Reklama

W Grodzisku dostaliśmy definicję „meczu walki”

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

27 sierpnia 2021, 23:08 • 3 min czytania 13 komentarzy

Gdybyśmy mieli zdefiniować jakimś obrazkiem hasło „mecz walki”, to moglibyśmy posłużyć się wieloma fragmentami meczu Warty Poznań z Jagiellonią Białystok. Dziwne to było spotkanie. Bo gdyby obie połowy zakończyć po piętnastu minutach gry, to dostalibyśmy naprawdę konkretne półgodzinne meczycho. Ale gdyby jednak pokazać ludziom tylko fragmenty od 15. do 45. minuty i od 60. do 90. minuty, to ci wydłubaliby sobie oczy najbliższym narzędziem do wydłubywania oczu.

W Grodzisku dostaliśmy definicję „meczu walki”

No bo spójrzmy na otwarcie tego meczu. Po stronie Warty Corryn strzela ze skraju szesnastki, Puerto blokuje to groźne uderzenie. Zaraz Trałka uderza głową, Steinbors jakimś cudem broni, piłka tańczy na linii bramkowej, Puerto znów wyjaśnia sytuację. Zaraz po drugiej stronie Augustyn lobuje (!) z woleja (!!) Lisa, ale pechowo trafia w poprzeczkę.

Wyglądało to tak, że dostaliśmy pyszną przystawkę, by rozbudzić apetyt, a jako danie główne wjechał kotlet z przypaloną panierką, który na dodatek był tak gumowy, że nie dało rady go przegryźć.

Warciarze mieli przed przerwą jeszcze świetną sytuację Corryna, gdy dogrywał mu Matuszewski. Jaga odpowiadała zrywami, głównie prawą flanką. Ale generalnie z boiska wiało nudą. Gospodarze zagrali taki swój klasyczny mecz z początku wiosny, gdy ustawiali się w średnim pressingu, byli cholernie nieprzyjemni w środku pola, ale atakowali rzadko i to głównie czyhając na jakieś błędy rywala w rozegraniu akcji. Jaga? Biorąc pod uwagę obecność takich gości na połowie przeciwnika jak Imaz, Cernych czy Pospisil, to grali do bólu topornie.

Warta Poznań – Jagiellonia Białystok 1:1. Niedosyt po obu stronach

Cały szkopuł tkwił w tym, by wykorzystać swoje dobre momenty. Jaga miała ich więcej, Warta mniej. I pewnie białostoczanie mocniej mogą sobie pluć w brodę.

Reklama

Ale przypuszczamy, że w brodę sobie będę pluć też piłkarze Warty. Wyszli na prowadzenie po kuriozalnym błędzie Nasticia. Warta wyskoczyła do pressingu dwoma piłkarzami, ten spanikował przy podaniu do tyłu, wyłożył piłkę Kuzimskiemu, który minął Steinborsa i z bardzo ostrego kąta zmieścił piłkę w bramce. Nastić pewnie mógłby jeszcze przeciąć ten strzał wślizgiem, ale chyba wystraszył się spotkania ze słupkiem.

„Zieloni” zatem prowadzili i wystarczyło, by znów byli tak natrętni, tak agresywni w odbiorze, tak niewdzięczni do atakowania na ich bramkę. Ale od razu stracili gola wyrównującego – tutaj świetną wrzutką popisał się Puerto, Cernych nastawił głowę i został w nią trafiony, a piłka przelobowała Lisa. No i warciarzy znów czekała nerwówka. Podobna jak tydzień temu z Radomiakiem przy 0:0.

Później wyszedł już typowy dla Jagi minimalizm. Były szanse, mógł gola strzelić Imaz, mógł Trubeha (niebezpiecznie w ruchach i skuteczności zaczyna przypominać ananasów typu Manias czy Serranens), ale nie strzelił żaden. W konsekwencji Jaga nie wygrała trzeciego meczu z rzędu – w łeb od Górnika u siebie, ostatnio w plecy z Cracovią na wyjeździe i teraz remis w Grodzisku z Wartą. Osiem punktów w sześciu meczach – no nie wygląda to tak, jak mogliśmy przewidywać, gdy rozkminialiśmy sobie „czy to może być TEN sezon Jagiellonii?”. Nikt od nich nie wymagał rajdu po mistrzostwo Polski, ale spodziewaliśmy się jednak, że białostoczanie przy tym potencjale kadrowym będą chociażby regularniejsi. Skuteczniejsi. Bardziej dominujący. Tymczasem oglądamy to stare, złe i momentami wręcz irytujące wydanie Jagiellonii.

Warta Poznań – Jagiellonia Białystok 1:1. Warciarze potrzebują wzmocnień

Warta? W Canal+ przed meczem dyrektor sportowy Radosław Mozyrko mówił, ze okienko nie jest jeszcze zamknięte. Robert Graf jest w terenie, by działać w tej materii. I działanie jest bardzo potrzebne. Bo Piotr Tworek to bardzo dobry trener, ale nie bardzo dobry magik. Nie zrobi z Mario Rodrigueza punktującego skrzydłowego, a z Mateusza Czyżyckiego „dziesiątki” na miarę double-double w klasyfikacji kanadyjskiej. Dziś bez kontuzjowanego Jakóbowskiego Warta długimi fragmentami była totalnie bezzębna w ataku. Dość powiedzieć, że najlepszą sytuację strzelecką stworzył jej obrońca rywali. Ofensywny pomocnik być musi, jeszcze jeden skrzydłowy być powinien.

Mecz walki… Panowie, to mają być mecze w piłkę nożną. Jak chcecie powalczyć, to czas założyć EkstraklasaMMA. Gale freaków są coraz popularniejsze.

Reklama

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Wszyscy następcy oraz kompani Stocha, Kubackiego i Żyły. Kiedy ktoś odpali na dobre?

Kacper Marciniak
1
Wszyscy następcy oraz kompani Stocha, Kubackiego i Żyły. Kiedy ktoś odpali na dobre?

Komentarze

13 komentarzy

Loading...