Jeśli kibic Realu Madryt włączył pierwszy mecz sezonu w 46 minucie, jego nastrój jest zapewne szampański. Nie widział i nie słyszał o żadnych problemach, zobaczył za to maszynkę, która zgarnia trzy punkty w świetnym stylu. Jeśli jednak fan “Królewskich” oglądał mecz z Deportivo Alaves od początku, to wie, że choć wynik na tablicy jest prawie idealny, droga do tej wygranej nie była wcale łatwa.
To wręcz szokujące, jak dużą różnicę odnotujemy, gdy przyjrzymy się pod lupą postawie Realu w obydwu połówkach. Tekst o męskich słowach w szatni jest trochę nadużywany, więc go sobie darujemy. Niemniej jednak w przerwie z “Królewskimi” stało się coś dobrego, bo na drugą część meczu wyszli napakowani jak kabanosy. A to szybko przyniosło kolejne trafienia.
Bezbarwna pierwsza połowa
Po jednym celnym strzale w 45 minut. Na tyle stać było obydwie strony w pierwszej odsłonie tego starcia. Można było czuć lekki niedosyt, bo w przypadku Realu celna próba dotyczy strzału Garetha Bale’a z rzutu wolnego. Było to bowiem uderzenie bardziej na sztukę niż jakaś konkretna szansa, tylko ładunek w środek bramki. Można było odnieść wrażenie, że tercet Bale – Benzema – Hazard wręcz się neutralizuje. Każdy z nich próbował czegoś innego, a w konsekwencji niewiele to dawało. Optymiści powiedzieliby, że cieszy ich aktywność Belga, który wyszedł dziś w wyjściowym składzie. Ale zaufanie Carlo Ancelottiego można było przypieczętować choćby przetestowaniem Pacheco, bo okazji ku temu Hazardowi nie brakowało. Tymczasem najgroźniejszą szansę mieli gospodarze. Strasznie pogubili się zawodnicy Realu w końcówce pierwszej części spotkania.
- niezbyt dobrze zachował się Nacho
- w jego ślady poszedł Lucas Vazquez
- gospodarze nie wykorzystali okazji, przenosząc piłkę nad poprzeczką
Zrobiło się kontrowersyjnie, bo przez chwilę sędziowie analizowali zagranie ręką Vazqueza. Było ono ewidentnie, ale przecież nie każda ręka we własnej “szesnastce” to karny. Tak było i tym razem, bo werdykt końcowy to nieumyślne zagranie obrońcy Realu i brak “jedenastki” dla gospodarzy. I można się przychylić do takiej interpretacji arbitra.
Pięta Hazarda, dublet Benzemy
Po przerwie pierwszym, który dał sygnał do ataku, był Karim Benzema. Francuz do tej pory zaliczył tylko jeden strzał, ale nie było to zbyt dobre uderzenie. Po zmianie stron błyskawicznie się poprawił, wykańczając akcję rozpoczętą przez Garetha Bale’a. Spory udział w niej miał także Eden Hazard, który obsłużył Francuza podaniem. I zrobił to w bardzo efektowny sposób.
https://streamable.com/mdwpv8
Skoro zaczął się koncert, to dołączali do niego kolejni tenorzy. Bramka Nacho? Kapitalna, tak jak i ciasteczko posłane w pole karne przez Lukę Modricia. Chorwat posłał precyzyjne dośrodkowanie, kolega z zespołu zamknął je widowiskowym strzałem z powietrza i Real bardzo szybko zyskał przewagę, którą ciężko już wypuścić z rąk. Zresztą “Królewscy” nie mieli takich planów, bo sześć minut później dublet skompletował Benzema. Tym razem było przy tym trochę gimnastyki – najpierw przyblokował go obrońca, potem refleksem błysnął Pacheco, który odbił pierwszą próbę. Ale przy dobitce francuski napastnik był bezbłędny.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1426656441423761408
CASHBACK 500 PLN NA START, CASHBACK BEZ KOŃCA I EARLY PAYOUT – TYLKO W FUKSIARZ.PL!
Eder Militao zapaskudził święto
Jedyną rzeczą, która mogła popsuć ten wieczór fanom “Królewskich” była pomyłka Edera Militao. Brazylijski obrońca ewidentnie zawalił, próbując podać piłkę do bramkarza. Thibaut Courtois próbował ratować sytuację i powstrzymać Johna Guidettiego, który szarżował na jego bramkę, ale faulował rywala. Przewinienie bezdyskusyjne – piłkarz Deportivo został trafiony w biegu, więc piłkę na 11 metrze ustawił Joselu i zrobiło się 3:1. Oczywiście dystans dzielący obie strony wciąż był spory i nie pomógł go zniwelować nawet fakt, że gospodarze wzięli się do roboty. To sprawka dwóch gości:
- wspomnianego już Guidettiego
- oraz Mamadou Louma, czyli innego zmiennika
Rotacje trochę ożywiły Deportivo, ale rywale Realu i tak mieli pecha, bo i Carlo Ancelotti trafił z rotacjami. Wynik meczu ustalił Marcus Vinicius, który pomógł Davidowi Alabie zanotować pierwszą asystę w nowym zespole, bezbłędnie pakując piłkę do siatki z bliskiej odległości. Real wygrał 4:1 na wyjeździe, więc brawa mu się należą. Warto dodać, że należą się one także Casemiro, który był cichym bohaterem tego spotkania. Chyba jako jedyny zagrał dwie dobre połowy, dyrygując drugą linią. Zapowiada się na to, że będzie to kozacki sezon w wykonaniu brazylijskiego pomocnika.
Deportivo Alaves – Real Madryt 1:4 (0:0)
Joselu 65′ – Benzema 48′, 62′, Nacho 56′, Vinicius 90+3′
fot. Newspix