Łzy Leo Messiego

redakcja

Autor:redakcja

08 sierpnia 2021, 13:53 • 6 min czytania

To nie była zwyczajna konferencja prasowa. Przed stadionem zebrał się tłum kibiców, w siedzibie klubu zgromadzili się piłkarze, sztab, działacze i inne znane osobistości. Wszyscy czekali na jeden moment – aż na mównicę wejdzie Leo Messi. Panujący nastrój, wystawione wszystkie puchary, które Argentyńczyk wywalczył z FC Barceloną – wszystko jednoznacznie wskazywało na to, że za chwilę zawodnik oficjalnie pożegna się ze wszystkimi. Że dojdzie do momentu, którego nikt nie potrafił nawet sobie wyobrazić. Wreszcie żywa legenda klubu ze łzami zabrała głos. Nie była w stanie ukryć ogromnego wzruszenia i emocji. Gdy opanowała nerwy, potwierdziła, że z bólem serca musi rozstać się z Blaugraną.

Łzy Leo Messiego
Reklama

Tak naprawdę ostatnia konferencja z udziałem prezydenta klubu Joana Laporty rozwiała wszelkie wątpliwości. Obdarła ze złudzeń fanów, którzy liczyli na to, że czwartkowy komunikat klubu to element gry, mającej na celu wymuszenie zmiany obowiązujących regulacji w zakresie limitu wynagrodzeń w LaLiga. Bez zbędnych ceregieli przyznał, że FC Barcelona jest bowiem w jeszcze gorszej sytuacji finansowej niż przypuszczano. Wyraźnie dał do zrozumienia, że na tę chwilę zwyczajnie nie stać Blaugrany na kontrakt Messiego. Natomiast dziś cały świat z zainteresowaniem i ogromną ciekawością oczekiwał na odniesienie się do sprawy wieloletniego kapitana klubu.

Czy sternik Dumy Katalonii mówił prawdę w kwestii przyczyn jego odejścia? Rzeczywiście główny wpływ na decyzję Messiego było twarde stanowisko LaLigi, która – ze względu na zadłużenie klubu – nie pozwoliła na to, by pensja zawodnika wynosiła 20 milionów euro netto rocznie?

Reklama

„Wraz z rodziną byliśmy przekonani, że zostaniemy w naszym domu. Taki był plan”.

Zanim gwiazda odpowiedziała na pytania dziennikarzy, wygłosiła monolog. Messi podkreślił, że nie miał zamiaru opuszczać Barcelony, bo stanowi dla niego prawdziwy dom. Z jego słów można wywnioskować, że komplikacje pojawiły się tuż przed podpisaniem nowej umowy i jest wyraźnie zaskoczony takim nagłym zwrotem akcji. – W ostatnich dniach myślałem, co mógłbym powiedzieć. Z tym że nic nie przychodziło mi do głowy. Czuję się przyblokowany. Jest to dla mnie piekielnie trudne. Po tylu latach… W zeszłym roku byłem przekonany o odejściu. Teraz wraz z rodziną byliśmy przekonani, że chcemy zostać w naszym domu. Taki był plan… a dzisiaj muszę się pożegnać, po całym życiu spędzonym tutaj. 

Dodał: – Przyjechałem jako trzynastolatek. Wyjeżdżam po 21 latach, z żoną, trójką dzieci argentyńsko-katalońskich. Ale wrócę do tego miasta. To mój dom. Obiecałem to mojej rodzinie. Przeżyłem tu mnóstwo cudownych chwil. Nie mógłbym być bardziej dumny z tego, co udało się osiągnąć. Nigdy nie wyobrażałem sobie pożegnania z Barceloną. Nie chciałem tego robić. Wolałbym rozstać się z kibicami na trybunach, po raz ostatni usłyszeć ich owację… Tęskniłem za nimi. I będę tęsknić.  Jestem wdzięczny za wszystkie ciepłe uczucia przez te lata. Mam nadzieję, że pewnego dnia wrócę i będę częścią tego klubu, że będę mógł się w czymś przydać, by Barcelona dalej była najlepsza na świecie. Na pewno zapominam teraz wiele rzeczy, które chciałbym powiedzieć. Nie jestem w stanie myśleć. 

„Przez LaLiga nie udało się dopiąć nowego kontraktu”.

Media rzecz jasna potem poruszały głównie kwestie zakulisowych negocjacji z Joanem Laportą. Argentyńczyk dobitnie przekazał zebranym , że klub zrobił wszystko, by zatrzymać go. Ale, tak jak powiedział wcześniej prezydent Blaugrany, wpływ na ostateczną decyzję miały przepisy władz rozgrywek ligi hiszpańskiej.

– Wracałem z Ibizy z myślą, że przyjeżdżam podpisać nowy kontrakt z Barceloną. Wszystko było dogadane. Zrobiłem wszystko, co mogłem, by zostać. Laporta też. Ale ze względu na reguły LaLiga nie dało się tego dopiąć. I tyle. Rok temu chciałem odejść. Teraz chciałem zostać. Po wyborach spotkałem się na kolacji z prezydentem, rozmawialiśmy i byłem dość przekonany, że zostanę. Kontrakt nigdy nie był problemem. Potem stało się to, co się stało. Nie dało się nic zrobić. Wiedzieliśmy, jakie były nasze plany. Klub zrobił wszystko, co możliwe. Słyszałem o mnie wiele rzeczy.  Natomiast mogę cię zapewnić, że klub, Laporta i ja zrobiliśmy wszystko, by zostać. Rok temu nie chciałem, powiedziałem to szczerze. Teraz chciałem, ale się nie udało –  z żalem wyznał Leo Messi.

Odpowiedział też na pytanie, czy naprawdę istniała możliwość obniżenia pensji do poziomu, który pozwoliłby Barcelonie zmieścić cię w limicie? – Obniżyłem już pensję o 50%. Plotki o prośbie o obniżenie o kolejne 30% to kłamstwo. Mówi się wiele nieprawdziwych rzeczy. Po prostu nie było możliwe zrobienie tego wszystkiego.

*

Zatem, o co chodziło dokładnie w tym całym sporze z władzami rozgrywek? Zacznijmy od początku. Otóż LaLiga osiągnęła porozumienie z funduszem inwestycyjnym CVC. Oznacza to, że do rozgrywek i klubów trafi 2,7 miliarda euro. Jeśli chodzi o Barcelonę, miała ona otrzymać z tego tytułu ponad 250 milionów euro. Ta suma miałby zagwarantować, że włodarzom uda się dopiąć kwestię przedłużenia umowy z Leo Messim. Z tym że przy wydatkowaniu tych środków klub musiałby dostosować się do ściśle określonych warunków: 70% kwoty ma zostać przeznaczone na infrastrukturę, 15% na refinansowanie długów i strat spowodowanych przez pandemię, a kolejne 15% na kadrę. Barcelonie zostałoby około 40 milionów euro, co podobno wystarczyłoby na zarejestrowanie Leo Messiego.

W czym tkwił problem? Oznaczałoby to, że na blisko 50 lat Barca straciłaby 10 procent z tytułu praw audiowizualnych. Czyli kolejne zadłużenie klubu. A dokładnie, że wraz z przyjęciem „pożyczki” musiałby zrezygnować z projektu Superligi. Javier Tebas, szef LaLiga, wprost napisał na Twitterze, że trzy tygodnie temu doszło do spotkania z Joanem Laportą i w pewnym uproszczeniu „propozycja” wyglądała następująco: albo Superliga, albo kasa od CVC i możliwość zarejestrowania Argentyńczyka. Władze klubu jednak wycofały się z podpisania umowy inwestycyjnej.

Nie wiem. Wiem jedynie, że przez ligę i przez dług klubu nie udało się podpisać umowy. Nie mam nic do powiedzenia Tebasowi, nigdy nic mu nie mówiłem. Kiedy się spotykaliśmy, wymienialiśmy tylko kilka zdań. Nie mam z nim żadnego problemu – Leo Messi skomentował działania szefa LaLiga.

„Jest taka możliwość, ale na razie nie doszedłem z nikim do porozumienia”.

Oczywiście nie mogło zabraknąć pytań o stan negocjacji z PSG. Zawodnik stwierdził zaś, że nie wszystko w tej sprawie jest przesądzone. A pogłoski o tym, że lada moment trafi do Paryża, są na ten moment wyolbrzymione. Choć nie ukrywał, że prowadzi rozmowy z działaczami ekipy z Parku Książąt.

 – Jest taka możliwość, ale na razie nie doszedłem z nikim do porozumienia. Po komunikacie odebrałem wiele telefonów, kluby interesują się mną. Potwierdzam jednak, że rozmawiamy – powiedział Argentyńczyk.

Jeden z dziennikarzy zwrócił uwagę na to, że piłkarz spędził wakacje w gronie zawodników z PSG. Messi od razu wyjaśnił, że to nie żadnego związku z obecną sytuacją. – To zupełny przypadek. Dużo o tym mówiono, ale spotkaliśmy się wieczorem. Ney do mnie zadzwonił, powiedział, że był na Ibizie, potem dołączyło kilka osób, Verratti też był tam obecny. To było zdjęcie tamtej chwili. Oczywiście żartowano, żebym przyszedł do Paryżan, lecz zupełny przypadek. Nic za tym nie stoi.

***

To była bardzo smutna, chwytająca ze serce konferencja. A więc wszystko jasne – Leo Messi oficjalnie pożegnał się z klubem, w którym występował – licząc z zespołami młodzieżowymi – przez 21 lat.

Nastąpił koniec pewnej epoki.

źródło transkrypcji: fcbarca.com, Jakub Kręcidło (Canal Plus Sport)

Najnowsze

Reklama
Reklama