– Szkoleniowca idealnego wyobraziliśmy sobie tak, że będzie to człowiek, który będzie w stanie zapewnić nam stabilny progres. Rozmawialiśmy z polskim kandydatem, który wydawał się atrakcyjny. Rozmawialiśmy też z innymi kandydatami. Ale wydaje nam się, że to właśnie trener Gula będzie w stanie poukładać drużynę tak, żeby to zadziałało w długofalowej perspektywie. Czas pokaże, ale staramy się zrobić jak najwięcej, żeby tak właśnie było – mówi w rozmowie z nami wiceprezes zarządu Wisły Kraków, Maciej Bałaziński. Zapraszamy.
***
Przeczytaj także:
***
Nowy dyrektor sportowy, nowy trener. W Wiśle Kraków idzie nowe.
Na pewno nowe, a mamy nadzieję, że też lepsze. Zmiany są głębsze niż dotychczas, ponieważ miniony sezon pokazał nam dobitnie, że trzeba gruntowniejszych zmian niż tylko zmiana trenera. I wydaje nam się, że te kroki pozwolą nam na stałe utrzymać tendencję zwyżkową. W pewnym momencie poprzedniej kampanii czuliśmy, że zrobiliśmy jakiś krok do przodu, ale zostało to brutalnie zweryfikowana w końcowej części sezonu. Pojawiła się potrzeba i konieczność zmiany.
Które negocjacje były trudniejsze – z nowym dyrektorem sportowym czy z nowym trenerem?
One były bardzo różne. Tomasz Pasieczny to nie jest osoba do końca nowa, spotykaliśmy się nie raz, wiele razy mieliśmy okazję wymienić się pomysłami. Przez długi czas pozostawał zatrudniony w Arsenalu i tam skautował, dlatego też nasze spotkania ograniczały się do rozmów o piłce, o zawodnikach, o koncepcjach. Natomiast dawno temu rozmawialiśmy z nim wstępnie, czy widziałby się w Wiśle Kraków, jak mogłoby to wyglądać, z czym bym się to wiązało. Pomysł kiełkował.
Może pan zdradzić, z iloma dyrektorami sportowymi i z iloma trenerami rozmawiała Wisła Kraków, zanim zatrudniała Tomasza Pasiecznego i Adriana Gulę?
Z kilkoma, to na pewno. Temat zatrudnienia dyrektora sportowego istniał od dłuższego czasu. Szukaliśmy odpowiedniego człowieka z wiedzą, z zaangażowaniem, z kompetencjami i z przekonaniem, że to będzie osoba, która posunie nas dalej nie tylko w procesie skautowania zawodników, ale też w tworzeniu działu analiz, działu skautingu i pomoże nam narzucić odpowiednie ramy organizacyjne o charakterze długofalowym. Nie chodziło nam o człowieka, który będzie działał skutecznie w jednym czy w dwóch okienka transferowych, tylko która stworzy strukturę, choć wiem, że teraz w piłce trochę nadużywa się tego słowa. Ale właśnie o to chodzi, żeby mieć różne struktury, żeby prowadzić różne procesy, które przetrwają wszelkie zawirowania, bo te były, są i będą w każdym klubie.
Negocjacje z trenerem Peterem Hyballą były błyskawiczne. Teraz daliście sobie dużo czasu, żeby znaleźć nowego szkoleniowca. Od końca ligi minęły trzy tygodnie. Co zrobiliście, żeby uniknąć wpadki, jaką była kadencja Hyballi?
Trenerowi, kto by nim nie był, dobrze jest dać czas. Niestety, w grudniu, kiedy podejmowaliśmy decyzję o zatrudnieniu Petera Hyballi, wiadome było, że osoba, która przyjdzie, będzie pełniła rolę strażaka. Respekt dla każdego, kto by się takiego trudnego zadania podjął. Być może w końcowym rozrachunku okazało się to być drogą na skróty, zbyt szybką próbą automatycznego poprawiania wyniku sportowego, a nie ruchem w długofalowym kierunku. Wróćmy jednak do trenera Guli. Szkoleniowca idealnego wyobraziliśmy sobie tak, że będzie to człowiek, który będzie w stanie zapewnić nam stabilny progres. Rozmawialiśmy też z polskim kandydatem, który wydawał się atrakcyjny. Rozmawialiśmy też z innymi szkoleniowcami. Ale wydaje nam się, że to właśnie trener Gula będzie w stanie poukładać drużynę tak, żeby to zadziałało w długofalowej perspektywie. Czas pokaże, ale staramy się zrobić jak najwięcej, żeby tak właśnie było.
Zagraj w Fuksiarz.pl!
Na czym nam zależy? Graliśmy ostatni mecz z Piastem Gliwice i z Tomkiem Jażdżyńskim oraz z Dawidem Błaszczykowskim zachowywaliśmy się wręcz przesadnie emocjonalnie. Jeśli bramki strzelają młodzi piłkarze, tacy dopiero wchodzący w świat dorosłej piłki, to naprawdę to nas niezwykle cieszy. Istotny jest dla nas proce wdrażania i wprowadzania tych młodych zawodników. A dodatkowo, jeżeli drużyna może grać efektywnie i w swoim stylu, to już świetnie. Mając te oczekiwania, spytaliśmy trenera Gulę, jak on widziałby swoje oczekiwania i wydało nam się, że faktycznie mamy dosyć zbieżne poglądy na sprawy najważniejsze.
Kto przyprowadził kandydaturę trenera Guli?
Nie jestem wskazać jednej osoby. To nie jest tak, że dopiero w momencie zwolnienia poprzedniego trenera, nagle orientujemy się, że potrzebujemy nowego szkoleniowca. Mamy pulę nazwisk i osób, które uważamy za fajne i wartościowe do przyszłościowego prowadzania Wisły Kraków. Monitorujemy sytuacje, a kiedy znajdujemy się w pozycji, kiedy musimy szukać trenera, zaczynamy prowadzić mniej lub bardziej intensywne negocjacje. Najpierw wstępne, później bardziej konkretne. Tak samo było z trenerem Gulą. To nie jest osoba anonimowa. Nie jest tak, że przyjdzie jakiś menadżer i wskaże nam go, mówiąc, że to jest taki fajny trener, który sobie tak fajnie radzi. Nie.
Sprawdź ofertę zakładów bukmacherskich w Fuksiarz.pl!
Adrian Gula jest znany w naszej części Europy. W momencie, kiedy okazało się, że przestał współpracować z Victorią Pilzno, było to dla nas bardzo interesujące. Wróciliśmy do niego z pytaniem, czy w ogóle chciałby podjąć się takiego zadania poprowadzenia Wisły. Adrian Gula to nie osoba, która od razu, po pierwszym telefonie, wsiada w auto i pyta o miejsce, w którym ma złożyć podpis. Trener wszystko dogłębnie analizuje, rozważa.
Ile trwały negocjacje?
Z kalendarzem w ręku będzie ciężko, ale myślę, że trzy tygodnie.
Tomasz Pasieczny brał udział w negocjacjach z Gulą?
W momencie rozmów i negocjacji z Tomaszem Pasiecznym, pytaliśmy go o różnych kandydatów do roli szkoleniowca Wisły Kraków. Zastanawialiśmy się, czy ten jest lepszy, czy ten jest gorszy, jak on się na to zapatruje. Może niekoniecznie wskazywaliśmy mu, kto zostanie trenerem Wisły, ale chcieliśmy znać jego opinie. Kiedy zaś wiedzieliśmy już, że Tomasz Pasieczny do nas dołączy, tym chętniej rozmawialiśmy już o konkretach. Pasieczny uczestniczył w tym procesie, ale ze względu na to, że dołączy do nas od 1 lipca, dopiero na końcowym procesie negocjacji z Adrianem Gulą, mogliśmy poinformować go, jakie mamy plany.
Czym przekonaliście trenera Adriana Gulę, żeby dołączył do Wisły Kraków? Interesowały się nim też kluby zamożniejsze.
To, czym przekonaliśmy trenera Gulę, to bardziej pytanie do niego samego niż do mnie. Chodzi nam o budowę zespołu w dłuższej perspektywie, o sposób mądrego konstruowania drużyny, a trener Gula dał się poznać jako odpowiedni fachowiec do takich zadań. To trener, który nie chce budować kruchych konstrukcji. Woli tworzyć nie przez tydzień czy dwa, a przez lata. Mamy podobne wizje. Prawdopodobnie właśnie w tym rzecz.
A z czym wiąże się przyjście Tomasza Pasiecznego?
Chcemy usystematyzować pracę, która nie była do tej pory idealna. Byliśmy świadkami trafionych transferów, ale też transferowych niewypałów. Teraz mamy nadzieję, że dyrektor sportowy pozwoli nam to opanować i zapewnić większą stabilność w tym aspekcie. Liczymy, że poprawi się funkcjonowanie działu skautingu, który skupi się na strategicznych rynkach. Zależy nam, żeby proces przechodzenia z akademii do pierwszej drużyny jeszcze się usprawnił, choć już działa dobrze. Atrakcyjność Wisły Kraków nie polega na pieniądzach. Dlatego też nowy dyrektor sportowy będzie musiał przekonać przekonać piłkarzy, że przychodzą tutaj zostaną lepszymi zawodnikami, że się rozwiną, że się wypromują.
Są oferty za Mateusza Lisa? Jest jakaś kwota, od której zaczynacie negocjacje?
Mateusz Lis poczynił bardzo duży postęp w ostatnim okresie. Wiążę to z przyjściem nowego trenera bramkarzy – Macieja Kowala. Treningi okazały się trafione i pozwoliły mu podnieść swoje umiejętności. Czy dalej będzie się rozwijał u nas? Nie wiemy, to pytanie otwarte. Teraz nie ma dla niego żadnej oferty na stole. Nie ma też żadnej konkretnej kwoty, od której zaczęlibyśmy negocjacje. Wiele zależeć będzie od tego, jaka to będzie szansa dla Mateusza. Transfer – fajnie, pieniądze – fajnie, ale ważne jest też, co będzie z nim dalej. Chcemy, żeby nasze ruchy miały sens dla wszystkich stron.
Ile transferów mogą spodziewać się jeszcze kibice Wisły Kraków?
Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie w sposób bardzo kategoryczny. Prezes Błaszczykowski mówił o trzech-czterech transferach i myślę, że tak właśnie będzie. Ale proszę pamiętać, że okno transferowe jest długie, zaczniemy grać dużo wcześniej i niewykluczone, że wypadki losowe zadecydują, iż tych transferów będzie więcej. Może być też tak, że ktoś odejdzie i będziemy musieli uzupełnić ten brak nowym zawodnikiem.
Młodymi wilczkami z akademii Wisły Kraków powoli zaczynają interesować się zagraniczne kluby?
Nie ma zapytań, nie ma ofert, ale to jest tak, że jeżeli młody człowiek gra w kilku meczach regularnie i zdobywa gole lub asysty, to w większych klubach, prowadzących szeroki skauting, automatycznie pojawiają się jego dane. To nie wymaga podszeptów. Absolutnie nie zdziwiłbym się więc, gdyby okazało się, że Piotr Starzyński znajduje się na radarach paru większych europejskich klubów.
ROZMAWIAŁ MARCIN RYSZKA
Fot. Newspix