To widział każdy, kto choć trochę szanuje się z przaśną ekstraklasową rzeczywistością. Zbliża się doliczony czas gry pierwszej połowy meczu Lechii z Wisłą Kraków. Ilkay Durmus zakłada siatkę Michałowi Frydrychowi, jest faulowany, sędzia Raczkowski dyktuje rzut wolny na dwudziestym metrze. Chętnych do strzału nie brakuje, ale Durmus zabiera piłkę i nikomu nie chce jej oddać. Nalega Rafał Pietrzak – Durmus olewa jego prośby. Negocjuje Łukasz Zwoliński – Durmus macha na niego ręką. Ostatecznie Zwoliński dezerteruje, Pietrzak kręci głową z niedowierzaniem, a Turek zbiera się do strzału. Co stałoby się, gdyby nie trafił? Tego nie dowiemy się nigdy, bo załadował piękne uderzenie pod ladę, nie dając żadnych szans Pawłowi Kieszkowi. Tym samym 27-letni skrzydłowy przypieczętował bardzo udany start swojej gdańskiej przygody.
– Naprawdę cieszę się z tego gola. Zdobywałem już bramki w podobnych sytuacjach, z podobnych miejsc, dlatego tak bardzo zależało mi na tym, żebym to ja mógł strzelać. Wiedziałem, że jeżeli dostanę tę możliwość to może być bardzo niebezpieczne dla rywala. I nie myliłem się – opowiadał po wszystkim.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Właściwie też nie powinniśmy być specjalnie zdziwieni. Wiedzieliśmy, że potrafi walnąć z wolnego, mniej więcej właśnie z tego miejsca, z tej kępki trawy, bo robił to już w St. Mirren, ale i tak byliśmy miło zaskoczeni. Piłka nożna, z wyszczególnieniem Ekstraklasy, ma to do siebie, że lubi karać za przesadną pewność siebie, temperować cwaniaków, dawać lekcję pokory przekonanym o własnym talencie arogantom. Gdyby Ilkay Durmus nie trafił, strzelił gdzieś w kosmos, posłał futbolówkę na dziesiąty rząd trybuny stadionu przy ulicy Reymonta, pewnie należałaby mu się szydera – wśród kibiców, w szatni, w Lidze Minus, gdziekolwiek, drugorzędne. Ale Durmus trafił, co tylko spotęgowało nasze pierwsze poważne i do tego udokumentowane na boisku wrażenie o tym piłkarzy: to gość, który umie w ten sport, tylko tyle i aż tyle.
Rzut oka na noty, które wystawialiśmy mu za dotychczasowe siedem występów.
- Jagiellonia Białystok – 6
- Wisła Płock – 6
- Śląsk Wrocław – 6
- Cracovia – 5
- Lech Poznań – 4
- Radomiak – 5
- Wisła Kraków – 7
OBSTAWIAJ EKSTRAKLASĘ NA FUKSIARZ.PL
Cztery występy powyżej oceny wyjściowej, tylko jeden poniżej normy. Stanowczo, w mig, jesteśmy w stanie wskazać gorsze przywitania z ligą. Tym bardziej, że Ilkay Durmus nie przemyka się w tych meczach, nie jest jakimś specjalnym efekciarzem, facetem od samego pozytywnego wrażenia. On realnie daje tej Lechii napęd, taką fajną werwę. Parę notek z naszych pomeczówek:
Lechia-Jagiellonia: „Nic dziwnego, że ciężar konstruowania akcji spoczywał na bocznych strefach. Ilkay Durmus pokazał się z naprawdę dobrej strony. Napędzał akcję, cofał się do po piłkę. Nieźle bił stałe fragmenty. Czasami pokazał jakieś efektowny drybling lub zagranie. Tylko muszą iść też za tym liczby, bo od razu narzuca nam się przypadek Kenny’ego Saiefa”
Lechia-Wisła Płock: „Strona Conrado – Durmus była bardziej konkretna niż duet Musolitin – Ceesay, nie mówiąc już o parach Wisły Płock. Ta dwójka skutecznie brała w obroty Vello, który – pozostawiony bez wsparcia – raz po raz przegrywał pojedynki. Czy to przez wymienność pozycji z Durmusem, czy to przez bezpośrednie ataki – było w tym spotkaniu pełno Conrado”
Lecha-Śląsk: „Przecież każdy widział, że Ilkay Durmus nie kończy meczu z asystą na koncie tylko przez nieskuteczność Łukasza Zwolińskiego. Plus meczu”
Lechia-Lech: „Podopieczni Piotra Stokowca najgroźniejszą sytuację mieli wtedy, gdy Kwekweskiri popełnił błąd w rozegraniu na swojej połowie i sprzed pola karnego nieznacznie obok bramki uderzył Durmus”
Lechia-Radomiak: „Majchrowicz wyciął Durmusa po fatalnym błędzie jednego ze swoich kolegów, ale sędzia Kwiatkowski nie dopatrzył się przewinienia”
Lechia-Wisła Kraków: „Lechia zwiększała pressing, zwiększała, aż w końcu odzyskała wysoko piłkę. Gajos do Durmusa, ten wpada pod bramkę, uderza – jeszcze Frydrych blokuje, piłka na poprzeczce, ale obija się i kończy to golem Kubicki”
Do tego dochodzą konkrety – piękny rzut wolny z Wisłą Kraków i zablokowany strzał Karola Knapa w meczu z Cracovią, po którym piłka odbiła się w taki sposób, że Mateusz Żukowski mógł zacząć swój bramkowy rajd z okolic połowy boiska. I choć jego dotychczasowe statystyki – siedem meczów, jeden gol – wielkiej chwały mu nie przynoszą i nie czynią z niego wielkiej gwiazdy ligi, to nie sposób nie odnieść wrażenia, że właśnie takiego skrzydłowego brakowało w Lechii w ostatnich sezonach.
Pamiętamy Lukas Haraslin, który naprzemiennie zachwycał i irytował. Wygrywał pojedynki, notował skuteczne dryblingi, kreował najwięcej sytuacji podbramkowych w zespole, ale też równie wiele partaczył beznadziejnymi decyzjami w końcowych fazach akcji. Pamiętamy Sławomira Peszkę, który nie był tak efektowny jak Słowak, ale gwarantował konkrety – oczywiście do momentu, kiedy jeszcze chciało mu się zapieprzać na treningach. Za ich czasów biało-zielona skrzydła potrafiły jeszcze hulać. Ale kiedy ta era dobiegła końca, skończyła się bonanza.
Żarko Udovicić nigdy nie sprawdził się w Lechii. Jaroslav Mihalik podobnie, tylko irytował swoją topornością, jednowymiarowością, krucjatami przeciwko instytucji dryblingu. Egy Maulana Vikri zostanie zapamiętany jako egzotyczna ciekawostka. Kenny Saief umiał grać w piłkę, momentami wyglądał jak przybysz z lepszego świata, ale raz, że długo traktowano go jako ofensywnego pomocnika, a dwa, że kompletnie nie gwarantował liczb, żadnych konkretów, zaliczając dziesiątki pustych i jałowych przebiegów. Jakąś opcją był Conrado, ale on okazał się niezwykle chimeryczny. Potrafił zagrać wybitnie, imponować parciem do przodu i radością z gry, żeby zaraz zaliczyć serię kilku fatalnych występów z rzędu. Teraz to bardziej boczny obrońca, to też znamienne.
Sensowniej wygląda Joseph Ceesay, który tworzy duet skrzydłowych z Durmusem, ale:
a) jeszcze w pełni nie potrafimy rozczytać jego potencjału,
b) na ten moment kariery Ilkay Durmus to bardziej znacząca postać w Lechii niż Joseph Ceesay.
Tak czy inaczej, Lechia znów zyskała szybkość, dynamikę i jakość na skrzydłach. Ponoć w systemie Tomasza Kaczmarka ma być to bardzo istotne, czego namiastkę, małą próbkę widzieliśmy już w meczu gdańskiej ekipy z Wisłą Kraków, kiedy to, z przytupem, Ilkay Durmus potwierdził, że niedługo może być jednym z najlepszych lewoskrzydłowych w lidze.
LECHIA-PIAST. TYPY REDAKTORÓW WESZŁO
Jan Mazurek: Faktycznie podoba mi się na starcie ligi Ilkay Durmus. Może jeszcze brakuje mu liczb, brakuje mu konkretów, żeby urosnąć do miana realnie wyróżniającego się zawodnika w skali całej Ekstraklasy, ale wydaje mi się, że mecz z Wisłą Kraków pokazał, że to kwestia czasu, a Turek zacznie notować wpisy do rubryk z golami i asystami. Obstawiam jego trafienie po kursie 4.00 na Fuksiarz.pl.
Jakub Olkiewicz: Mam zasadę – dbam o moje jednostki, które pieczołowicie oblicza pod tekstami jeden z czytelników. Dlatego też w meczach takich jak ten dzisiejszy, staram się typować przede wszystkim bezpiecznie. Gol Durmusa to ciekawa propozycja, ale ja wybieram typ, który wydaje mi się bardziej prawdopodobny, choć oczywiście też mniej opłacalny. Obie strzelą, kurs 1,73. Lechia Gdańsk w trzech ostatnich meczach traci po dwa gole na mecz, ta linia defensywna wygląda mocno chybotliwie, a w dodatku gdańszczanie są mistrzami w trwonieniu przewagi. O gola dla gospodarzy jestem spokojny, kto wie, może trafi właśnie Durmus.
Fot. Newspix