285 dni. Szmat czasu. Ale tyle musiał pauzować Virgil van Dijk przez kontuzję. Ile ważnych spotkań go ominęło, Euro chociażby, naprawdę można było się za nim stęsknić. Natomiast w końcu wrócił i grał wczoraj w sparingu z Herthą (3:4).
Nie całe spotkanie, ale zameldował się na boisku w 69. minucie. Trzeba spokojnie podchodzić do tego powrotu, bo nie po to facet tyle czekał, żeby teraz wrócić dzień za szybko.
Sam piłkarz stwierdził: – 285 dni temu rozpocząłem podróż powrotną na boisko. Trudno jest mi wyrazić uczucia. Najważniejsze jest dla mnie stwierdzenie, że czuję się błogosławiony, iż otrzymałem wsparcie tak wielu ludzi. Chirurgowi, moim fizjoterapeutom, trenerom, całemu sztabowi, którzy byli ze mną od samego początku. Moim kolegom z drużyny za dodawanie energii i trzymanie głowy w górze. Kibicom za miłość, wsparcie, słowa zachęty. A przede wszystkim rodzinie, bo bez niej byłbym nikim. Dziękuję.
Fot. Newspix