Reklama

Jakub Kamiński: Chcę dołączyć do Puszki, Modzia i Józia w reprezentacji

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

25 czerwca 2021, 12:05 • 11 min czytania 90 komentarzy

Co by się stało, gdyby w listopadzie ubiegłego roku nie doznał kontuzji i mógł wziąć udział w zgrupowaniu reprezentacji Polski? Kiedy chce dołączyć do swoich byłych kolegów z Lecha Poznań w polskiej kadrze? Czy planuje zagraniczny transfer? Dlaczego jego idolem zawsze był Jakub Błaszczykowski? Czy polskim piłkarzom brakuje luzu? Czy jest pedantem? Dlaczego kultura osobista jest w cenie? Czy Lech Poznań zdobędzie mistrzostwo na swoje stulecie? Na te i na inne pytania w rozmowie z nami odpowiada piłkarz Lecha Poznań, Jakub Kamiński. Zapraszamy. 

Jakub Kamiński: Chcę dołączyć do Puszki, Modzia i Józia w reprezentacji
Co by się stało, gdybyś w listopadzie nie doznał kontuzji i mógł wziąć udział w zgrupowaniu reprezentacji?

Teraz można tylko gdybać.

Gdybajmy. 

Dobrze wyglądałem w eliminacjach i fazie grupowej Ligi Europy. Byłem w formie, zasłużyłem na powołanie, co pokazała decyzja trenera Brzęczka. Nie udało się pojechać na kadrę, bo doznałem kontuzji po trzydziestu minutach meczu z Legią. Skończyło się tylko na badaniach. Sprawdzano, czy da się to odpowiednio szybko wyleczyć, żebym mógł chociaż wziąć udział w zgrupowaniu z chłopakami, ale specjaliści orzekli, że nie ma sensu ryzykować. Wróciłem do siebie. Gdyby nie to, może wszystko potoczyłoby się inaczej. Może w czerwcu nie siedziałbym w domu, tylko kursował z reprezentacją na linii Gdańsk-Sankt Petersburg-Sewilla na Euro. To historia alternatywna. Nigdy nie dowiemy się, co by się zdarzyło, jakby się to potoczyło. Pracuję, żeby wrócić do formy, którą wówczas prezentowałem i zapracować na powołanie od Paulo Sousy. Jestem nadal bardzo młody. Spełnienie marzeń jeszcze przede mną.

Masz poczucie rozczarowania i straconej szansy? 

Co ci mogę powiedzieć?

Co chcesz!

Jestem chłopakiem, który już trochę w piłce nożnej i w życiu przeszedł. Nigdy nie będę się poddawał. Niezależnie od tego, czy dostanę powołanie przed dwudziestką, czy grubo po dwudziestce, marzę o tym samym – o zagraniu z orzełkiem na piersi. Chcę to zrobić, bo to w moim zasięgu. Wszystko zależy ode mnie. Już w przyszłym sezonie, w barwach Lecha Poznań, zamierzam swoją formą sprawić, że to powołanie do mnie przyjdzie.

Reklama

Zgarnij CASHBACK do 500 pln BEZ OBROTU w Fuksiarz.pl!

Na Euro pojechała za to cała plejada twoich byłych kolegów z Lecha.

Kibicowałem im całym sercem. Puszka, Modziu, Józiu to bliscy koledzy z zespołu, z którymi robiłem wicemistrzostwo Polski, z którymi grałem w Lidze Europy, z którymi przeżyłem mnóstwo świetnych momentów. To musi robić wrażenie, że oni już stanowią o sile reprezentacji Polski, bo co dopiero będzie za kilka czy kilkanaście lat. Fajnie widzieć, że robią swoje i mam nadzieję, że wkrótce uda mi się do nich dołączyć, bo mielibyśmy wtedy zacną ekipę w reprezentacji.

Twoje pokolenie ma jakichś dziecięcych piłkarskich idoli związanych z reprezentacją Polski? Dopóki nie pojawił się Robert Lewandowski, niełatwo było o kogoś przebijającego się do masowej świadomości. 

Moim idolem zawsze był Jakub Błaszczykowski. Przez długi czas był kapitanem reprezentacji, jej boiskowym i mentalnym liderem. Zagrał 108 razy w kadrze, więc miał trochę czasu, żeby zrobić na mnie wrażenie. Jak na niego patrzyłem za dzieciaka, to wiedziałem, że chciałbym grać tak jak on. Powtarzałem to rodzicom, kumplom, znajomym. Doszło nawet do tego, że jak ktoś chciał skomplementować moje umiejętności piłkarskie, to mówił mi, że robię coś jak Błaszczykowski albo że będę w przyszłości jak Błaszczykowski. Dla mnie to kapitalna sprawa, bo mamy podobną pozycję na boisku – i tu skrzydło, i tu skrzydło. Imponował mi też pozaboiskową postawą, taką bezpretensjonalną normalnością. Dążę do tego, żeby być jak on.

Spotkaliście się na boisku. Ty w Lechu, on w Wiśle Kraków. 

Poprosiłem go o koszulkę i nawet ją dostałem. W mojej kolekcji to najbardziej wartościowy trykot. Cieszę się, że tak pozytywnie zareagował na moją prośbę, bo rzadko zdarza się, żeby tak młody chłopak podszedł do tak zasłużonego zawodnika i nie został z niczym. Ucieszyłem się, nie ukrywam, to mój idol. Daje do myślenia też to, że on zaczynał grać w piłkę na poważnym poziomie, kiedy jeszcze mnie nie było na świecie. Po latach spotykamy się na boisku. Super sprawa.

Zagranicznych idoli było więcej?

Najbardziej podobał mi się Ronaldinho. Jedyny w swoim rodzaju, po nim już nigdy nie było drugiego takiego magika, z takim luzem, z takim wyszkoleniem technicznym, z takim czystym talentem. Całe pokolenie go podziwiało. W pewnym momencie, z kim nie pogadałem, to mówił, że największe wrażenie robi na nim właśnie Ronaldinho. Kiedy miał piłkę przy nodze, widać było radość, szczęście, satysfakcję na jego twarzy, a to zawsze genialnie się ogląda. Przypominał o sensie tego sportu. Sprawiał, że ludzie zakochiwali się w futbolu. Oglądałem filmiki z nim w roli głównej na Youtube, bo na żywo rzadko miałem okazję go widzieć, i naprawdę mógł zaimponować każdym ruchem – dryblingiem, przyjęciem, podaniem, strzałem. Nigdy nim nie będę, ale przynajmniej podejście do piłki nożnej chcę mieć podobne.

Skoro Ronaldinho, to polskim chłopakom trochę brakuje luzu?

Może nie, że akurat luzu. Mamy inne warunki klimatyczne, które wpływają na podejście do świata i samego siebie. W Brazylii mają ciepełko, słoneczko, plażowy klimat, kulturę joga bonito. U nas o to trudniej, bo mamy lata przyzwyczajeń do zupełnie innego stylu. Ale u nas szkolenie też idzie w górę. Jeździłem po turniejach młodych zawodników i widziałem, że nie brakuje dużych talentów. Patrząc na moje umiejętności w ich wieku, to jest niebo a ziemia ze wskazaniem na nich. Budują się akademie, zmienia się podejście – w Lechu, w Pogoni, w Zagłębiu, w innych klubach Ekstraklasy. Pojawia się know-how, infrastruktura, warunki. To wszystko ma wpływać na to, że w żadnym regionie nie zostanie przegapiony żaden poważny talent. Jestem zdania, że za paręnaście lat pomnoży się liczba polskich piłkarzy prezentujących najwyższy europejski poziom.

Polskie szkolenie przez lata było za bardzo sformatowane? Ty na przykład przeszedłeś przez życie w internacie. Z jednej strony dojrzałeś i wydoroślałeś, a z drugiej pewnie mnóstwo było w tym rygoru i ram. 

Wyjeżdżałem z rodzinnego domu do internatu w wieku trzynastu lat, podobnie jak większość moich kolegów z tych czasów. Mnóstwo zależy od charakteru młodego zawodnika i jego rodziców. Życie w internacie nie jest łatwe. Wielu sobie nie poradzi, nawet jeśli ma umiejętności i niebagatelny talent. Pojawia się nowe towarzystwo, nowe pokusy, ale i nowe ograniczenia, więc jeśli ktoś nie jest gotowy na podjęcie wyzwania, przepada na amen. Nie ma wzoru na stanie się profesjonalnym piłkarzem. Na sukces składa się trochę szczęścia, trochę charakteru, trochę determinacji, trochę umiejętność odnalezienia się w grupie, trochę relacje z innymi, trochę umiejętności. Mnóstwo czynników, które muszą złożyć się w całość. Do tego trzeba mieć głowę na karku. Wiedzieć, czego się chce.

Reklama

W Lechu Poznań zaczynało wielu lepszych ode mnie. A teraz duża część z nich nie gra w piłkę. Porzuciła to, zabrakło charakteru i determinacji, bo przecież nie talentu. Wszystkie aspekty są bardzo ważne. Niczego nie można zaniedbać, nikogo nie można zlekceważyć.

Ponoć byłeś niesamowicie uporządkowany, ocierałeś się wręcz o pedantyzm. 

Taki jestem. Łóżko pościelone, w szafie wszystko poukładane, pokój wysprzątany. Można spytać każdą jedną panią w internacie i każda jedna pani to potwierdzi. Tak zostałem wychowany. Uwielbiam porządek. Lubię mieć wszystko na swoim miejscu, nie toleruję bałaganu. Preferuję metodyczność. Jeśli jest brudno wokół mnie, od razu sprzątam, to już nawyk. Kumple, którzy niekoniecznie mają podobne zwyczaje, szybko się do tego przyzwyczaili. Może czasami nawet trochę przesadzam, ale to dobra cecha. Kultura osobista jest w cenie, choć bywa zaniedbywana.

Nie stwarzałeś problemów?

Nigdy. Nie rozrabiałem, nie przeginałem. Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś stwarza problemy, to prędzej czy później to do niego wróci. I nie będzie to o nim dobrze świadczyć. Tak działa świat. Kultura codzienna jest dla mnie niezwykle istotna. Powiedzieć „dzień dobry”, pomóc starszym osobom, uśmiechnąć się do kogoś w zwyczajnej sytuacji, przeprosić, podziękować. To drobne gesty, ale trzeba doceniać pracę i wkład każdego. Wielu chłopaków to zaniedbuje, a to bardzo ważna cecha, która procentuje – doceniają to trenerzy, skauci, dyrektorzy. We współczesnym futbolu istotne jest, żeby mieć pokorę i poukładane w głowie. Skłonność do robienia problemów nie pozwala skupić się na najważniejszych rzeczach. Po co trzymać głowę w chmurach, jak można twardo stąpać po ziemi?

Załóż konto w Fuksiarz.pl i postaw na siebie!

Grzeczność bardziej ci pomagała czy przeszkadzała w wyjściu do szatni?

Najpierw udowadniałem swoją wartość na boisku. Tak zrobiłem chociażby, kiedy wchodziłem do rezerw. Pokazałem swoje na murawie. Najpierw, że mogę wchodzić z ławki. Potem, że mogę grać w pierwszym składzie. Zdobyłem zaufanie starszyzny, czyli Darka Dudki czy Krzysztofa Kołodzieja. Jeśli ktoś widzi, że jestem dobry, że dobrze rozumiem się z innymi w zespole, to łatwiej będzie też odnaleźć się w szatni. Umiejętności warunkują wszystko. Jestem chłopakiem ze Śląska. Nie jestem zamknięty na pozaboiskowe znajomości. Można ze mną usiąść, porozmawiać, pośmiać się. Skryty nie jestem, w kącie siedzieć nie będę. W pierwszej drużynie jest tak samo. Wypracowałem sobie pozycję w zespole, dzięki której mogę krzyknąć, mogę opierniczyć nawet starszych ode mnie. Wywalczyłem sobie pozycję w szatni. Chłopaki nie powiedzą na to nic złego.

Z kim masz najlepszy kontakt w szatni Lecha?

Ze wszystkimi. Ciężko mnie nie lubić!

Ano tak. 

Z każdym pogadam, każdego wysłucham. Wiadomo, że najlepiej czuję się w towarzystwie rówieśników, chociażby z Filipem Szymczakiem czy Filipem Marchwińskim, bo znaliśmy się od akademii i gramy razem w pierwszym zespole, ale nie ograniczamy się do grupek. Trzymam się ze starszymi.

Nigdy nie uderzyła ci do głowy sodówka?

Jakby mi odbiło, szybko dostałbym w łeb od niektórych osób.

Według CIES Football Observatory jesteś w pierwszej dwudziestce najbardziej doświadczonych talentów światowej piłki w swojej kategorii wiekowej.

Jestem ograny w seniorskiej piłce. Z rezerwami Lecha robiłem awans z trzeciej ligi do drugiej ligi. Zdobyłem wicemistrzostwo Polski. Mam na koncie ponad pięćdziesiąt meczów w Ekstraklasie, a do tego dochodzi Puchar Polski. Występowałem w europejskich pucharach. Małego doświadczenia nie mam, ale dużego też nie. Dopiero skończyłem dziewiętnaście lat. Długa droga przede mną, żeby spełniać kolejne cele, kojenie marzenia. Wszystko będzie przychodzić z wiekiem, ze złapanymi minutami, a tych minut w ostatnich latach, kiedy gram w seniorskiej piłce, na szczęście było dużo.

Robią na tobie wrażenie transfery Tymoteusza Puchacza, Roberta Gumnego, Kamila Jóźwiaka czy Jakuba Modra? Zaraz twoja kolej?

No tak, to naturalna kolej rzeczy. Każdy zawodnik marzy, żeby wyjechać do mocnego zagranicznego klubu z silnej ligi. Puszka, Modziu, Józiu, Guma robią swoje. Niedawno byłem z nimi w zespole, trenowałem z nimi, wiem, jaki poziom prezentowali i wiem, że mogę wskoczyć na ten poziom, tylko muszę to poprzeć ciężką pracą i dobrymi występami. Na transfer muszę sobie zasłużyć. Liczę, że w przyszłym sezonie zapracuję na dwie rzeczy – na powołanie do kadry i zagraniczny transfer.

Lech dosyć dobrze przygotowuje do europejskiej piłki. 

Nie musimy mieć kompleksów. Nikt nie szkoli w Polsce lepiej niż Lech. Wystarczy spojrzeć na liczbę jego wychowanków w reprezentacji i liczbę gotówkowych transferów z klubu do mocnych lig. Lech sprzedaje gotowych zawodników. Mądrze, z głową, przemyślanie. Na horyzoncie są kolejni świetni młodzi piłkarze, który zaraz powinni stanowić o sile pierwszego zespołu, zaprezentować jakość, zdobyć doświadczenia, a potem naturalnie opuścić klub za porządne pieniądze. Dobrze na ten rozwój młodych talentów wpływa presja, jaka nakładana jest przez Lecha na swoich wychowanków. W akademii jesteśmy uczeni wygrywania. Triumfujemy w większości meczów, w większości turniejów. Mamy mentalność zwycięzców. To pomaga w zagranicznych klubach. Potem łatwiej odnaleźć się w każdych warunkach. W klubie, który walczy o utrzymanie, który walczy w środku tabeli albo walczy o mistrzostwo. Wszędzie damy radę.

Młodzieżowcy w Lechu mają pełnić główne role. To nie jest zespół, w którym młodzieżowcy chowani są na bezpiecznych pozycjach z asekuranckimi zadaniami taktycznymi. 

W Lechu młodzieżowiec ma wnieść jakość. To nie ma być uzupełnienie składu. Wchodzę na boisko i wiem, że mam zdobywać bramki, asystować, zrobić przewagę. W Lechu nikt nie pozwala sobie na to, żeby młodzieżowiec odstawał od zawodników doświadczonych. Akademia jest siłą tego klubu.

Brakuje ci liczb?

Brakuje. Od sierpnia do listopada wyglądało to dobrze. Plany pokrzyżowała mi kontuzja. Zwolniłem. Możemy cieszyć się z eliminacji, ze zrywów w fazie grupowej Ligi Europy. Tego, że pokazaliśmy piękny futbol, że strzeliliśmy dużo goli, ale jedenaste miejsce w tabeli Ekstraklasy to olbrzymie rozczarowanie. Tak nie wypada. To mnie, jako wychowanka, bardzo zabolało. Można się tłumaczyć, że odeszli Guma, Józiu, Modziu, ale to nie usprawiedliwienie. W przyszłym sezonie chcę napędzać ten zespół. Walczymy o mistrzostwo i Puchar Polski. Mentalność zwycięzców musi panować w całym zespole. Indywidualne liczby nie są najważniejsze. Jeśli będziemy prezentować wysoki poziom, przyjdą wyniki i przyjdą statystyki.

Maciej Skorża będzie widział cię również na bokach obrony?

Spytaj trenera Skorży!

Na razie pytam ciebie, daj spokój. 

Moją nominalną pozycją będzie prawe i lewe skrzydło. Myślę, że tam trener będzie mnie widział. Na boki obrony trafię tylko wtedy, kiedy zajdzie taka potrzeba i nie będę miał z tym problemów, bo jestem uniwersalnym zawodnikiem.

Kto jest liderem w szatni Lecha?

Nie ma jednej takiej osoby. Wiadomo, że powinien być lider, który chwyci mocno stery i wpłynie na resztę, ale myślę, że w tak wielkim klubie jak Lech powinno wyglądać to tak, że w pierwszym składzie wychodzi jedenastu liderów, a na ławce rezerwowych siedzi kilku kolejnych. Każdy mecz przegrany w Lechu musi być rozczarowaniem. Tak trzeba myśleć. Wszyscy muszą sobie to uświadomić. Presja wyniku od pierwszego meczu ligowego. Jest stulecie klubu. To ma swój wymiar.

Lech powalczy o mistrzostwo?

Oczywiście, że tak.

ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

90 komentarzy

Loading...