Bartosz Białkowski cały czas należy do czołowych bramkarzy Championship, mimo że jego Millwall nie najlepiej zaczęło nowy sezon. W sobotę polski bramkarz obronił rzut karny, a w środę wreszcie zachował czyste konto. Rozmawiamy z nim o zwiększonym potencjale jego zespołu, zmianie podejścia do treningu, powrocie do normalności, statusie Championship w Polsce, pogodzeniu się z pewnymi rzeczami, chęci powrotu do Ekstraklasy i… zgolonej brodzie. Zapraszamy.
Wczoraj ze Swansea w końcu zachowałeś czyste konto. Doliczając mecze z końcówki poprzedniego sezonu, czekałeś na to dziesięć meczów, czyli jak na ciebie w Championship, bardzo długo.
Nie myślałem o tym, nie spędzało mi to snu z powiek, ale zawsze fajnie bramkarzowi, obrońcom i całej drużynie schodzić z boiska bez straty gola. Wtedy jest większa szansa na zwycięstwo. Takie serie też się zdarzają, tak jak napastnikom ileś tam meczów bez zdobytej bramki. Pierwsze czyste konto w tym sezonie za nami i już pojutrze kolejny mecz.
Trochę musiałeś się napocić, żeby nic nie wpuścić w środę.
No ten rzut wolny z końcówki był wymagający. Parę razy musiałem się wykazać, ale jako bramkarz wolę być w meczu, mieć kilka takich interwencji. Czujesz się pewniej, jesteś rozgrzany i masz satysfakcję, że pomagasz kolegom.
Pod względem punktowym początek rozgrywek macie mało spektakularny: jedna wygrana, cztery remisy i dwie porażki.
Mieliśmy na starcie bardzo ciężki terminarz. Praktycznie co kolejkę dostawaliśmy ekipy, które zamierzają bić się o Premier League: Fulham, West Bromwich, Blackburn, naprawdę mocne w tym sezonie QPR czy Swansea, które dopiero co było w barażach o awans. Nie zaczęliśmy szałowo, ale teraz powinno być już tylko lepiej, choć znów podkreślę, że Championship to niezwykle wymagająca liga, w której każdy może wygrać z każdym. Fulham dopiero co przegrało z Blackpool.
Millwall pokona Coventry? Kurs 2.55 w Fuksiarz.pl
W weekend z kolei obroniłeś rzut karny Karlana Granta z West Bromwich. Intuicyjna parada?
Nie do końca. Po analizie jego wcześniejszych jedenastek doszedłem do wniosku, że jest większe prawdopodobieństwo uderzenia w prawy róg niż w lewy. Na początku chciałem go wyprowadzić z równowagi i udało się.
Liczysz swoje obronione karne?
W Millwall chyba zatrzymałem cztery na sześć ostatnich, a ogółem w Championship mam siedem czy osiem obronionych [osiem, PM]. Przywiązuję teraz większą wagę do rzutów karnych. Od mniej więcej dwóch lat staram się inaczej do nich podchodzić i myślę, że przynosi to efekty.
Skąd ten impuls do zmiany podejścia?
To zasługa ojca Antoniego Borta, bramkarza Ipswich U-23. Poznałem ich kilka lat temu. Na początku jego tata prosił mnie, czy mógłbym porozmawiać z kimś w klubie, żeby go sprawdzili. Udało się, trafił na testy i do tej pory jest w Ipswich. Cały czas mamy kontakt. Bort senior to mega pozytywny świr w temacie szeroko pojętego bramkarstwa. Stara się w ten sposób pomagać synowi, a rozmawiając z nim, wyciągam również coś dla siebie. Przekazał mi kilka cennych uwag dotyczących bronienia karnych. Część wiedzy dostał od Daniela Pawłowskiego, który oferuje kursy Treningu Decyzji Bramkarza. Ostatnio się na ten kurs zdecydowałem i czuję, że bardzo mi pomógł. Fajnie się współpracowało. A zaczęło się właśnie od tych karnych, o których wspomniał tata Antoniego.
Daniel Pawłowski od dawna ma te treningi i wielu bramkarzy je sobie chwali. Mówią, że potem zaczęli bronić bardziej świadomie, więcej rzeczy rozumieją.
I ja mam tak samo, choć nie ukrywam, że na początku podchodziłem do tego trochę sceptycznie. Mimo swojego wieku ciągle chcę się rozwijać i w końcu uznałem, że nie mam nic do stracenia. Zwlekałem, zwlekałem, ale po fakcie nie żałuję. Więcej widzę na boisku, lepiej ustawiam się do strzałów i dośrodkowań. Widzę ogromną poprawę przy podejmowaniu decyzji w trakcie meczu. Staram się to nadal rozwijać, bo to nie tak, że za jednym razem wszystko już działa na sto procent. Potrzeba wielu powtórzeń na treningach.
To co teraz robisz inaczej?
Trudno mi wskazać jeden konkretny element, jest tego naprawdę dużo. Trener Pawłowski wyciągał różne przykłady. Analizuję, gdzie znajduje się napastnik, czy piłka jest dochodząca czy odchodząca i tak dalej. Naprawdę otworzyło mi to oczy na kilka spraw.
Millwall ma teraz większy potencjał niż w poprzednim sezonie? Tak się wydaje, patrząc na transfery. Pozyskaliście kilku ciekawych zawodników od rywali z Championship, a odchodzący zawodnicy lądowali w League One lub lidze szkockiej.
Całościowo mamy zdecydowanie mocniejszy skład, ale jak na razie nie możemy z tego skorzystać. Nie opuszcza nas pech związany z kontuzjami i innymi absencjami. W kilku chłopaków ostatnio uderzył covid i muszą pauzować. Z pierwszej jedenastki wypadli nam stoper, prawy obrońca, napastnik Benik Afobe i wypożyczony z Liverpoolu Sheyi Ojo. Wczoraj ze Swansea Mason Bennett wrócił po miesięcznej pauzie i znów coś mu się stało, musiał zejść. Mocno rozcięte oko miał środkowy obrońca Daniel Ballard i też został zmieniony. Noc spędził w szpitalu. Mamy pecha, ale powoli ciułamy punkty. Wierzę, że jak wszyscy wrócą, znacznie przyspieszymy.
A propos covidu, obowiązują was jeszcze jakieś protokoły koronawirusowe?
Nie. Teraz nie robi się już obligatoryjnych testów. Przeprowadza się je dopiero wtedy, gdy ktoś ma objawy. Chłopaki, o których mówiłem, je mieli i wyszły im wyniki pozytywne. Nie mamy krzeseł co dwa metry w kilku szatniach i tak dalej. Nawet w meczach wyjazdowych już normalnie jesteśmy w szatni dla drużyny gości. Wcześniej przebieraliśmy się w lożach na stadionie, z dala od zawodników gospodarzy. Generalnie wszystko wróciło do normy i bardzo się z tego cieszę.
Wreszcie też gracie przy pełnych trybunach.
Niesamowicie się za tym stęskniłem. W tamtym sezonie na początku grudnia dwa razy wpuszczono na stadiony po dwa tysiące osób, a później znowu trybuny były pozamykane na cztery spusty. Teraz w pierwszej kolejce od razu graliśmy derby Londynu z QPR przy ponad 16-tysięcznej publiczności. Kapitalna atmosfera, zupełnie inne granie. Mimo że byliśmy gośćmi i większość kibiców było przeciwko nam, od razu na twarzy pojawiał się uśmiech, gdy słyszałeś doping i całą tę wrzawę.
Kibice Millwall nie stracili zaciętości?
Zdecydowanie nie. Ostatnio nawet podczas dwóch spotkań wyjazdowych dochodziło do jakichś incydentów z ich udziałem (śmiech).
Życie codzienne również wróciło do normy?
Tak. Niedługo będą zniesione wszystkie obostrzenia, a i tak nie trzeba już nosić maseczek. Wszystko jest otwarte. Liczba zakażeń chyba utrzymuje się na poziomie trzydziestu tysięcy dziennie, ale hospitalizacji jest dużo mniej niż jeszcze kilka miesięcy temu, a to najważniejszy aspekt.
Cele Millwall dalej są takie same, czyli w sprzyjających okolicznościach próbujecie atakować baraże, ale bez ciśnienia?
Mamy swoje ambicje. Rozmawialiśmy przed sezonem, że chcemy powalczyć o play-offy i głośno o tym mówimy. Kontuzje na razie nas ograniczają, ale jeśli koledzy wrócą do gry, będziemy mieli właśnie taki cel. Sezon jest długi, można wiele odrobić. Musimy zacząć zamykać mecze. Jak już strzelimy jednego gola, powinniśmy dążyć do kolejnych. To dziś nasza główna bolączka. Grunt, że stwarzamy sytuacje. Czasami brakuje szczęścia, pewnie też trochę umiejętności, ale staramy się nie tracić optymizmu.
Czyli miniony sezon odebraliście jako spore rozczarowanie? O ile rok wcześniej do baraży wiele wam nie zabrakło, o tyle w twoim drugim sezonie w Millwall szybko stało się jasne, że nic z tego nie będzie.
Tak, liczyliśmy na więcej. Problem był podobny jak teraz: ciągle remisowaliśmy. Mieliśmy aż 17 remisów, najwięcej w lidze. Wielu takich meczów nie potrafiliśmy rozstrzygnąć na swoją korzyść.
Na początku ubiegłego roku mówiłeś na Weszło, że Championship jest nadal trochę niedoceniana w Polsce. Jako przykład podawałeś tłumaczenia Jerzego Brzęczka, że ma w zespole 2-3 piłkarzy z tej ligi. Transfery Jóźwiaka, Helika i Płachety – czyli kadrowiczów – trochę zmieniły to postrzeganie w ciągu kilkunastu miesięcy?
Nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem, że zawodnicy z zaplecza Premier League są powoływani do swoich reprezentacji. Championship potrafi grać w trakcie Ligi Mistrzów, ale gdy jest przerwa reprezentacyjna, cała liga pauzuje i jest to zarządzenie odgórne. To mocne rozgrywki. W Polsce wciąż nie ma większej liczby transmisji, na pewno jest deficyt w tym względzie. Ludzie ogólnie zdają sobie sprawę, że Championship jest silna, ale na co dzień za wiele się o niej nie mówi i nie pisze. Czasami pojawi się trochę więcej o kadrowiczach, ale o samej lidze znajdziesz niewiele. Trochę to rozumiem i nie przywiązuję do tego tak dużej wagi jak wcześniej. Kiedy byłem młodszy, miałem w tym temacie większe ciśnienie. Miałem swoje marzenia. Z każdym kolejny rokiem… dalej mam marzenia i cele, ale w pewnych kwestiach z różnymi rzeczami się pogodziłem. Dzień po dniu robię swoje i nie rozmyślam. W Anglii pisze się o nas dużo i to najważniejsze.
Eleven Sports i tak sprawiło, że Championship stała się bardziej dostępna. W każdej kolejce jakiś mecz poleci.
To prawda, pojedyncze mecze są, zwłaszcza w soboty o wcześniejszych godzinach. Wcześniej myślałem, że jeśli coś leci w Anglii na SkySports, to automatycznie puszczana będzie transmisja w Eleven. Ale chyba tak to nie działa, bo w tym sezonie już dwa razy byliśmy w SkySports i w tym czasie Eleven dawało coś innego.
Mówiłeś, że z pewnymi rzeczami już się pogodziłeś. Z jakimi?
Z każdym rokiem jestem coraz starszy – wiadomo. Marzyłem, żeby zagrać w reprezentacji. Udało się zadebiutować, potem pojechałem na mundial do Rosji jako numer trzy. Po tej imprezie miałem jeszcze cichą nadzieję, że nadal będę w kręgu zainteresowań, mimo że przyszedł nowy selekcjoner ze swoim sztabem i miał własną koncepcję. Liczyłem, że ci, którzy byli powoływani do tej pory nadal będą obserwowani. Nie miałem jednak nie wiadomo jakiej pozycji, wskoczyłem do reprezentacji w ostatniej chwili. Mamy w Europie bardzo dobrych bramkarzy, ale nie czułem się gorszy i cały czas to pokazywałem. Dziś mam 34 lata i zdaję sobie sprawę, że to temat zamknięty. Mówiąc o pogodzeniu się z czymś, chodziło mi głównie o to. Jest dziś młoda siła w kadrze. Śledzę i obserwuję chłopaków, mocno im kibicuję.
Ty przynajmniej 1A będziesz miał. Rafał Gikiewicz trzyma fason w Bundeslidze i zapewne debiutu już nie doczeka.
Rafał w ostatnich latach pokazał, że zasłużył na jakiś występ w reprezentacji. Lubię go, jesteśmy w kontakcie, więc tym bardziej szkoda. Wiadomo, selekcjoner ma swoje wizje, pewnie kieruje się między innymi wiekiem zawodników i kwestiami przyszłościowymi, natomiast uważam tak samo jak Rafał: nieważne, ile masz lat, powinny decydować umiejętności, powinni grać najlepsi na tu i teraz. Czasami pewnie to tak nie wyglądało.
Zakładasz już z 99-procentową pewnością, że zakończysz karierę w Anglii? Pytam, bo w przypadku Pawła Kieszka wydawało się, że chyba już poza Portugalię się nie ruszy, a tu proszę – mając 37 lat wylądował w Wiśle Kraków.
Miałem tego lata propozycję z Ekstraklasy. Temat był dość poważny, ale Millwall nie chciało mnie puścić, a zamiast tego zaoferowało nowy kontrakt, który zdecydowałem się podpisać. Chcę grać w Anglii jak najdłużej, tutaj spędziłem najlepsze lata kariery i zbudowałem swoją markę, natomiast na żaden kierunek się nie zamykam. Zostały mi dwa lata kontraktu w obecnym klubie i zobaczymy. Do Polski chciałbym wrócić, jestem na łączach z różnymi ludźmi i zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Ale chciałbyś wrócić w sensie życiowym czy jeszcze pograć w Ekstraklasie?
Po karierze wracamy na pewno. Jeśli chodzi o grę, jest to bardzo prawdopodobne, ale musi się na to złożyć wiele czynników. Decyzja nie należy tylko do mnie. Mam żonę i dzieci, każdy taki krok musielibyśmy razem przemyśleć. Gdyby trafiło się coś fajnego, jak najbardziej byłbym na „tak”. Co jakiś czas niektóre kluby się odzywają. Gdy wypełnię kontrakt z Millwall, będę miał 36 lat. Nie czuję swojego wieku. Mocno dbam o siebie, rozpiera mnie energia i chcę bronić jak najdłużej. A na razie żyję z dnia na dzień. Staram się doceniać to, co mam, że jestem zdrowy, że forma dopisuje, że cały czas gram. Od dawna nie opuściłem meczu ligowego.
Czyli dieta wegańska ci służy. Po zawieszeniu butów na kołku zamierzasz ją kontynuować?
Myślę, że gdy skończę z graniem, będę się jej trzymał, bo po prostu fajnie się czuję po meczach i treningach. Jestem przekonany, że bardzo mi ona pomaga. Przechodząc na weganizm, kierowałem się głównie swoim zdrowiem i samopoczuciem. Pewnie po karierze czasem będę robił wyjątki co do nabiału czy ryb, ale do jedzenia mięsa raczej już nie wrócę. Nie chodzi o to, że drażni mnie sam zapach czy coś. Nieraz przyrządzam mięso w domu dla rodziny i nie przeszkadza mi to. Żona z dziećmi też zmieniła swój jadłospis, ale nie w takim stopniu jak ja. Zwyczajnie nie mam już ochoty na coś takiego. Dawniej nie wyobrażałem sobie, że mógłbym nie zjeść porządnego steka, a teraz nawet nie ciągnie mnie, żeby się wyłamać.
Odnośnie do zmian: znów jesteś mniej zarośnięty.
Zgoliłem brodę i od razu obroniłem karnego z West Bromwich, a teraz poprawiłem dobrym meczem ze Swansea. Żonie ta broda przeszkadzała. Razem z dziećmi nieraz zakradała się i z zaskoczenia mnie za nią ciągnęli. Ból był bardzo duży (śmiech). Musiałem się ogolić pod presją rodziny.
rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK
Fot. FotoPyK/Newspix