– Symbolicznym momentem naszego meczu ze Słowacją była reakcja drużyny na czerwoną kartkę. Przy takiej stawce, na takim turnieju powinien być mobbing sędziego! Oczywiście bez kolejnych kar, ale piłkarze powinni zrobić mu piekło, nawet jeśli miał rację z decyzją. Wywrzeć na nim presję, otoczyć go całym zespołem, zareagować bardziej żywiołowo. To ważny moment, to taki test mentalności piłkarzy – mówi Michał Listkiewicz, z którym porozmawialiśmy o meczu Polaków ze Słowacją, nadziejach przed starciem z Hiszpanią i pracy Paulo Sousy.
Ma pan czarne myśli przed meczem z Hiszpanią?
Powiem tak: gorzej być nie może po meczu ze Słowacją. Może być tylko lepiej, bo uważam, że w tym przypadku korzystniej jest odbić się od twardego dna. Nie zremisowaliśmy szczęśliwie, nie mówiliśmy, że było okej. Nie, wszystko było źle, ale dla mnie optymistycznym obrazkiem była choćby konferencja Grzegorza Krychowiaka, który nie ściemniał. To dobra postawa. Kolejna rzecz, która każe mi wierzyć w Polskę, to postawa Węgrów w meczu z Portugalią. To słabszy zespół od nas, który pokazał wielkie serducho. Wynik wynikiem, ale gdybyśmy zagrali tak jak oni, jeśli chodzi o zaangażowanie w mecz, to myślę, że spokojnie ogralibyśmy Słowację. Sztab Paulo Sousy pewnie pokazał naszym zawodnikom, jak należy postawić się największym drużynom. Bez gryzienia trawy się nie obejdzie.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Adam Szalai pod tym względem wybijał się bardzo wyraźnie.
Umówmy się, że to zdecydowanie gorszy napastnik niż Robert Lewandowski. Łączy ich dwie rzeczy: pozycja i opaska kapitańska. Ale ten facet walczył za wszystkich. Wykłócał się z sędzią, a kiedy widział, że rywal robi jego koledze krzywdę, od razu tam biegł i próbował wybić mu z głowy myśl o kolejnym przewinieniu. Był prawdziwym liderem, czego zabrakło mi w Robercie. Symbolicznym momentem naszego meczu ze Słowacją była reakcja drużyny na czerwoną kartkę. Przy takiej stawce, na takim turnieju powinien być mobbing sędziego! Oczywiście bez kolejnych kar, ale piłkarze powinni zrobić mu piekło, nawet jeśli miał rację z decyzją. Wywrzeć na nim presję, otoczyć go całym zespołem, zareagować bardziej żywiołowo. To ważny moment, to taki test mentalności piłkarzy.
Szkoda tej kartki. Sędzia nie miał wyjścia.
Już w 2. minucie mógł dać kartkę Grzegorzowi, który nie kontrolował swoich reakcji od samego początku. Tu jest rola sztabu szkoleniowego, żeby przestrzec trenera przed zagrożeniem. Na turniejach coś takiego nie istnieje, ale na boiskach ligowych sędziowie czasami mówili szkoleniowcom “Słuchaj, on jest na granicy wykluczenia”. My widzimy, kiedy jakiś piłkarz jest elektryczny i prosi się o problemy.
Zbigniew Boniek powiedział, że w razie porażki na Euro selekcjoner nie zostanie zwolniony. Jaki ma pan pogląd na tę sprawę?
Na podstawie tygodnia turnieju można odnieść wrażenie, że nawet gdybyśmy wyszli z grupy, i tak odstawalibyśmy od najlepszych. Dlatego dla mnie i dla całej polskiej piłki najważniejszym celem powinien być awans na MŚ w Katarze. Nie dostajemy się tam – wypadamy z obiegu. Zawodnicy są w wieku, jakim są. Dla części kadrowiczów to będzie ostatni turniej, a obecna sytuacja nie jest wesoła, bo po trzech meczach mamy cztery punkty. Węgrzy pokazali wczoraj, że nie będzie z nimi łatwo w meczu rewanżowym, nie mówiąc o Anglii.
Pamiętajmy, że Zbigniew Boniek ma przed sobą tylko dwa ostatnie miesiące pracy, więc jego podejście jest racjonalne. A co zrobi nowy prezes PZPN-u? Cóż, musi mieć świadomość, że po nieudanym Euro trzeba zebrać wszystkie ręce na pokład i walczyć o mistrzostwa Świata. Nikt nie chciałby, żeby polska reprezentacja poszła śladami klubów Ekstraklasy, które po kilku nieudanych sezonach w kontekście walki o europejskie puchary wylądowały w czarnej dziurze.
Wybory na nowego prezesa, które odbędą się 17 sierpnia, są tutaj dość niefortunnym wydarzeniem.
Timing nie pomaga, nie jest to dobre. Sam byłem w takiej sytuacji. Zresztą do dziś się mnie krytykuje, że przedłużyłem kontrakt z Leo Beenhakkerem przed mistrzostwami Europy. Rzeczywiście w kontekście tego, co miało wydarzyć się później, było kontrowersyjne. Ale moją motywacją było to, żeby trener miał spokojną głowę w przygotowaniu drużyny do turnieju. Żeby nie zastanawiał się, czy zaraz nie straci pracy. Z Paulo Sousą jest trochę inną sytuacja, bo ma kontrakt do końca roku. Podejrzewam, że jeśli on sam by nie zrezygnował, to raczej nikt by go nie zwolnił. To wiąże się z konsekwencjami finansowymi na dużym pułapie.
Jerzy Brzęczek został skrzywdzony na gruncie czysto ludzkim. Ale, patrząc na fachowość obu trenerów, jest za wcześnie, żeby wyrokować, czy Paulo Sousa to dobry strzał. Uważam na pewno, że trzeba było mu narzucić dwóch polskich współpracowników tak jak w przypadku Beenhakkera. Dzięki temu, że wtedy tak postawiliśmy sprawę jako PZPN, zdobyliśmy Adama Nawałkę z fajnym doświadczeniem. Gdyby nie lata spędzone w sztabie Holendra, być może Adam nie byłby tak dobrze przygotowany do pracy selekcjonera. Zakładając, że Sousa odchodzi, czy ktoś ze sztabu przejąłby po nim reprezentację? No nie, to raczej niemożliwe. Kadrę objąłby zapewne ktoś, kto nie miał z nią bliższej styczności w przeszłości.
Ruszymy na Hiszpanię jak polska husaria?
Mam nadzieję, że będzie dobrze. Weźmy przykład z Węgrów. Gdyby nie kilka minut w końcówce i geniusz Cristiano Ronaldo, oni mogliby sensacyjnie wyrwać punkt Portugalii. Tak więc jestem optymistą. Ewentualny remis z Hiszpanią bierzmy z pocałowaniem ręki, bo dzięki niemu mecz o wszystko przesunęlibyśmy na ostatnie spotkanie. To byłoby dla nas coś nowego.
Fot. FotoPyk