożył jeszcze Karol Podliński.
Zagłębie podeszło do spotkania na poważnie i założyło wyjściowy garnitur. Spośród regularnie grających zawodników w jedenastce zabrakło jedynie Filipa Starzyńskiego i Erika Daniela (obaj weszli z ławki). Nie było też Jewgienija Baszkirowa – dziś poinformowano, że Rosjanin wypadnie na kilka tygodni z powodu urazu kolana.
Fot. FotoPyK