Przed startem sezonu 1. ligi stery w Podbeskidziu Bielsko-Biała przejął duet Piotr Jawny – Marcin Dymkowski. Nowi trenerzy nie uniknęli jednak problemów, bo „Górale” w trzech meczach zdobyli zaledwie dwa punkty. Dlatego w pierwszoligowej części „Weszłopolskich” przepytaliśmy pierwszego z nich, żeby dowiedzieć się, co nie gra pod Klimczokiem. Piotr Jawny w rozmowie opowiada nam o przebudowie drużyny i konkretnie wyjaśnia, dlaczego start sezonu Podbeskidzia wygląda tak, jak wygląda.
Z czego się wzięło to, że po dobrym początku spotkania w waszym wykonaniu GKS Katowice zdołał wywalczyć remis? Po meczu z Odrą Opole mówił pan, że macie 11 zawodników gotowych do gry. Zabrakło rezerw?
Wiemy doskonale, że odeszło mnóstwo zawodników. Naliczyliśmy ok. 20 osób. Ci, którzy dołączali do nas w trakcie okresu przygotowawczego, dochodzili do nas w różnych okresach, różnie przygotowani. Cała kadra jest na różnych etapach przygotowania do sezonu, niektórzy mieli bardzo długi okres przygotowawczy, 6-7 tygodniowy, inni nie mieli go w ogóle, dlatego mamy problemy. Budujemy nowy projekt, spoglądamy w przyszłość, więc pierwsze spotkania są dla nas ciężkie. Dopiero się poznajemy, tworzymy zespół i rzeczywiście w pełni gotowych zawodników można policzyć w okolicach pierwszej jedenastki. Nie chcę się usprawiedliwiać, że to dlatego druga połowa wyglądała słabiej niż pierwsza, w której zagraliśmy dobrze, bo nie powinno to tak wyglądać. Zabrakło dojrzałości, mówiliście o doświadczonych zawodnikach GKS-u Katowice: u nas jest dużo młodzieży, zabrakło im doświadczenia.
Chcieliśmy grać w piłkę, nie stawiamy założeń, że mamy pilnować wyniku do końca, ale może coś takiego zrodziło się w głowach niektórych zawodników. Taka myśl, że pierwszych dwóch meczów nie wygraliśmy, teraz prowadzimy jedną bramką, więc dociągnijmy to do końca. Niestety mogliśmy zwrócić na to uwagę dopiero po meczu. Na odprawie powiedzieliśmy, że takie rzeczy mogą się zdarzyć na 2-3 minuty przed końcem spotkania, a nie w 55. minucie gry. Zabrakło nam lepszego utrzymania się przy piłce, później to była tylko kwestia czasu, że bramka dla GKS-u padnie. Przy odrobinie szczęścia mogliśmy dowieźć ten wynik do końca, ale wtedy być może nie byłoby to sprawiedliwe. Jesteśmy rozczarowani tą połową, ale wiemy, że pierwszą zagraliśmy w lepszym stylu. Musimy pracować nad tym, żeby przedłużyć naszą kontrolę na większą część spotkania.
Skąd takie mocne słowa po meczu z Odrą Opole? Powiedział pan, że trzeba trochę zweryfikować cele na ten sezon. Trochę nas to zaskoczyło, biorąc pod uwagę, że debiutujecie na tym poziomie rozgrywek.
Jesteśmy w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy. Odeszło 20 piłkarzy z Ekstraklasy, przyszli piłkarze młodzi, z niższych lig, trzeba czasu, bo oni będą się rozwijać. Natomiast my już zaczynamy grać taką piłkę, jakbyśmy chcieli grać. Widać dużą kulturę gry, dobrą organizację w defensywie i w fazie budowania akcji. To będzie się rozwijało i szło w dobrym kierunku. Nie zgodzę się, że jesteśmy trenerami z małym doświadczeniem, ja jestem w piłce nożnej całe życie.
Ale dopiero teraz otrzymaliście zespół na takim poziomie.
Mechanizmy w piłce nożnej są takie same, obojętnie jaki to jest poziom. Nie musimy się niczego obawiać, nie mamy kompleksów. Razem z Marcinem Dymkowskim mamy ogromne doświadczenie. Chcemy nauczyć ten zespół grać w piłkę, to widać w pierwszych spotkaniach, mimo że mamy problemy kadrowe. Jeśli chodzi o tę weryfikację – musimy po prostu zejść na ziemię, nie możemy myśleć w kategoriach, że Podbeskidzie spadło z Ekstraklasy, więc jest głównym faworytem do awansu. Chcemy grać bardzo wymagający futbol, zawodnicy muszą się przestawić na taki sposób gry. To nie zawsze przynosi efekty bardzo szybko, reprezentacja Polski też się o tym przekonuje. Dobre, ambitne, ofensywne granie w piłkę nie zawsze przynosi efekty w krótkim wymiarze czasu.
Pierwsza liga weryfikowała trenerów, którzy mieli takie podejście. Później cele zespołu były inne, bo była przegrana, remis, jakieś potknięcie. Nie obawia się pan, że w przypadku słabszego startu zaczną pojawiać się informacje o pana ewentualnym zwolnieniu czy ma pan stuprocentowe zaufanie zarządu, że może pan wprowadzać swoją wizję?
Zawsze śmieszą mnie takie sformułowania, czy trener nie obawia się zwolnienia. Absolutnie nie, mamy swój sposób grania i z tego nigdy w życiu nie zrezygnujemy. Piłka nożna musi przynosić satysfakcję, bo inaczej kibice nie będą przychodzili na trybuny. Żaden trener nie jest samobójcą, nie będzie się odkrywał, nie będzie grał z lepszym przeciwnikiem na jego połowie, ofensywnie, wymieniając tysiące podań. Wiadomo, że gra się po to, żeby wygrywać mecze, to najważniejsze, ale my chcemy to robić w określony sposób i z tej drogi nigdy nie zejdziemy. Kto oglądał mecze Śląska II Wrocław, gdzie graliśmy 20-latkami przeciwko bardzo doświadczonym zawodnikom z drugiej ligi, ten wie, o czym mówię. To, czy ktoś mnie chce zatrudnić, czy zwolnić, nie zależy ode mnie. Piłka zawsze się obroni i my ze swojej ścieżki nie zejdziemy.
Wasza umowa jest skonstruowana tak, że jesteście rozliczani nie tylko za wyniki, ale także za efekty wprowadzania stylu, o którym pan mówi.
Co prawda nazywam się Jawny, ale myślałem, że to jest tajna umowa… Tak, ale to nie jest tak, że musi się to zgadzać co do centymetra, co do przecinka. Tak jak powiedziałem, trenerzy nie powinni się obawiać zwolnienia, bo jeśli będą się obawiać i na tej podstawie będą grać tak, żeby nie zostać zwolnionym, to będziemy oglądać toporny futbol. Trenerzy powinni być odważni, iść swoją ścieżką, swoją drogą, grać tak, jak czuje. W umowach są pewne zapisy, co do stylu grania, ale to dlatego zgodziliśmy się na tę pracę, bo to nam odpowiada. My i tak w ten sposób gramy, to nie jest dla nas nowość, czy robienie czegoś wbrew sobie.
Jak się buduje defensywę od podstaw? Podbeskidzie traci punkty także dlatego, że wymieniło całą linię obrony, a to szkielet zespołu. Można się spodziewać, że wprowadzając nowy styl gry i wymieniając wszystkich obrońców, nie będzie to działało od razu.
Na to pytanie najlepiej odpowiedziałby Marcin Dymkowski, bo to on jest odpowiedzialny za pracę z defensywą, ale to rzeczywiście fundament. Zwracamy na to uwagę od pierwszego dnia, bo większość zawodników i drużyn w Polsce jest przyzwyczajona do innego sposobu bronienia niż nasz. Pielęgnujemy tę naukę z każdym treningiem i każdym meczem. Musimy mieć odpowiednich ludzi na odpowiednich miejscach, na początku może nie mieliśmy wpływu kadrowego, mamy tę kadrę, jaką mamy. Cieszmy się, że praktycznie wszyscy zawodnicy są już zdrowi, że jest ta kadra 20-osobowa, bo przez długi czas trenowaliśmy w 10, 12.
PODBESKIDZIE WYGRA Z GKS-EM TYCHY? KURS 1,90 W FUKSIARZ.PL!
Zawodnicy robią postępy i coraz lepiej się zachowują, coraz mniej błędów popełniają, natomiast zawsze będzie ciężko się bronić, jeśli zespół chce grać ofensywnie, odsłania się. Przeciwnik atakuje na dużym polu, my na małym, a zawsze łatwiej gra się z kontry. Jednak w meczach z Odrą Opole czy GKS-em Katowice nadziewaliśmy się na nie w bardzo małym stopniu, albo w ogóle, nie licząc końcówki meczu z Odrą, gdy graliśmy w osłabieniu. To ciężka, wymagająca praca, żeby bronić się inaczej niż całym zespołem w „szesnastce”, przed wrzutką w pole karne, a bardzo wysokim wychodzeniem do przeciwnika, reagowaniem na próby długiego podania. W zasadzie ciągłym reagowaniem – do przodu, do tyłu. Potrzeba do tego dobrego przygotowania i komunikacji, to jest ćwiczone praktycznie codziennie.
Co się dzieje z Costą Nhamoinesu? Czy prawdą jest, że rozważacie rezygnację z tego zawodnika, bo nie jest on przygotowany do rywalizacji w 1. lidze?
Przybył do nas po długim okresie bez gry w piłkę. Ostatnie mecze rozgrywał na początku roku. Jest zawodnikiem bardzo doświadczonym, o dużych umiejętnościach, ale też zaawansowanym wiekowo. Dochodzi do tego nieprzygotowanie do sezonu i pojawiły się drobne urazy. W tej chwili też leczy uraz i trudno mi powiedzieć, kiedy będzie zdrowy i gotowy do treningu, a także kiedy będzie w odpowiedniej formie. Co do plotek – ja ich nie słyszałem, trzeba się o nie zapytać dyrektora sportowego.
Czyli na najbliższy tydzień, w którym zagracie dwa spotkania i tempo się nasili, można patrzeć optymistycznie, bo sytuacja kadrowa jest lepsza?
Sytuacja jest już troszeczkę lepsza. Kilku zawodników rozpoczęło treningi po kontuzjach dopiero w tym tygodniu, ale rzeczywiście jest lepiej niż 2-3 tygodnie temu. Patrzymy jak zawsze, optymistycznie na każde spotkanie.
Dwa słowa o nowym transferze: Michał Janota zawodnikiem Podbeskidzia. Piłkarz pasujący do stylu pana zespołu, ale też nieprzygotowany.
Pierwszy raz mieliśmy go na treningu, ma zajęcia bez piłki, bo przechodzi rehabilitację po drobnym zabiegu. Tak jak zauważyliście – długo nie grał, chociaż nie tak długo jak Costa, bo jeszcze w czerwcu grał mecze w Australii. Przejdzie serię testów wydolnościowych i zobaczymy, na jakim jest etapie. Zostanie mu rozpisany indywidualny tok treningów, oprócz zajęć z grupą. Za kilka dni będziemy mądrzejsi, ale tak – to zawodnik, który do nas pasuje. Doda jakości, której troszeczkę brakowało, wniesie balans i doświadczenie. Liczymy, że jego powrót do pełnej dyspozycji będzie szybki.
ROZMAWIALI WESZŁOPOLSCY
fot. Newspix