Reklama

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

Leszek Milewski

Autor:Leszek Milewski

05 sierpnia 2021, 17:53 • 6 min czytania 16 komentarzy

Pamiętacie wyraz twarzy, jaki miał John Coffey z “Zielonej mili”, oglądając puszczony mu film? No cóż, może nie miałem aż takiej miny oglądając mecz Dinamo Zagrzeb – Legia Warszawa. Ale nie zmienia to faktu, że oglądało mi się ten mecz przyjemnie.

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

A co jeśli mamy problem z chwaleniem w polskiej piłce? Co jeśli każda pochwała wzbudza automatyczne podejrzenie? A co jeśli krytyka, tak w ogóle, jest łatwiejsza, bardziej nośna? Na krytyce trudniej się poślizgnąć, krytyka zawsze jest w najgorszym wypadku czepianiem się, ale naznaczonym troską. Pochwała z urzędu jest podejrzana, szuka się drugiego dna, poza tym można wyjść na naiwniaka, można wyjść na zwolennika zadowalania się byle czym.

Sam jestem wrogiem minimalizmu, tak w piłce, jak w życiu. Wiem, jakie są płynące z niego rozliczne zagrożenia.

Ale też nie dajmy się zwariować.

Legia Warszawa zremisowała mecz na Dinamie Zagrzeb. Zremisowała mecz o stawkę, o stawkę zresztą całkiem konkretną, bo pucharową, dającą wymierne finanse, dającą ekspozycję każdemu piłkarzowi.

Reklama

Dinamo Zagrzeb aktualnie ma ranking 44.500, o jakim jakikolwiek polski klub od lat może tylko pomarzyć. Gdy Legia swego czasu dobiła do 28.570, było to niemal święto narodowe. Ranking Dinama plasuje go na 33 miejscu w Europie. Tuż za Sportingiem Lizbona. Przed Slavią, Olympiakosem Pireus, CSKA Moskwa. O takich ekipach jak Monaco czy Lazio nie mówię, oni nie zawsze grają w pucharach, więc ten ranking bywa chwiejny – Dinamo natomiast wygląda dobrze także na tle tych, którzy wchodzą do pucharów rok w rok.

Dinamo Zagrzeb w tym roku, nie pięćdziesiąt lat temu, zameldował się w ćwierćfinale Ligi Europy. O takim wyniku również jakikolwiek polski klub może tylko pomarzyć. Dinamo po drodze zezłomowało na tym właśnie stadionie Tottenham 3:0. Co więcej, dziesięciu z jedenastu piłkarzy, którzy wyszli tego dnia za Spurs, tworzyło wyjściowy skład na Legię Warszawa. Brakło tylko i aż Ademiego. Odnotujmy jednak, że Ademi też wciąż jest w Dinamie, bo ta drużyna, w stosunku do znakomitego wyniku z zeszłego sezonu, nie została rozprzedana. Być może zostanie, ale na razie nie została. Odszedł Josko Gvardiol, natomiast, jak pokazuje choćby wspomniany mecz z Kanem i spółką, aż tak kluczowym graczem nie był. Ważniejszym był Orsić, który Tottenhamowi strzelił trójkę, Legii nic.

Dinamo Zagrzeb na Euro posłało:

  • – Mario Gavranovicia
  • – Arijana Ademiego
  • – Stefana Ristovskiego
  • – Dominika Livakovicia
  • – Mislava Orsicia
  • – Bruno Petkovicia
  • – Wspomnianego, sprzedanego juz Josko Gvardiola
  • – Lukę Ivanuseca

Ośmiu piłkarzy – daleko do rekordu Chelsea, która posłała piętnastu. Ale ośmiu posłała też na Euro Barca, ośmiu posłał Inter czy Liverpool. No i my się cieszyliśmy z dobrej gry Juranovicia, epizodów Pekharta, ale chłopaki z Dinama znaczyli na tym turnieju po prostu nieporównywalnie więcej. Taki Orsić wchodzący z Hiszpanią, strzelający gola, robiący asystę. A Gavranović, jeden z bohaterów najlepszego meczu turnieju, Francja – Szwajcaria, który w Dinamie siedzi sobie na ławce?

A raczej gra w Dinamie B, które rywalizuje w lidze. Bo Dinamo w swoich rozgrywkach ma ten komfort, że w zasadzie funkcjonują tu dwie drużyny. Jedna gra w pucharach, druga w rozgrywkach ligowych. Pamiętam ten czas, gdy Damian Kądzior wykręcał znakomite liczby w ligowym Dinamie, a w Lidze Mistrzów ani minuty. Przyczyna jest właśnie taka – Dinamo ma arcyszeroki skład, w zasadzie pewnie jest mokrym snem wszystkich trenerów z naszej części Europy, tak chcieliby mieć to poukładane, przygotowane na puchary. Dinamo ligowe z Dinamem pucharowym oczywiście się przenika, ale różnice potrafią być spore.

Dinamo jest w przededniu rozbicia transferowego banku. Już zainkasowali dwadzieścia milionów za Gvardiola, a za chwilę Majer czy Ivanusec mogą iść za porównywalne pieniądze. Gdyby chcieli spieniężyć Petkovicia czy Livakovicia – zero problemu, z miejsca kwota wyższa, niż rekord transferowy Ekstraklasy.

Reklama

Mogę tak wymieniać i wymieniać, mogę podkreślać i podkreślać, ale wszystko sprowadza się do jednego:

Naprawdę powinno wybrzmieć, z kim remis zrobiła Legia. My lubimy po takim wyniku deprecjonować rywala, bo w sumie nie zagrał tak dobrze, no to też co to za sztuka z nim zremisować. Jakby był naprawdę dobry, to by wygrał, skoro nie wygrał, to cienkie bolki, i nie ma się nad czym zachwycać.

Błędne koło.

Legia wywiozła remis z terenu rywala ogranego w pucharach, mającego drużynę pełną łakomych kąsków. Co mi się jednak podoba najbardziej, to że według mnie, zwyczajnie na ten remis zasłużyła. Zapracowała dobrą grą. Jasne, miała trudne momenty, jasne, Boruc zdarł gardą krzycząc, żeby może łaskawie kogoś jednak pokryć przy strzale z dystansu. Ale też nie było oblężenia. Były piętnastominutowe zrywy Dinama na początku połów. Poza tym jednak były wrzutki i strzały zza szesnastki – bywało, że kapitalne, czego dowodem gol Petkovicia czy bomba Majera. Ale nie było tak, że technicy z Dinama wrzucali co i rusz na karuzelę legionistów.

To nie był remis spod znaku obrony Częstochowy i litanii do świętej panienki. Legia stworzyła swoje sytuacje, Legia fajnie potrafiła poklepać. Ta sytuacja, gdzie legioniści zagrywali sobie na luzie główkami w polu karnym Dinama? A czysta sytuacja wypracowana Juranoviciowi? Co gdyby Emreli zabrał się z piłką pod koniec pierwszej połowy, zamiast przepuszczać ją do nikogo? Co gdyby Lopes nie zgrywał głową do Emrelego, tylko próbował kończyć (sytuacja, w której był spalony, I połowa)?

Naprawdę to nie jest tak, że Legia nie grała nic, albo jakieś toporne lagowanie, a potem wszedł Muci i mocno kopnął.

Krytykujemy, jak jest co krytykować.

Doceńmy, jak jest co docenić.

A tu taka defensywa: zestawienie Jędrzejczyk, Wieteska, Nawrocki. Dwóch kuzynów, z których dżem potrafił zrobić Brown Forbes, a nie Petković, i zeszłoroczny rezerwowy Warty. A tu momentami imponująco zamykali przestrzenie. Ratowali może w ostatniej chwili, ale w ostatniej chwili w piłce to wciąż na czas.

Dla mnie Dinamo wciąż jest faworytem, bo to na ten etap rozgrywek naładowany jak kabanos zespół. Mogą przyjechać i spokojnie wygrać. To oni będą prowadzić grę, nie mam wątpliwości. To po ich stronie są indywidualności.

Ale jeśli odpadną, to cóż, z zespołem po prostu mocniejszym. Natomiast chciałem od Legii, by zaczęła boksować powyżej swojej wagi, i to też jej się zdarzyło w Zagrzebiu. Nie posłała na deski, ale stoczyła wszystkie rundy swojego pojedynku, ustała, nie miała rozciętego łuku brwiowego. Jakkolwiek się ten dwumecz nie skończy, to spotkanie wypada docenić jako coś osobnego, a i dobrze rokującego na pucharową jesień.

***

W temacie przełożenia meczu Legii z Zagłębiem nie wypowiedzieli się już tylko Papież Franciszek oraz Abraham Lincoln, a ten drugi tylko dlatego, że nie żyje.

Wypowiem się i ja:

Jestem za przełożeniem tego meczu. Ale jestem też za jakąś poważną, sensowną debatą, która wypracowałaby jakieś trwałe porozumienie w tej sprawie. Kto chce, niech otwiera szampana, że się udało, ale to rozwiązanie na chybcika. Przydałoby się tu coś trwałego, przewidywalnego, co też przecież pomogłoby samym szkoleniowcom pucharowiczów poplanować to i owo.

Przecież chodzi tylko o te newralgiczne pierwsze tygodnie sezonu, bo eliminacje to nasz żywioł, na którym albo płyniemy, albo giniemy. Jeśli jesteśmy w stanie z góry, wobec wszystkich pucharowiczów zaplanować jakieś stanowisko, akceptowalny kompromis – to byłoby rozwiązanie, by tak rzec, dojrzałe.

***

Jak coś polecam też Q&A, które nagraliśmy z Kubą Olkiewiczem. Wybiegamy daleko poza sprawy piłkarskie.

Leszek Milewski

Ekstraklasa. Historia polskiej piłki. Lubię pójść na mecz B-klasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Felietony i blogi

Komentarze

16 komentarzy

Loading...