To tak ciekawe okno, że nawet przejście Kyliana Mbappe do Realu Madryt nie można uznać za najciekawszy letni ruch transferowy. Ale bez dwóch zdań jest to ogromne wydarzenie dla hiszpańskiej ligi. Dla ligi, która przeżywa kryzys. Dla ligi, która może zyskać swoją najciekawszą twarz.
Kryzys La Liga
Jeszcze nie tak dawno temu trudno było znaleźć rozgrywki, które ekscytowałyby bardziej niż La Liga. Na mecze Realu z Barceloną czekało się, nawet gdy można było odnieść w pewnym momencie wrażenie, że odbywają się w zasadzie co chwilę. Real miał gwiazdozbiór, który sięgał po Ligę Mistrzów z taką łatwością, jakby wyciągał z lodówki kefir. Barcelona miała Messiego, obok którego biegali inni wybitni piłkarze. Mówiło się o kryzysie angielskiej piłki, Bundesliga czy Serie A nie potrafiły wzbić się na ten poziom.
Ale dziś jest zupełnie inaczej. Barcelona sprząta ogromny bałagan i ciężko zakładać, że w najbliższych latach klub stanie na nogi. Nie ma już Messiego, podobnie jak Ronaldo. Skład Realu nie jest już tak ekscytujący jak kiedyś. To wciąż wielcy piłkarze, ale bez efektu wow. Inne rozgrywki grzeją bardziej. I to kluby z innych państw są postrzegane jako faworyci do zdobycia Ligi Mistrzów.
Odejście z Barcelony Leo Messiego stało się pewnym symbolem tego, co działo się w ostatnich latach z hiszpańską piłką. La Liga straciła gościa, który – nieważne, jak źle by nie było – zawsze przyciągał wzrok całego świata, zawsze mógł zrobić coś takiego, że wybierając inny mecz, plulibyśmy sobie w brodę, że przegapiliśmy jego show. Na jego transferze najbardziej straciła oczywiście Barcelona, ale – nie da się ukryć – po uszach dostało się całej lidze. Messi dodawał prestiżu, można było go wcisnąć na każdą okładkę, każdy baner, skupiał wokół siebie kibiców, a co za tym idzie – także i sponsorów.
Więcej zyska Real niż Mbappe
Dość stwierdzić, że dziś jedną z najbardziej grzejących postaci w La Liga jest Eden Hazard. Gość, który – owszem – kosztował sto baniek, ale jest karykaturą samego siebie z najlepszego okresu. Podobnie jest z Antoinem Griezmannem. Benzema, Modrić, Aguero czy Alaba – świetni piłkarze, ale sorry, to zupełnie nie ta półka elektryzowania masowego kibica, nawet w najlepszych momentach swoich karier, które do tego – umówmy się – raczej już za nimi.
I teraz na salę wchodzi Kylian Mbappe. Cały na biało.
REAL WYGRA LIGĘ MISTRZÓW – KURS 2.45 NA FUKSIARZ.PL
O tej sadze transferowej głośno jest już od długiego czasu. PSG miało być dla Mbappe komfortowym przystankiem przed innym wielkim klubem. Miejscem, w którym Francuz z piłkarza znakomitego stanie się piłkarzem wybitnym i odejdzie do nowego pracodawcy jako topowy zawodnik w skali świata. I to się udaje, choć mamy wrażenie, że to Mbappe jest w stanie zaoferować dziś Realowi więcej niż Real Mbappe.
PSG robi mimo wszystko świetny deal. Mimo wszystko, bo przecież Mbappe przychodził za 180 milionów i ma odejść za dokładnie taką samą kwotę. Przebitki nie ma, ale na całą sumę odstępnego należy spojrzeć z szerszej perspektywy i wziąć pod uwagę fakt, że kontrakt Francuza wygasa w czerwcu 2022 roku. Już w styczniu mógłby podpisać z kimś kontrakt za darmo. W tych okolicznościach 180 baniek to wybitna kwota.
Jej rozmiary biorą się też z tego, że PSG potrafi powalczyć o swoje. „Marca” podawała, że Real oferował 170 milionów i 10 zmiennych, ale Francuzi twardo stali przy kwocie 180 milionów i nie dali się ugiąć. Rozmowy z Florentino Perezem prowadzi sam Tamim bin Hamad al-Thani, emir Kataru i właściciel PSG. Do tego francuski klub wielokrotnie deklarował, że nie sprzeda swojej gwiazdy, choćby ta miała odejść za darmo. A – że tak to ujmiemy – paryżanie mają podstawy, by pozwalać sobie na tego typu ekstrawagancję.
Transfer, na którym wygrywa cała liga
Do momentu transferu Mbappe, cała La Liga wydała około 245 milionów euro. Mniej więcej tyle, ile w Anglii Chelsea i Manchester City. Za jednego z „króli” polowania w Hiszpanii należy uznać Villareal, który ściągnął piłkarzy za 54,5 miliona. W skali Europy to naprawdę śmieszne pieniądze. Pieniądze, które dziś nie robią na nikim żadnego wrażenia.
Jeden Mbappe może zostać zakupiony za niemalże tyle, ile wszyscy piłkarze trafiający do La Liga. To pokazuje skalę kryzysu, w jakim znalazła się hiszpańska piłka. I jednocześnie daje nadzieję na to, że zawraca ona z ciemnego miejsca, do którego zmierza.
I choć wzmacnia się Real, na tym ruchu zyskają też Granada, Betis, Celta Vigo czy jakikolwiek klub z hiszpańskiej elity.
Fot. newspix.pl