Reklama

Sztuka odkupienia win (12)

Jakub Olkiewicz

Autor:Jakub Olkiewicz

22 czerwca 2021, 13:50 • 6 min czytania 26 komentarzy

Pamięć kibica to jest absolutny fenomen, który powinni rzetelnie przebadać specjaliści z przynajmniej kliku dyscyplin, z psychologią i socjologią na czele. Jesteśmy w stanie latami rozpamiętywać niepodyktowany dla naszej drużyny rzut karny w zwykłym ligowym meczu, z miejsca wyrecytujemy skład naszego klubu z sezonu 1997/98, dokładnie odtworzymy przebieg każdej akcji z ważnego spotkania rozgrywanego trzy dekady wstecz. 

Sztuka odkupienia win (12)

Ale jednocześnie czasem nie pamiętamy przedostatniego meczu. Czasem trudno nam skojarzyć, kto w ogóle w nim grał, już nie wspominając o tym, jaką jakość prezentował na murawie.

Zmierzam tutaj do postaci Grzegorza Krychowiaka, który dość nieoczekiwanie okazał się najgorszym piłkarzem w polskiej historii. Jego fatalny występ w meczu ze Słowacją wystarczył, by raz na zawsze ustalić sztywne ramy oceny tego doświadczonego pomocnika – jest to futbolowy nieudacznik, który już nigdy nie zaliczy czystego odbioru, dobrego podania do przodu oraz przytomnego przechwytu. Co więcej, okazuje się, że rozsądniejszym wyborem Paulo Sousy byłoby powołanie w miejsce Krychowiaka dowolnego człowieka z Polską w paszporcie i nieważne, czy byłby to kontuzjowany Jacek Góralski, ekstraklasowy Tomasz Jodłowiec czy emerytowany Lech Wałęsa.

Szybko podjęto decyzję: bez Krychowiaka nam idzie, z Krychowiakiem nam nie idzie, jeśli Grzegorz zagra ze Szwecją, to przegramy kilkoma golami.

Od razu zaznaczę: ja też miałbym opory przed wystawieniem Krychowiaka w pierwszej jedenastce na najważniejszy mecz tego turnieju. Ale nie dlatego, że nie mam zaufania do jego umiejętności, bardziej z uwagi na to, by nie rozbijać dobrze funkcjonującego organizmu z meczu z Hiszpanią. Natomiast istotniejsze jest dla mnie, że Krychowiak teraz obrywa już trochę niezasłużenie. Zawalił Słowację. Kiepściutko zagrał też z Islandią, gdzie jego pomyłka kosztowała nas gola. Ale kurczę, to są dwa wyjątki, które spokojnie można zbić innymi meczami.

Reklama

Starcie z Rosją? Prawdziwa profesura, przejęcia, napędzanie akcji w tej pierwszej fazie, tuż po odbiorze, wizja, spokój, regulowanie tempa – w momentach zadyszki łapanie fauli czy przegrywanie piłki przez obrońców, w momentach, gdy trzeba było docisnąć Rosję – rozrzucanie po skrzydłach czy do napastników. Świetny występ z Anglią, gdzie mogliśmy (byliśmy blisko) osiągnięcia porównywalnego rezultatu do tego hiszpańskiego remisu. Właściwie przebieg obu meczów był podobny, Hiszpanie byli odrobinę mniej skuteczni – i wówczas, na Wembley, Krychowiak nie wymiękł, wręcz przeciwnie, był jednym z kluczowych elementów polskiego składu.

Z Andorą słabiej, okej, ale z Węgrami znowu to występ warty uwagi, bo Krychowiak był tam kluczowy do wprowadzania myśli towarzyszącej nowemu ustawieniu 3-4-2-1. Próbował napędzać akcje, od razu po odbiorze szukał trudnych, momentami naprawdę ambitnych podań, zresztą to on uruchomił atak przy bramce Piątka.

Bo też Krychowiak moim zdaniem ma duże szanse odżyć reprezentacyjnie przy obecnym zbiegu dwóch okoliczności. Po pierwsze – w Lokomotiwie Moskwa ma więcej zadań ofensywnych, dużo częściej strzela czy asystuje, gra momentami na wysokości “ósemki”, czy nawet w pobliżu “dziesiątki”, a nie jako wymiatacz krążący tuż przed stoperami. Co ciekawe – zwłaszcza przy budowaniu akcji to jest widoczne. Kiedyś Krychowiak był tym gościem, który zabierał piłkę między Glikiem i Bednarkiem, by zrobić z nią coś naprawdę pożytecznego, musiałby posłać dokładne podanie na kilkadziesiąt metrów, albo przebiec ze dwóch rywali dryblingiem.

Teraz o wiele częściej Krychowiak ma piłkę wyżej, od razu może wytrzymać ten pierwszy doskok rywala, zgubić go zastawką czy szybkim odegraniem. Co więcej – przy odpowiednim poruszaniu się otwiera przestrzenie dla podań stoperów przez linie, na czym bez wątpienia korzystają już zawodnicy stricte ofensywni. Zresztą, to w ogóle jest zaleta ustawienia 3-4-2-1, bo przecież podobne komplementy możemy prawić Klichowi, Moderowi, ale też np. Sliszowi w Legii Warszawa. Definitywne skreślanie Krychowiaka, który do tego systemu po prostu pasuje, byłoby dość nierozsądne.

Przy czym cały czas musimy przypominać – Krychowiak zagrał w tym sezonie 35 meczów, 4 z nich w Lidze Mistrzów. Strzelił 11 goli, dorzucił 4 asysty, 180 minut spędził na boisku podczas dwóch zremisowanych meczów z Altetico Madryt, późniejszym mistrzem Hiszpanii. Co więcej – był kluczowy właśnie wiosną, gdy Lokomotiw przejechał ze środka tabeli na ligowe podium. Poczynając od meczu z połowy grudnia, Loko wygrało 8 z 9 spotkań, Krychowiak miał w tym okresie 10 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. Był kluczowy w kwietniowym półfinale Pucharu Rosji, gdy CSKA zostało rozbite w derbach 3:0, jedną z bramek zdobył właśnie Polak.

Póki idzie – okej, nie kombinujmy, niech Krychowiak odpocznie, może przyda się np. w sytuacji, gdy trzeba będzie bronić wyniku. Ale robić z niego nieudacznika po jednym występie? W dodatku w takiej sytuacji, gdy wreszcie porządnie odbudował się w piłce klubowej, gdy selekcjoner gra w systemie, który może uwypuklić jego zalety i przykryć wady? Czy stać nas na marnotrawienie takiego zawodnika, szczególnie, gdy zdecydowanie uszczupliły nam się zasoby po kontuzjach Krystiana Bielika i Jacka Góralskiego? Moim zdaniem – nie, nie stać nas. Jestem w stanie sobie nawet wyobrazić, że Krychowiak siedzi 90 minut ze Szwedami, po czym jest bardzo przydatny i pożyteczny w 1/8 finału.

Reklama

Jest poza tym jeszcze jeden aspekt, którego w ostatnich dniach nauczył mnie mój starszy i bardziej doświadczony kolega, Paweł Lewandowski. Kto nie lubi czytać o ŁKS-ie, tradycyjnie może już wyłączyć tekst. Arkadiusz Malarz miał w tym sezonie bardzo nierówną formę, mecze przyzwoite przeplatał naprawdę fatalnymi, a jednym z nich był mecz z Arką w Łodzi.

To była chwila, gdy wielu z nas definitywnie zwątpiła w awans. Prowadzimy 1:0 z jednym z głównych rywali, gramy całkiem przyzwoicie, wydaje się, że Ireneusz Mamrot wreszcie dotarł do głów piłkarzy. I nagle dosłownie akcja po akcji, minuta po minucie tracimy dwa gole. Arkadiusz Malarz podaje do rywala, robi się 1:1. Arkadiusz Malarz podaje do rywala, robi się 1:2. Przegrywamy, ale przede wszystkim potwierdzamy całej lidze – tak, nadal jesteśmy ŁKS, nadal potrafimy samodzielnie strzelać sobie gole, musicie jedynie poczekać. Malarz stracił wówczas miejsce między słupkami, większość spotkań w bramce spędził 19-letni Dawid Arndt, zresztą momentami ratując ŁKS.

Na półfinał baraży ŁKS miał jechać do Gdyni. Do Gdyni, w której grał 19 razy, przegrał 12-krotnie, zanotował 7 remisów. Zwycięstw – 0. Zero w całej historii gdyńsko-łódzkich starć nad morzem. Już pal licho, że ogólnie wyglądał ostatnio średnio – co gorsza – w bramce miał stanąć Arkadiusz Malarz. Gdy przeczytałem składy, powiedziałem do wspomnianego kolegi – już po nas. I usłyszałem bardzo mądry wykład trudnej sztuce odkupienia win. O tym, że w piłce nożnej to ruch ryzykowny, ale opłacalny i mówi mi to jako kibic z kilkudziesięcioletnim stażem. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że żadnej matematycznej analizy skuteczności podobnych zagrywek nie da się przeprowadzić. Ale Malarz faktycznie bronił świetnie, ze 2-3 razy ratował ŁKS.

No i łodzianie, biało-czerwoni, po raz pierwszy w historii wygrali na obiekcie żółto-niebieskich z północy. Może i nie jest to najszczęśliwsza analogia zważywszy na losy finału, ale układa się to w pewną logiczną całość. Chciałbym, by Krychowiak jak najszybciej się odkupił, by biało-czerwoni wreszcie wygrali z niespecjalnie wygodnym dla nich rywalem z północy, występującym w tradycyjnych żółto-niebieskich barwach. Na razie jeszcze nie do końca w to wszystko wierzę, ale nie wierzyłem też, że Hiszpania strzeli tylko jednego gola (celowałem w cztery, pięć), ani że Polska cokolwiek z Hiszpanami zdziała z przodu (a zdziałała gola i dwie setki).

Natomiast pamiętam też o swoim wczorajszym tekście i już teraz jestem pewny – niezależnie od tego czy Krychowiak zagra, czy też usiądzie na ławce, będziemy się w tym dopatrywać albo kluczowego błędu w przypadku porażki, albo ważnego elementu w drodze do sukcesu. Jak zwykle decydujący będzie wynik.

Fot.FotoPyK

Łodzianin, bałuciorz, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego. Od mundialu w Brazylii bloger zapełniający środową stałą rubrykę, jeden z założycieli KTS-u Weszło. Z wykształcenia dumny nauczyciel WF-u, popierający całym sercem akcję "Stop zwolnieniom z WF-u".

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Felietony i blogi

Komentarze

26 komentarzy

Loading...