Dla Krzysztofa Piątka miniony sezon nie był szczególnie udany. Raptem kilka przebłysków formy, jego naprawdę udane występy można policzyć na palcach jednej ręki. Na domiar złego na finiszu rozgrywek odniósł poważną kontuzję kostki, która wyeliminowała go z udziału na Euro 2020, ale również z okresu przygotowawczego i pierwszych kolejek nowej edycji Bundesligi. Nie może zatem dziwić, że “Stara Dama” wzmocniła linię ataku, a polskiemu napastnikowi przybył konkurent do gry w pierwszym składzie. Berlińczycy skorzystali z okazji i zakontraktowali Stevana Joveticia. Czy rzeczywiście oznacza to kłopoty dla naszego reprezentanta?
Największym zmartwieniem – mimo wszystko – jest przedłużająca się rekonwalescencja. W optymistycznym wariancie powrót Krzysztofa Piątka do rywalizacji nastąpi dopiero w połowie września. Trudno spodziewać się, by z marszu wszedł do grania i od razu uraczył kibiców swoją dobrą dyspozycją. No, niewesoło wygląda jego sytuacja.
Wprawdzie kilka dni temu Jhon Cordoba opuścił stołeczny klub na rzecz FK Krasnodar, lecz zbytnią naiwnością było wierzyć, że pion odpowiedzialny za transfery nie sprowadzi nikogo na jego miejsce. Szkoleniowiec Herthy, Pal Dardai, miałby wówczas maksymalnie ograniczone pole manewru w przypadku osady pozycji napastnika. Może i David Selke, który powrócił z półtorarocznego wypożyczenia do Werderu Brema, w sparingach prezentuje się przyzwoicie. Może i w zmaganiach ligowych nieraz namacalnie wspomoże zespół. Tyle że raczej nie okaże się gwarantem dużej liczby bramek.
Zostań Fuksiarzem i zarejestruj się TERAZ!
Stevan Jovetić to solidna marka. Nazwisko, owszem, uznane w europejskim futbolu, umiejętności nie od parady. Nie ma co do tego wątpliwości, że jest półkę wyżej od niemieckiego napastnika. Ale Czarnogórzec nie wjeżdża do Berlina na białym koniu. Nie przybywa w szczycie formy, po bardzo owocnym okresie. W ostatnich latach częściej meldował się w gabinetach lekarskich niż na murawie.
Krzysztof Piątek wcale nie musi aż tak bardzo drżeć o pozycję w drużynie.
Hertha sprowadziła piłkarza-szklankę
Ambitny projekt “Big City Club” na tę chwilę u kibiców Herthy powoduje śmiech przez łzy. “Stara Dama” miała systematycznie czynić progres, miała przyciągnąć do siebie gwiazdy i zagościć w ścisłej niemieckiej czołówce, a finalnie przypominała wieżę Babel i niewiele zabrakło do tego, by w kompromitującym stylu pożegnała się z Bundesligą. Hojny inwestor, Lars Windhorst – według niektórych źródeł – wpakował już w klub ponad 400 milionów euro. Za taką kasę spokojnie można było w niedługim czasie stworzyć zespół walczący o europejskie puchary. Zamiast tego sprowadzono przepłaconych, przeciętnych w skali niemieckich rozgrywek piłkarzy. Dobrodziej klubu nie spalił pieniędzy w kominku – to za łagodne określenie. On urządził wielkiego ognisko, a sprzątanie popiołu jeszcze potrwa.
Akurat zakontraktowanie Stevana Joveticia nie jest obarczone wielkim ryzykiem. Wniesie jakość? Znakomity, nieoczywisty ruch. Rozczaruje? Rozwiążą umowę, wypłacą odprawę i pożegnają go bez żalu. Wszak przyszedł jako wolny zawodnik. Natomiast graniczy z cudem to, że wypełni dwuletni kontrakt bez absencji spowodowanej urazem. Ba, pół roku bez kontuzjii będzie zaskoczeniem. Jeśli szybko się rozsypie i po raz enty wyląduje na stole operacyjnym, działacze Herthy co najwyżej będą mogli wzruszyć ramionami.
Zostań Fuksiarzem i zarejestruj się TERAZ!
Swego czasu wielki talent. Wydawało się, że Czarnogórzec osiągnie znacznie więcej, a na dobrą sprawę, od czasów gry w Fiorentinie, jego kariera jest okupiona ciągłymi kontuzjami. Jasne, kluby w CV robią wrażenie. Z tym że przez długi czas woził się na łatce “młodego, uzdolnionego piłkarza”. Czas płynie nieubłaganie, a “JoJo” niedługo skończy 32 lata. I tak naprawdę nie wiadomo, czego oczekiwać od tego zawodnika. Miniony sezon był dla niego względnie udany, a to dlatego, że dopiero pod koniec pauzował z powodu kontuzji. Wreszcie rozegrał dużą liczbę spotkań (29), tylko głównie pełnił funkcję zmiennika – zaliczył 783 minuty w Ligue 1. Stąd też bilans sześciu bramek i asysta to relatywnie przyzwoite osiągnięcie. Sygnał, że może jeszcze coś zaoferować nowej drużynie.
Dość powiedzieć, że w ciągu czteroletniego pobytu w AS Monaco aż dziewięć razy borykał się z urazami, w tym przeszedł rehabilitację rekonstrukcji zerwanych więzadeł krzyżowych. Spokojnie mógłby napisać podręcznik dla studentów zgłębiających tajniki wiedzy ortopedycznej. Łącznie z powodu różnych kontuzji opuścił aż 90 spotkań ligowych, a liczba dni przerwy pomiędzy meczami wynosi – uwaga – 652.
Ot, przykry paradoks. W 2015 r. gwiazda reprezentacji Czarnogóra zdobyła się na piękny gest – postanowiła opłacić Milivoje Raičeviciovi leczenie po ciężkim urazie, wówczas 22-letniemu pomocnikowi Buducnost Podgorica. Klub nie był w stanie zagwarantować odpowiedniej opieki medycznej i rehabilitacji. Gdy o sprawie usłyszał Jovetić, wziął wszystko w swoje ręce. Co ciekawe – nigdy razem nie grali, nigdy się nawet nie spotkali. Wielka klasa.
Niestety, potem sam wielokrotnie doświadczył łez i bólu z powodu notorycznie powtarzających się problemów ze zdrowiem. Któregoś razu po dłuższej przerwie w końcu zawitał na murawie, a po zaledwie 12. minutach… po czym znów się rozsypał.
Przenosząc się do Niemiec, zaliczy już piątą topową ligę europejską. Niemniej jednak – co tu ukrywać – tym razem został graczem krajowego przeciętniaka i wielkie plany włodarzy niczego w tym względzie nie zmieniają.
Stevan Jovetić, czyli uniwersalny zawodnik
W pewnym momencie niemieckie media donosiły, że berlińczycy najchętniej odzyskaliby część – bądź co bądź – wtopionych dużych pieniędzy za Krzysztofa Piątka. Jednak uraz Polaka pokrzyżował im plany. Nasz napastnik ma naprawdę niewiele czasu, by przekonać działaczy, że ta współpraca ma jakikolwiek sens. No, bo co to za interes trzymać na siłę zawodnika chimerycznego, zupełnie niestabilnego pod względem dyspozycji. To już nawet nie chodzi o statystyki strzeleckie. Piątek zazwyczaj po jednym dobrym spotkaniu, w kolejnych trzech lub czterech jest ciałem obcym, zupełnie poza grą. Zero pożytku z jego obecności na boisku.
Pal Dardai cały czas szukał optymalnego zestawienia w linii ataku. Raz preferował ustawienie z klasyczną dziewiątką. Za drugim – grę dwójką napastników. A nawet wychodził systemem 4-3-3. Oczywiście pozytywnych efektów brakowało. Wiele zależało od dyspozycji kreatora gry w drugiej linii Matheusa Cuhny, ale Brazylijczyk – tak jak cały zespół – generalnie zawodził.
Stevan Jovetić z pewnością – jeśli zdrowie dopisze – będzie stanowił dla szkoleniowca “Starej Damy” cenne uzupełnienie składu. Nie jest typem typowego wysuniętego napadziora. Choć, gdy wychodził w pierwszym składzie Monaco, to właśnie w tej roli. Może też występować pod “dziewiątką”, zejść w boczną strefę. Typowy zadaniowiec. Jest w stanie rozruszać apatyczną ofensywę ekipy z Olympiastadion.
Zapewne w pierwszych kolejkach na Davidzie Selke będzie spoczywać ciężar zdobywania bramek. W meczach towarzyskich sygnalizował dobrą formę, a w starciu z Hannoverem 96 w strzelił nawet hat-tricka. Wszystko fajnie, tylko biorąc pod uwagę jego postawę na wypożyczeniu w Werderze Brema, jakoś trudno uwierzyć w to, że w Bundeslidze też zaprezentuje taką formę. Nikogo nie zdziwi, gdy “JoJo” w pewnym momencie wskoczy na jego miejsce.
***
Na tę chwilę Piątek jeszcze nie powinien pękać ze strachu i nerwowo rozglądać się za nowym miejscem pracy. Być może Pal Dardai zdecyduję się na ustawienie z dwójką napastników, a jego obecni konkurenci niekoniecznie muszą na dobre rozgościć się w pierwszym składzie. Nie zapominajmy, że okienko transferowe wciąż jest otwarte, a na koncie Herthy znalazła się kolejna transza pieniędzy od Larsa Windhorsta i 15 milionów euro z tytułu sprzedaży Jhona Cordoby. Nie jest powiedziane, że to koniec wzmocnień ofensywy “Starej Damy”. Dopiero wtedy widoki na przyszłość reprezentanta Polski będą mienić się w mocno ciemnych barwach.
Tak czy siak, nie czeka go łatwe zadanie.
fot. Newspix