Pamiętacie jeszcze tę serię kreskówek typu “Było sobie życie”, w której brodaty, siwy gość wyjaśnia świat? Niewykluczone, że kolejny sezon będzie kręcony przy Łazienkowskiej 3 i będzie nosił nazwę “Byli sobie wahadłowi”. Według polskich (Piotr Koźmiński z “WP Sportowe Fakty”), chorwackich i szkockich źródeł odejście Josipa Juranovicia do Celtiku Glasgow jest już bowiem przesądzone. A to oznacza, że w trakcie jednego okienka Legia Warszawa skompletuje hattrick. Straci wszystkich trzech piłkarzy, którzy mogą grać po prawej stronie boiska.
Nie mówimy o tej sprawie w kategorii niespodzianek. Josip Juranović był w polskiej lidze efemerydą praktycznie od samego początku. Nie mogliśmy liczyć, że piłkarz, który jest reprezentantem Chorwacji, spędzi całą karierę w 32. (a nawet 29.) lidze w Europie. Że troszeczkę się zakocha w Warszawie i stwierdzi, że to jego przystanek końcowy. Być może gdybyśmy zagrali w Lidze Mistrzów, prawy obrońca mógłby trochę swoją wizytę przedłużyć. Niemniej jednak jasne było, że wyjazd na EURO 2020 i niezłe występy w tym wielkim oknie wystawowym, przesądziły sprawę.
Transfery. Josip Juranović w Celtiku Glasgow
Wokół Legii i Juranovicia kręciło się zapewne kilka klubów. Słyszeliśmy o Fiorentinie czy Spartaku Moskwa, ale stanęło na szkockim Celtiku Glasgow. Szczegóły dealu? Informował o nich Zbigniew Szulczyk.
- 3 miliony euro dla Legii
- -10% (300 tys.) dla Hajduka Split
- korzystna klauzula % od transferu do Premier League
Warunki odejścia Juranovicia wzbudzają większe emocje niż fakt, że ten zmienia klub. Jedni twierdzą, że mistrzowie Polski zgarniają grosze, drudzy, że są całkiem korzystne. Bliżej prawdy są raczej ci drudzy, bo Legia wciąż zrobiła niezły interes. Odliczając to, co otrzyma Hajduk, warszawski klub zarobi na Chorwacie ok. 2,3 mln euro. Do tego gdzieś z tyłu głowy trzeba mieć, że przecież UEFA wypłaca rekompensaty dla klubów za pobyt piłkarza na EURO, więc i z tego tytułu coś Legii skapnie. Nie zapominajmy też o tym, co Juranović robił na boisku.
- 28 meczów, gol, 8 asyst i asysta drugiego stopnia w Ekstraklasie
- 12 występów i asysta w innych rozgrywkach
11 wypracowanych bramek przez wahadłowego – przyzwoite liczby. Być może dlatego kwota 3 milionów euro wydaje się niewielka, bo mówimy przecież o liderze drużyny. Tyle że musimy uwzględnić jeszcze kilka mniej korzystnych czynników. Juranović ma już 26 lat, nie jest młodym talentem. Dotychczas grał tylko w Chorwacji i w Polsce, więc nie jest mocno zweryfikowany przez zachodnią piłkę. Nie wędruje też do ligi z TOP 5, a to mogłoby podbić cenę.
Traf chciał, że w tym samym czasie CSKA Moskwa zainteresowała się Tomaszem Kędziorą. Podobny rocznik (1994), większe doświadczenie w kadrze (23 vs 10 meczów), mimo że jednak w słabszej reprezentacji, 39 meczów w europejskich pucharach (6 w Lidze Mistrzów) i ponad 150 występów w silnym Dynamie Kijów. I co? Rozmowy startują od 2 milionów euro. Takie są dziś realia rynku.
Legia Warszawa traci swojego lidera
Nie cena jest więc największym problemem Legii Warszawa. Znacznie bardziej boli to, że choć każdy w stolicy wiedział, że Josip Juranović latem będzie chciał zmienić otoczenie, nie ma żadnego planu B. Biorąc pod uwagę to, że wcześniej zespół opuściło dwóch innych piłkarzy grających na jego pozycji, nie trzeba było czekać z zakontraktowaniem następcy do momentu, gdy Chorwat złoży podpis pod kontraktem z Celtikiem. Brakowało wiedzy o tym, jaka kwota zasili budżet? Bzdura, bo przecież:
- Legia nie wyłoży nagle całości na nowego piłkarza, więc ten milion do wydania można było uwzględniać
- Nawet jeśli nie, to klub już dawno zakwalifikował się do fazy grupowej pucharów i zapewnił sobie zastrzyk gotówki
Władze mistrzów Polski od kilku miesięcy, gdy rypła się sprawa przedłużenia umowy z Marko Vesoviciem, wiedziały, że potrzebny będzie wahadłowy. O ile jesteśmy w stanie zrozumieć, że sytuacja z Pawłem Wszołkiem i wspomnianym Vesoviciem to efekt nagłych zdarzeń i Legia z powodów pozasportowych stwierdziła, że lepiej z tych gości zrezygnować, tak tego, co działo się potem, już nie kumamy. W teorii zaklepano sobie Mattiasa Johanssona, ale i to nie usprawiedliwia Legii, bo Szwed od miesiąca nie może grać. I raczej nie wygląda to tak, że co tydzień trzyma wszystkich w niepewności, że może jednak zagra, a tuż przed meczem mówi: “nie, sorki, jeszcze tydzień”.
Nie, brak wahadłowych bije po oczach weekend w weekend. I to po obu stronach. Fajnie, że wymyślono na tę pozycję Kacpra Skibickiego, fajnie, że asystę zanotował Mateusz Hołownia, ale przestańmy udawać, że receptą na problemy jest przesuwanie piłkarzy po boisku, żeby jakoś uzbierać 11 ludzi do gry, bo nie ma to wiele wspólnego z poważną piłką.
Transferowe ruchy Legii? Ciężko o pozytywy
Jakiś czas temu wydawaliśmy osąd Radosława Kucharskiego, który nie wypadał przesadnie źle dla dyrektora sportowego Legii Warszawa. Miewał wpadki, miewał różne problemy, ale też nie zapominajmy, że to on ściągnął Juranovicia do Polski, robiąc świetny deal. Problem w tym, że lista sukcesów Kucharskiego od tamtego czasu nie jest zasilana nowymi nazwiskami tak regularnie, jak lista wtop. Ostatnie dwa okienka transferowe wypadają bardzo słabo. Udane ruchy? Ernest Muci. Letnie transfery ciężko jeszcze oceniać, ale możemy powiedzieć, że obiecująco wygląda np. Mahir Emreli, niezłą okazją może być Josue. Ale dalej już tak pozytywnie nie jest.
- Jasur Jaksziboew – nie wychodzi od lekarzy
- Nazarij Rusyn – narobił syfu i się zwinął
- Artiom Szabanow – za wiele z tego nie wyszło
- z trójki nowych stoperów najbardziej przydał się Maik Nawrocki, bo jest młodzieżowcem, Abu Hanna nie przebił się jeszcze ani na środku, ani na boku obrony
Legia ma dziś ogromną dziurę w środku pomocy i problemy na obu wahadłach. Niezbyt dobrze wygląda sytuacja młodzieżowców, bo największy wybór jest w ataku (Skibicki, Rosołek, Włodarczyk), gdzie najciężej ich wystawić. W zasadzie tylko Maik Nawrocki i Cezary Miszta/Kacper Tobiasz to realne opcje, bo ok – przestawienie Kacpra Skibickiego sporo dało, ale nie mówimy tu o kapitalnym działaniu dyrektora sportowego, który ściągnął młodego, obiecującego wahadłowego, a o pomyśle trenera na załatanie dziury w składzie. Wiemy, że w przypadku Michała Karbownika trochę uzupełniło to sakiewkę, ale nie można zawsze liczyć na podobny miks szczęścia i przypadku.
Latem nie można warszawiakom odmówić braku działania, można jednak zakwestionować przygotowanie nowych piłkarzy. To nie było tak, że dostarczono pięciu gości gotowych do gry o puchary. Znów było rzeźbienie, czekanie na dojście do formy – tak się Europy nie podbije. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że letnie okno transferowe, podobnie jak zimowe, jest słabo przygotowane. I wbrew sugestiom Radosława Kucharskiego, nie jest to wina Twittera i pojawiających się przecieków.
EARLY PAYOUT W EUROPEJSKICH PUCHARACH – TYLKO W FUKSIARZ.PL!
***
Legia Warszawa jest dziś w niezbyt dobrej sytuacji. Nie powiemy, że w fatalnej, ale ewidentnie zmierza w takim kierunku. Kwoty zarobionej na Juranoviciu się nie czepiamy, ale kamyczkiem do ogródka jest także timing transferu. Za moment dwumecz, który zdecyduje o tym, czy mistrz Polski zagra w Lidze Europy, więc nie jest to dobry moment na sprzedaż czołowego piłkarza. Pozostaje mieć nadzieję, że Legia postąpi tak, jak Viktoria Pilzno, która Adriela Ba Louę ma oddać dopiero po meczach pucharowych.
Ale nawet to nie sprawi, że będzie można pozytywnie ocenić lato w jej wykonaniu. Niestety, Legia w ostatnim czasie nie działa jak mistrz Polski, zespół dominujący na naszym rynku sportowo i finansowo. Działa jak średni polski ligowiec, który trochę się gubi w działaniach, czasami z czymś trafi, ale jednak wielkiego, długofalowego planu, który zagwarantuje stabilność i pewien poziom na przyszłość, w tym nie ma.
SZYMON JANCZYK
fot. FotoPyK