Grzegorz Mielcarski stwierdził ostatnio, że bez Lewandowskiego męczylibyśmy się z San Marino i teraz kontynuuje tę narrację. Na łamach „Interia Sport” porównał polską kadrę do fińskiej, gdy grał tam Jari Litmanen.
Jak powiedział: – Nasza drużyna narodowa zaczyna niebezpiecznie przypominać Finlandię z czasów Jariego Litmanena. Dziś już nikt nie pamięta, kto z nim wtedy grał. Był Litmanen i dziesięciu anonimów. U nas podobne dzieje się z Robertem Lewandowskim. On jest w zespole liderem, przywódcą, rozgrywającym, środkowym napastnikiem, skrzydłowym jak trzeba. Pracuje na pięciu etatach. To daje komfort innym graczom, ale czyni Polskę zespołem przewidywalnym. Rozmawiałem na ten temat ostatnio z jednym z dziennikarzy i on stwierdził, że z Anglią szans nie mamy żadnych. Zmroziło mnie to zdanie, bo według mnie istotą sportu jest wiara. Ja oceniam szanse naszej drużyny narodowej na 30 procent.
Z jednej strony jest to hiperbola, bo mamy piłkarzy Juventusu, Napoli, OM, z drugiej – faktycznie bez Lewandowskiego druga połowa z San Marino miała swoje rysy. Czyli teraz Mielcarski też ma rację?
Fot. FotoPyk