Nieeeee. To się nie może stać. Niemożliwe, że nadszedł już TEN MOMENT. Że Lukas Podolski zwiedził już wszystkie możliwe -spory, że wygasły mu ostatnie ciekawe egzotyczne kierunki, że nie pochłonie go żadna działalność biznesowa, a w zamian tego spakuje manatki i przeniesie się do Polski na zakończenie kariery z przerwami na jurorowanie w „Mam Talent”. Skoro o jego rozmowach z Górnikiem Zabrze informuje poważny człowiek (Fabrizio Romano), zastanówmy się – czy z perspektywy Górnika taki ruch w ogóle miałby sens?
***
AKTUALIZACJA:
Górnik Zabrze zdaje się podgrzewać atmosferę przed oficjalnym ogłoszeniem transferu Podolskiego
10…👀
9…👀
8…👀
The Legend continues
⚪️🔵🔴#gornikzabrze #trojkolorowi #legendcontinues #czternastokrotnimistrzowie #roosevelta81 #jadymydurs pic.twitter.com/aBQongGxtk— Górnik Zabrze (@GornikZabrzeSSA) July 5, 2021
***
Kiedy Podolski deklarował, że przyjedzie kiedyś grać w piłkę do Zabrza, był na piłkarskim szczycie. Te słowa brzmiały pięknie w ustach kluczowego zawodnika reprezentacji Niemiec, piłkarza Bayernu, który w dodatku – nie kryjąc przywiązania do naszego kraju – zbierał ogromne pokłady sympatii Polaków. Służył za naszego ambasadora za zachodnią granicą. Był piłkarskim kozakiem. No kurczę – taka wizja była wtedy po prostu ekscytująca.
Podolski później kilkukrotnie – jeszcze jako poważny piłkarz – podtrzymywał swoje deklaracje. Stanowiło to obietnicę, że do Polski przyjedzie kiedyś piłkarz, którego w naszej lidze jeszcze nie było, który przerośnie ją o kilka poziomów. Światowiec, który z czysto ludzkich pobudek wpadnie na nasze podwórko i zrobi na nim coś ciekawego.
Dzisiaj, gdy Podolski ma już 36 lat na karku, te słowa wybrzmiewają zupełnie inaczej. Wtedy słyszeliśmy: gdy skończę poważne granie, jeszcze przed pierwszymi oznakami rdzy przyjeżdżam do Polski. Dziś odbieramy je: gdy skończę poważne granie, potem zaliczę kilka niepoważnych miejsc, a w dodatku zdążę już zardzewieć, przyjeżdżam do Polski. Ta obietnica już nie rozpala kibiców z Zabrza, którzy żyli myślą o sympatycznym przybyszu z Niemiec pomagającym walczyć Górnikowi o ligowe szczyty.
Górnikowi nie trafi się więc ekskluzywny towar, który budzi pożądanie na rynku transferowym. Zresztą, to symptomatyczne – kiedyś Górnik konkurował na przykład z Vissel Kobe, czyli naprawdę dużą marką, oferującą naprawdę gigantyczne pieniądze. Marką, która potrafiła skusić na sześć lat samego Andresa Iniestę. Podolski wtedy (podobno) wybierał: serce, czyli spełnienie obietnicy czy ogromna kasa? Podobno, bo wybór był prosty.
Dziś Górnik rywalizuje według Romano z Queretaro FC (Meksyk), Fortalezą EC (Brazylia) oraz bliżej nieokreślonymi klubami z Turcji i Kataru. Czyli z drugą ligą nawet spośród egzotycznych kierunków.
– Gdzie grasz?
– W Queretaro.
No umówmy się – nie brzmi to zbyt ekskluzywnie. Lepsze oferty odbiera dzisiaj o rok starszy Marco Paixao. Nawet Fortaleza nie jest szczególnie cenionym klubem, w zeszłym sezonie ledwo obroniła się przed spadkiem z brazylijskiej ligi. Kierunki, jakie może obrać Podolski, nie są ani prestiżowe, ani (tak zakładamy) szczególnie intratne finansowo, choć oczywiście z pewnością bardziej niż Górnik. Podolski przestał być kuszącą opcją nawet na egzotycznych rynkach. To ma swoją wymowę.
Ale czy może dziwić? Niekoniecznie. Bo Podolski nie jest już gwarancją poziomu. Wymowne, że w Antalyasporze ani nie myśleli, żeby przedłużać z nim kontrakt. Ba, nawet nie zaproszono go na kurtuazyjne uściśnięcie dłoni na koniec przygody z tureckim klubem.
Podolski żalił się w mediach społecznościowych: – Godne pożegnanie należy się każdemu piłkarzowi, który walczył dla Antalyasporu. Oczekiwałem, że działacze podziękują mi osobiście, a nie za pośrednictwem mediów społecznościowych. Jaka szkoda. Mimo to bardzo dziękuję fanom z tego pięknego miasta.
Może i nie było to eleganckie, ale ma to też swoją wymowę – Podolski w swoim drugim podejściu do ligi tureckiej prochu nie wymyślił. Ostatni sezon zakończył z bilansem czterech goli i dwóch asyst, jego klub zajął odległe, szesnaste miejsce.
Dlatego dziś, gdy wizja transferu Podolskiego jest realna jak nigdy wcześniej, należy się zastanowić – czy to w ogóle ma sens? Nie mamy przekonania, że Górnik byłby wygranym tego transferu. Oczywiście – nie ma sensu przykładać przesadnej wagi do wieku, bo doskonale wiemy, jaka to jest liga i jakie wyniki wykręcał w niej jeszcze chwilę temu starszy tylko o rok od Podolskiego Hiszpan. Nie ma sensu też podawać w wątpliwość jego formy sportowej, bo jednak mówimy tylko o Górniku, a chłop dopiero co grał w miarę regularnie w znacznie lepszej lidze tureckiej.
Ale, tak po prostu, to już nie byłby ekscytujący transfer.
Nie zobaczylibyśmy gościa z innego świata. Zobaczylibyśmy zakurzonego Poldiego, który wciąż będzie barwny, wciąż będzie budził uśmiech, da Górnikowi kilka punktów do rozpoznawalności, ale czy piłkarsko będzie rozstawiał po kątach? Śmiemy wątpić. Należy się też zastanowić, jakie motywacje ma jeszcze Podolski, bo przyjęcie oferty od niemieckiego “Mam Talent” chyba dobrze pokazuje, po której stronie rzeki znalazł się “Poldi”. Zamierzałby pograć w Ekstraklasie, bo ma jeszcze sportową ambicję, czy chciałby tylko przypomnieć się Polakom i zrobić sobie grunt pod rozkręcenie kolejnych biznesów?
To w sumie smutne, że transfer, który kilka lat temu miał być absolutnym hitem, dziś jest tylko przedmiotem memów i rozważań „a po co w ogóle to robić?”.
Bo my nie postawilibyśmy zbyt dużej kasy na to, że biedny Górnik cokolwiek dobrego ugra na transferze Podolskiego.
Fot. FotoPyK