Dawno czegoś takiego nie widzieliśmy. Cała Legia przy golu dla Śląska stanęła, bo spodziewała się odgwizdania spalonego. Tyle że sędzia puścił grę i wrocławianie strzelili bramkę.
Ustalmy fakty – spalonego nie było. Piłkę zagrywał zawodnik Legii, więc nie ma o czym mówić w tej kwestii. Tyle że sędzia liniowy, Marcin Boniek, popełnił błąd, bo podniósł chorągiewkę i zaraz szybko ją opuścił. Gości to zmyliło, stanęli i padła bramka.
Czy trzeba więc mówić o skandalu? Nie, to jest abecadło – gramy do gwizdka. Nie ma gwizdka, można grać, Legia o tym kompletnie zapomniała i sama ściągnęła na siebie problemy.
Natomiast inną kwestią jest błąd arbitra. Mamy VAR, liniowi są uczulani, by trzymać chorągiewkę wzdłuż ciała, jeśli nie mają maksymalnej pewności. A tutaj takie pokraczne cuda.
Jednak podkreślmy – na koniec to piłkarze Legii zawiedli, mianowicie ich koncentracja.
Fot. FotoPyk