Reklama

Święto wątpliwości. Czy wiemy coś o kadrze przed samym Euro?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

09 czerwca 2021, 17:31 • 10 min czytania 89 komentarzy

– Wciąż dużo jest znaków zapytania – powiedział Paulo Sousa na konferencji prasowej po zremisowanym 2:2 meczu z Islandią. Ma rację. Po trzech marcowych spotkaniach eliminacyjnych i po dwóch czerwcowych towarzyskich próbach jesteśmy w kropce, żyjemy w niewiedzy. Jakim składem i jakim ustawianiem zagramy na Euro? Na co stać nas na europejskim czempionacie? Jaki jest pomysł na Piotra Zielińskiego, a jaki na Roberta Lewandowskiego? To tylko część z mnożących się wątpliwości. Wiemy, że niewiele wiemy i nie ma to wcale podłoża w sokratejskiej filozofii. Próbujemy odpowiedzieć sobie na pytanie: o jaką wiedzę jesteśmy mądrzejsi po sparingach z Rosją i Islandią i czy w ogóle o jakąkolwiek? 

Święto wątpliwości. Czy wiemy coś o kadrze przed samym Euro?

1. Co zrobić z napastnikami?

Paulo Sousa dostał dwa zgrupowania na zaszczepienie swojego pomysłu w organizm reprezentacji Polski. W całości poświęcił je na wdrożenie systemu gry z przynajmniej dwoma napastnikami.

  • Węgry (3:3): Lewandowski, Milik – do 84. minuty, Piątek – od 59. minuty
  • Andora (3:0): Lewandowski – do 63. minuty, Milik – do 60. minuty, Piątek, Świderski – od 63. minuty
  • Anglia (1:2): Piątek – do 76. minuty, Świderski – do 46. minuty, Milik – od 46. minuty
  • Rosja (1:1): Świerczok, Świderski – do 67. minuty, Kownacki – do 56. minuty
  • Islandia (2:2): Lewandowski – do 81. minuty, Świerczok – do 58. minuty, Świderski – od 81. minuty

Naturalnie wszystko miało kręcić się wokół Roberta Lewandowskiego. Sousa od początku go komplementował, odwiedził go w jednej ze swoich pierwszych selekcjonerskich podróży po Europie, konsultował z nim wiele swoich decyzji. Zwiększyć miały się też role Piątka i Milika, którzy u Jerzego Brzęczka często przesiadywali na ławce rezerwowych, a u Sousy mieli zacząć wychodzić w pierwszej jedenastce. Kiedy z urazem wypadł napastnik Herthy, portugalski trener nie robił z tego wielkiego szumu. Zamiast tego powiedział, że para Lewy-Milik może być „jednym z najlepszych duetów napastników w Europie”.

Ale wtedy na problemy z łąkotką zaczął cierpieć Milik.

I wszystko się posypało.

Reklama

POLSKA ODPADNIE W FAZIE GRUPOWEJ EURO? KURS: 2,75 W FUKSIARZU!

Paulo Sousa sam przyznał, że nie wie jeszcze, jak zakopie dziurę powstającą przy absencji Milika, bo „nie ma do dyspozycji graczy jego kalibru”. Jakub Świerczok i Karol Świderski strzelili po bramce w meczach towarzyskich. Nie można odmówić im nosa strzeleckiego i tego, że mają szansę zaznaczyć się na Euro, ale to jednak nie ten poziom, nie ta klasa, co Milik i Sousa doskonale to zdaje sobie z tego sprawę. Czy wobec tego wszystkiego wiemy, jak Polska, przygotowywana przez ostatnie trzy miesiące do gry na dwóch napastników, wybrnie z personalnego problemu na Euro?

Nie wiemy. Grać czwórką Krychowiak-Moder-Klich-Zieliński w pomocy z Lewandowskim na szpicy, choć taki wariant wcześniej nie był brany pod uwagę? Sparować kogoś z dwójki Świerczok-Świderski z Lewym, licząc, że napastnicy Piasta Gliwice i PAOK-u Saloniki zagrają turniej życia? Dowiemy się dopiero na Euro. Po samych sparingach żadnych wniosków się nie wyciągnie.

2. Czy Sousa ma pomysł na wykorzystanie Lewandowskiego?

Dopóki w tej drużynie gra Robert Lewandowski, nikt nie zlekceważy reprezentacji Polski. Najlepszy piłkarz świata 2020 roku. Najlepszy napastnik świata. Jednym z głównych i najważniejszych zadań Paulo Sousy po przejęciu kadry było znalezienie pomysłu na optymalne wykorzystanie wielkości Lewego. Umiał to Adam Nawałka. Nie wychodziło to Jerzemu Brzęczkowi. Czy w pięciu meczach kadencji Sousy zobaczyliśmy jakiś innowacyjny pomysł? Niekoniecznie, choć statystyki Lewandowski ma nie najgorsze:

  • Węgry – gol,
  • Andora – dwa gole,
  • Islandia – pusty przebieg.

Po każdym meczu wystawiamy reprezentantom noty z ich wytłumaczeniem. Po kolei.

Lewandowski z Węgrami – 6

Dostawał po kostkach. Węgrzy grali przeciw niemu bardzo agresywnie. Doskonale było to widać przy bramce na 2:0 dla Madziarów, kiedy to Lewy stracił futbolówkę w środku pola, ale miało to miejsce po ostrych wjazdach rywali. Fiola złapał kapitana reprezentacji Polski w pół, następnie Orban zaatakował go jeszcze wślizgiem. Ale Lewy to najlepszy piłkarz na świecie. On i tak zrobi swoje. Bramka na 3:3 – pewne przyjęcie, pewne wykończenie, klasa sama w sobie. Szkoda, że nie weszły nożyce na 4:3, bo byłby hit.

Lewandowski z Andora – 6

Zrobił swoje. Mimo że długimi fragmentami ciągle widzieliśmy go w okolicach środka boiska czy gdzieś na skrzydle, to jak przyszło co do czego, to on pokazywał klasę w polu karnym przeciwnika. Zdobył obie bramki, zawsze z udziałem szczęścia, ale wiadomo – jeszcze trzeba mu pomóc. A i kolegów potrafił wyśmienicie obsłużyć (długa piła do Piątka w pierwszej odsłonie). Po godzinie mógł spokojnie udać się na ławkę.

Reklama
Lewandowski z Islandią – 6

Nie miał dziś łatwego życia. Z piłką przy nodze nie zawsze dokonywał właściwych wyborów. Momentami jednak przypominał wszystkim, że należy do światowego topu. To przecież od “Lewego” zaczęła się akcja na 1:1, gdy wygrał walkę na środku boisku, ograł dwóch rywali i podał do Zielińskiego. No i popisał się genialnym zagraniem do Płachety, który zmarnował świetną okazję. Po prostu nie wypada psuć takich piłek.

Czujecie klimat? To nie jest jakiś inny Lewandowski niż za czasów Brzęczka. Nie doszło do uwolnienia, do zmiany roli. Sousa mówił po meczu z Islandią, że oczekiwałby po nim większej aktywności pod polem karnym rywali, ale też chwalił go za schodzenie do rozegrania. To cała czas ta sama śpiewka, ten sam spektakl. Właściwie to najfajniejsze rzeczy, oprócz tych zrobionych przez Kacpra Kozłowskiego, w meczu z Islandczykami wyszły nam, kiedy Lewemu załączał się tryb futbolowego geniusza. Przy akcji na 1:1 oszukał czterech rywali, odwracając się z piłką zagraną na ścianę w okolicach połowy boiska, a w drugiej połowie z czterdziestu metrów posłał crossa do – i tak znajdującego się na spalonym – Przemysława Płachety.

Wciąż więc istnieje poważne zagrożenie, że Lewy na Euro będzie osamotniony, miotający się i zdany przede wszystkim na własne umiejętności. Na szczęście te ostatnie ma wielkie.

3. Czy przy Sousie odżył Piotr Zieliński?

Zieliński jest w najlepszym okresie swojej kariery. Ma 27 lat. Znajduje się w kwiecie wieku. Przeżywa prime. Dopisuje zdrowie. Ułożył sobie życie rodzinne. Zakończył właśnie najlepszy sezon w karierze w Serie A. Czas, żeby – jak mawiał Jerzy Brzęczek – wstać z łóżka z przestawioną głową. Czy w meczu z Islandią zobaczyliśmy w nim coś, czego nie wiedzieliśmy o nim wcześniej? Nie. Czy nagle spostrzegliśmy te wszystkie małe elementy, które zaraz sprawią, że w systemie Paulo Sousy to właśnie ten zawodnik sprzątnie Euro? Nie. Dalej to najlepiej wyszkolony technicznie piłkarz w polskiej kadrze, dalej to gwiazdor drugiej linii, dalej to facet, który umie założyć siatkę, wziąć dwóch gości na zamach i nawet strzelić gola, ale to wciąż nie jest lider.

Zarejestruj się na Fuksiarz.pl

Graj mecze EARLY PAYOUT. Drużyna prowadzi 2:0 w dowolnym momencie, wygrywasz zakład

Sam o sobie Zieliński powiedział, że dobrze czuje się na każdej pozycji w pomocy. Że może być dziesiątką, może być ósemką, może biegać jako pół-lewy albo pół-prawy. Jest uniwersalny, sam tak też się widzi. Sousa dużo z nim rozmawia i namawia go ponoć do odważniejszych prób strzałów. I fajnie. Ale czy mamy przekonanie, że w tym systemie nagle mu się odmieni i zagra wielki turniej?

Nie wiemy tego. W klubie na razie dalej gra dwie półki lepiej niż w kadrze.

4. Czy ogarnia się defensywa? 

Sukces na Euro 2016 stał defensywą. Trochę mieliśmy szczęścia, trochę jechaliśmy na emocjonalnych zrywach, trochę sprzyjał los, ale generalnie nie brakowało spotkań, kiedy obrona robiła robotę – przecinanie, przesuwanie, odbudowywanie, przecinanie, przesuwanie, odbudowywanie. Potem to się zaczęło trochę sypać, za Jerzego Brzęczka bywało różnie, ale i tak jakiś tam fundament był, defensywa funkcjonowała w miarę stabilnie. Ten fundament całkowicie przeorganizować postanowił Paulo Sousa.

Wypada to kiepsko. Po meczu z Islandią wypisaliśmy dwie rzeczy.

Po pierwsze, średnia straconych goli na mecz trzech ostatnich selekcjonerów.

  • Paulo Sousa – 1,6 straconych goli na mecz
  • Jerzy Brzęczek – 0,83 straconych goli na mecz
  • Adam Nawałka – 1,16 straconych goli na mecz

Kadencja Sousy wypada najgorzej.

Po drugie, eksperymenty portugalskiego selekcjonera, który w każdym spotkaniu miesza w tyłach.

  • Islandia – Kędziora, Glik, Dawidowicz (Puchacz z lewej)
  • Rosja – Helik, Piątkowski, Kędziora (Puchacz z lewej)
  • Anglia – Glik, Bednarek, Helik (Rybus z lewej)
  • Andora – Glik, Piątkowski, Bereszyński (Rybus z lewej)
  • Węgry – Helik, Bednarek, Bereszyński (Reca z lewej)

POLSKA DOJDZIE DO ĆWIERĆFINAŁU EURO 2020 – KURS 3.20 W FUKSIARZ.PL

Stabilizacja? Na co to komu. Paulo Sousa eksperymentuje i ma do tego prawo, ale przy tym na dziś blok defensywny reprezentacji znajduje się w kompletnej rozsypce. Zagrał kilka słabszych meczów. Popełnił kilka rażących błędów. Czyste konto zachował tylko raz. Nie wiadomo, ani kto jest jego liderem, ani kto jest przewidziany do pierwszego składu. Sousa mówi, że „Glik to Glik”, ale nie wahał się odstawić go od gry w meczu z Węgrami i ma świadomość, że złota lata Glika już minęły. Zdrowie i forma Jana Bednarka to znak zapytania. Helik i Dawidowicz nie zdali testów. Piątkowski to melodia przyszłości. Źle to wygląda, a ustawienie z trójką stoperów, co podkreśla sam Sousa, wymaga „dobrej formy” i  „naturalnej mądrości” tego tria.

I tu też niewiele wiemy.

5. Czy nie będziemy popadać w problem „sterylnego posiadania piłki”

Problem „sterylnego posiadania piłki” zgubił Paulo Sousę w Bordeaux. Ładnie pisał o tym Damian Smyk:

Drużyna bardzo dobrze utrzymywała się przy piłce na własnej połowie i w okolicach linii środkowej, ale już w ofensywnej tercji boiska (czyli w kluczowej strefie do kreowania szans strzeleckich) była bezpłciowa. Żyrondyści zajmowali ostatnie miejsce w lidze pod względem podań w pole karne. Tylko jedna drużyna była od nich gorsza w zestawieniu kluczowych podań. Oddawała zaledwie średnio 11,1 strzału na mecz – był to trzeci najgorszy wynik w lidze. Bordeaux grało w nieskończoność między stoperami i wahadłowymi, natomiast nie miało opcji do podania progresywnego – czyli nie zyskiwało terenu.

Kadra Paulo Sousy popada w podobną pułapkę. Wyższe posiadanie piłki miała w czterech na pięć rozegranych za kadencji Portugalczyka spotkań – z Węgrami, z Andorą, z Rosją i z Islandią. Z Anglią naturalnie grę prowadził rywal i Polska – przynajmniej w drugiej połowie, bo pierwsza polegała głównie na bieganiu za przeciwnikami – mogła skupić się na mądrym zakładaniu pressingu, z czego przykładowo padła bramka Jakuba Modera. Tak czy inaczej, ani jednego ze spotkań, w którym Polska prowadziła grę, Biało-Czerwoni nie wygrali.

Paulo Sousa umiejętnie to diagnozuje. Na konferencjach prasowych zawsze szczegółowo to tłumaczy. Lub słowo „circulation”.

Fragmenty jego wypowiedzi po meczu z Islandią:

„Brakowało nam szybkości i intensywności przy poszczególnych zagraniach. Inna sprawa, że wynikało to też z ustawienia naszych przeciwników. Staraliśmy się pchać grę do przodu, przesuwać ciężar rozgrywania na połowę przeciwnika, ale Islandia bardzo sprawnie uniemożliwiała nam akcje, szczególnie w środkowej części boiska”

„Nasi pomocnicy rozgrywali zbyt szeroko. Muszą nauczyć się zajmować pozycje bliżej środka, bliżej napastników”

„Paweł Dawidowicz miał tendencję do rozgrywania zbyt szeroko, wzdłuż linii bocznych, a to coś co mi się nie podoba. Uważam, że potrzebowaliśmy dłuższych piłek, dlatego, że one stwarzają możliwości do podejmowania lepszych decyzji, bliżej bramki przeciwnika. Jeżeli nie mamy zawodników do wywierania pressingu odpowiednio wysoko, musimy wykazać się większą odwagą w defensywie, tak, żeby nie było zbyt wielu luk między linią obrony i liną ataku, żeby zabezpieczyć nas środek pola”

Nie są to banały. Problem w tym, że po czterech – meczu z Anglią nie liczymy – meczach kadencji Paulo Sousy dalej nie wiemy, czy ze słabszym rywalem nie utkniemy w pułapce statyczności i nieumiejętności.

6. Czy jesteśmy w stanie wygrywać z silniejszymi od siebie?

Jaki był główny powód zatrudnienia Paulo Sousy w miejsce Jerzego Brzęczka? Ano taki, żeby reprezentacja Polski stała się bardziej zdolna do rywalizowania z silniejszymi od siebie niż była przez ostatnie lata. Nie chcieliśmy powtórek ze smutnych jesiennych bojów z Holandią czy Włochami, kiedy argumenty piłkarskie Biało-Czerwonych można było policzyć na palcach jednej ręki i lepiej niż sam obraz komentowała je wymowna cisza Roberta Lewandowskiego po pytaniu o plan na spotkanie z Włochami w Reggio Emilia

Czy jednak teraz możemy powiedzieć, że staliśmy się groźniejsi dla lepszych od siebie?

Na pewno bardziej nieprzewidywalni.

Paulo Sousie trzeba oddać, że eksperymentuje, próbuje, miesza. Nie jest zachowawczy. Tylko, że przy tym procesie, na dziś dzień, nie wiemy nawet, czy tak ustawiona kadra jest w stanie pewnie wygrywać z drużynami o porównywalnym lub niższym potencjale, a te zespoły przecież pykała nawet kadra Brzęczka. I nie, nie mówimy, że tęsknimy za tym, co było, byłoby to absurdalne i to całkowita nieprawda, ale jesteśmy pełni obaw.

Bo wątpliwości i znaki zapytania się mnożą, a odpowiedzią będzie dopiero Euro.

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

89 komentarzy

Loading...