Być może zabijemy marzenia niektórych kibiców Manchesteru United o stworzeniu najlepszego duetu stoperów w Premier League, ale na początku trzeba postawić sprawę jasno. Gdyby mieć do wyboru 35-letniego Ramosa i 28-letniego Varane’a, jako pierwszy w naszej drużynie wylądowałby hiszpański obrońca. Ale to nie jest tekst o nim, dlatego skupmy się na Francuzie, o którym mówi się, że to wielki transfer. Na papierze – jak najbardziej. Gwiazdorski format, wielkie i utytułowane nazwisko z galaktycznego klubu. W pewnym okresie uważany za jednego z najlepszych w swoich fachu na świecie, ale dzisiaj piłkarz, który spuścił z tonu. To już nie taki oczywisty game-changer, jak niektórym może się wydawać.
Patrząc na aktualny rynek środkowych obrońców w Europie, Raphael Varane byłby na szczycie listy życzeń każdego topowego klubu. Jasne, co do tego nie ma wątpliwości. Łatwo jednak zachłysnąć się samą aurą wokół piłkarza, która akurat w tym przypadku jest wyjątkowa. Mówimy o mistrzu świata, 79-krotnym reprezentancie Francji i czterokrotnym zdobywcy Ligi Mistrzów. O kimś, kto kilka sezonów temu współtworzył kapitalną parę stoperów z Sergio Ramosem, na którą patrzyło się z zazdrością. Tyle że to już było i nie ma pewności, że wróci więcej.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Ogółem ten ruch należy umieścić w dwóch kontekstach. Z jednej strony szukamy łyżki dziegciu w beczce miodu, bo są ku temu powody, ale z drugiej Manchester United zrobił absolutnie hitowy transfer. Transfer potrzebny. Taki, jakie musi robić, żeby pracować nad statusem jeszcze większego klubu stojącego na półce Manchesteru City czy Bayernu Monachium. Tak więc w założeniu jest to mariaż, który obu stronom może wyjść na dobre. Bo zarówno jedna, jak i druga potrzebuje skoku na wyższy pułap.
Ale dobra, teraz kilka słów o samym Francuzie.
Varane, czyli niedosyt ostatniego piętra
Na dobrą sprawę Varane nigdy nie dosięgnął najwyższego pięterka. Nie ugruntował swojej pozycji nawet mimo drużynowych sukcesów na tyle, żeby powiedzieć o nim bez zawahania, że jest numerem jeden wśród obrońców. Nawet w swoim prime był bardziej rozpatrywany jako genialny partner Ramosa, nie pojedyncza jednostka, która potrafi pozytywnie wpłynąć na innych wokół. Ot, to nie jest odkrycie Ameryki, że Francuz bez starszego kolegi u boku wyraźnie tracił na wartości. Co do umiejętności piłkarskich – wszystko się zgadzało. Po dziś dzień trudno jest do czegoś się przyczepić, bo mówimy o piłkarzu, który każdą cechę potrzebną w roli stopera ma na bardzo wysokim poziomie.
Szybkość? Bezcenna. Gra głową? Wielki atut. Paleta działań defensywnych? Szeroka i skuteczna. Wyprowadzenie piłki? Do pewnego momentu nie powalało, ale z biegiem lat spędzanych w Realu podania wskoczyły na dobry pułap. Tak naprawdę jedyną rzeczą, o jaką można było się przyczepić do Varane’a, jest jego agresywność. Właściwie to jej braki, bo 28-latek nie jest znany z tego, że potrafi ostro zameldować się rywalowi ciałem w ciało. To nie jego styl, nie jego bajka. Czarną robotę przede wszystkim wykonywał Ramos.
Podobne wątpliwości można mieć względem wartości wolicjonalnych. Varane nie jest liderem defensywy, nie pociągnie za sobą reszty, nie poustawia po kątach. Kibice Realu doskonale wiedzą, że ten mały defekt dawał się we znaki, kiedy Francuz w jakimś meczu miał wejść w buty głównego dowodzącego. Popełniał wtedy więcej błędów, nie mógł skupić się na tym, co robi najlepiej. Zachowując odpowiednie proporcje, Varane potrzebuje swojego Kamila Glika, żeby grać na optimum możliwości. Niewykluczone, że właśnie dlatego być może nigdy nie będziemy postrzegać go tak jak Virgila van Dijka, na którego przed kontuzją nie było mocnych. Wraz z odejściem Ramosa z Realu stało się pewne, że pozostanie w hiszpańskim klubie dałoby więcej kłopotów w rozwoju kariery niż korzyści. Bo tak, drodzy kibice „Czerwonych Diabłów”, Varane był na fali wznoszącej jakieś kilka lat temu, szczególnie po mundialu w Rosji. Potem – zjazd.
Dlatego też transfer do Manchesteru United to nowy kurs, który Varane obrał po to, żeby nie wpaść w przeciętność. Ostatnie kilkanaście miesięcy dla Francuza to stagnacja, błędy kosztujące bramki i generalnie obraz piłkarza, który marnuje swój potencjał na bycie wielkim.
Varane i Manchester United – rozsądny mariaż
Tutaj wszystko się zgadza, jest logicznie. Varane potrzebował zmiany środowiska, żeby pobudzić jeszcze własny rozwój. Nie mowa przecież o starym zawodniku, przed nim śmiało przynajmniej pięć lat na topowym poziomie, jeśli planów nie pokrzyżują kontuzje. W Realu krok naprzód byłby już raczej niemożliwy, bo sam klub jest w dość dziwnym miejscu w swojej historii, po prostu nie najlepszym. Biorąc pod uwagę wyłącznie fakt postępu jako całego klubu w tej chwili, nie powiedzielibyśmy, że „Królewscy” stoją wyżej niż Manchester United. Stąd dzisiaj, po takich wzmocnieniach jak Varane czy Sancho, w przypadku bezpośredniego starcia trudniej byłoby wskazać faworyta. Ba, nie byłby nim Real.
Co można powiedzieć na pewno – Varane potrzebuje takiego miejsca na ziemi jak Manchester, a Manchester United potrzebuje takiego piłkarza. Słowem: gościa, który ma w sobie gen zwycięzcy. Klaruje się tutaj analogia do Sergio Ramosa i jego przejścia do PSG. Tam też chodziło o wzmocnienie składu wielką postacią, zaprawioną w bojach, wielce utytułowaną. Mimo że mówimy o dwóch różnych kierunkach i piłkarzach w różnym wieku – oba kluby dokonały ruchów idealnie pod nie skrojonych. W PSG bowiem brakuje lidera w defensywie, a w Manchesterze United kogoś, kto w szybkim tempie może znów stać się jednym z najlepszych na swojej pozycji. Po prostu obrońcy, który z miejsca budzi wielką ekscytację. Tym razem ramię w ramię w Maguire’em, który będzie brylował tym, czego nie posiada Varane. Jakkolwiek to zabrzmi, ale jak najbardziej ma sens – Anglik ma to coś, żeby dyrygować Francuzem. Taka hierarchia, odrzucając na bok różnicę w prestiżu nazwisk, powinna dać mistrzowi świata z 2018 roku wiele dobrego.
Czy można mieć jakieś obawy? Pewnie.
Wskazał je Rio Ferdinand, mówiąc, że styl gry Varane’a może gryźć się z tym, jaka intensywność panuje na Wyspach. Jak często padają dośrodkowania, ile ogółem się dzieje, czyli więcej niż na hiszpańskich boiskach, i jak twardym trzeba być w defensywie. To ziarno niepewności nie jest pozbawione sensu, niewykluczone, że Varane będzie miał problem z adaptacją do innych warunków. Wiecie, jak taki żołnierz prowadzący wojnę w okopach w 1918 roku, którego przeniesiono do bardziej bezpośrednich realiów II wojny światowej. Może nie być łatwo, ale więcej argumentów jest jednak za tym, że Varane będzie na tle Premier League kozakiem.
Fot. Newspix