Dziś w Opalenicy z dziennikarzami spotkał się prezes PZPN, Zbigniew Boniek. Pytano go o mecze z Rosją i Islandią, kwestie personalne, przyszłość Paulo Sousy, premie, problemy z defensywą i parę innych spraw. Spisaliśmy najciekawsze wątki.
Zbigniew Boniek o meczu z Rosją:
Moje zdanie czasami różni się od waszego zdania. Czytałem, że fajny mecz, ciekawy, dobra pierwsza połowa, ale druga była dużo słabsza. Ja uważam, że druga była znacznie lepsza. Mieliśmy wtedy ponad 60 procent posiadania piłki, a w pierwszej 42. Więcej o 20 procent, olbrzymia różnica. Rosjanie oddali wtedy jeden strzał na bramkę. Ta połowa była trochę zarwana przez liczbę zmian. Z punktu widzenia szkoleniowego, sztab jest bardzo zadowolony z tego meczu.
Wydaje mi się, że byliśmy bliżsi wygranej, ale skończyło się politycznym 1:1. Dobrze to wyglądało. W reprezentacji nie ma zawodników rezerwowych, każdy musi pokazać swoją przydatność. Mecz absolutnie mi się podobał – przede wszystkim dlatego, że wreszcie wszyscy razem zaśpiewaliśmy hymn Polski, że kibice byli na trybunach. Do tej rzeczywistości z ostatniego roku zaczęliśmy się już chyba przyzwyczajać, a to nie byłoby dobre.
O zestawieniu wyjściowego składu:
Nie żyję tym, naprawdę. Jestem przekonany, że kto wyjdzie w pierwszym składzie, ten będzie dobrze grał. Wyjściowa jedenastka to nie jest mój problem. Jest selekcjoner, jest sztab, wszyscy biorą za to pieniądze i to nie ja muszę decydować. Oczywiście, każdy ma swoje przemyślenia i wyobrażenia. Ja też, ale nie będziemy o tym dyskutować. W każdym razie – kiedy zobaczyłem, że w ataku będzie Świerczok, z tyłu Kownacki i Świderski, a na bokach Frankowski z Puchaczem, to pomyślałem, że gdyby jeszcze ktoś pół roku temu powiedział, że taka może być nasza siła ofensywna, to pewnie wszyscy byśmy się puknęli w głowę. Ale zobaczyliśmy drużynę dobrze przygotowaną. Wielu zawodników pokazało, że może w niej dobrze grać.
O obecnych przygotowaniach względem 2016 i 2018 roku:
Różnica w otoczce na zgrupowaniu jest, ale wynika z okoliczności, do których musimy się przyzwyczaić. Zachowywanie dystansu, testy i tak dalej – nawet psychicznie człowiek inaczej się nastawia. W 2016 roku rzeczywiście było trochę takiego „booom”. Do Arłamowa dolatywaliśmy helikopterem, ale nie chcieliśmy tego powtarzać. Doszliśmy do wniosku, że potrzebujemy czegoś innego i lepiej będziemy się czuli w Opalenicy. Powielanie tych samych miejsc z tymi samymi piłkarzami jest niepotrzebne. Inne miejsce, inny sposób przygotowania, ale na nic nie możemy narzekać. Mamy tu wszystko, czego potrzeba.
O Jakubie Świerczoku:
Kuba przez trzy lata zrobił duży progres. Trochę zderzył się z życiem, z piłką. Pojechał za granicę i trochę pograł, a trochę siedział na ławce. Wrócił do Polski. Mentalność ludzi w tym wieku potrafi się szybko zmieniać, w tym przypadku na pewno na lepsze. Jeśli chodzi o jego walory piłkarskie, wszyscy dobrze je znamy, dlatego selekcjoner go powołał. Czy wyobrażam go sobie w pierwszym składzie? Jak najbardziej, podobnie jak każdego, kto jest powołany. Pamiętajmy też, że inaczej się komuś gra z jednym piłkarzem, inaczej z drugim i tak dalej. Selekcjoner ma zaufanie do wszystkich zawodników i myśli tylko o tym, żeby tych 2-3, którzy mieli pewien problem mięśniowy, jak najszybciej dołączyło do grupy. Wtedy rywalizacja będzie jeszcze większa i da trenerowi jeszcze większe możliwości.
Ja jestem w tej drużynie zakochany. To moja drużyna od pięciu lat. Na najważniejszych pozycjach grają w niej piłkarze, z którymi spędziliśmy pełne pięć lat. Odkąd selekcjonerem był Adam Nawałka, nie przypominam sobie, żeby był z nią jakikolwiek problem w jakichkolwiek kwestiach. Nigdy nie mówimy o sprawach przyziemnych, wszystko jest poukładane od A do Z. Lubię ten zespół i gdy wygrywa, i gdy przegrywa, choć tych porażek za dużo nie było.
O naszych szansach na EURO:
Wszystkie 24 drużyny marzą o wyjściu z grupy, a potem o zaistnieniu w fazie pucharowej. Gdyby miał wymienić reprezentacje, które mogą wygrać turniej, to wskazałbym 14-15 drużyn. Mieliśmy już wcześniej przykłady faworyzowanych zespołów, które miały piłkarzy wymęczonych sezonami klubowymi i na wielkich turniejach zawodziły. Widełki pomiędzy planem minimum a maksimum są dość szerokie. Chcemy wyjść z grupy, a potem zobaczymy. Zależy, z kim będziemy grali, gdzie będziemy grali i tak dalej.
O braku presji przed turniejem, niepompowaniu balona:
Można powiedzieć, że mamy nowy ład piłkarski, który spowodował, że tej presji, agresji i deklaracji wygrywania jest mniej. Ale to chyba nigdy nie wypływało z ust piłkarzy czy selekcjonerów, ale poprzez pompkę medialną. Takie podejście z dystansem do wszystkiego jest najlepsze. Zapewniam jednak, że piłkarze chcieliby dla siebie i dla kibiców zagrać jak najlepiej i ta presja przed pierwszym meczem przyjdzie. Ale im dłużej będziemy ją odsuwać od siebie, tym lepiej.
O słabszej defensywie i braku czasu na nowe warianty:
Można byłoby się schować za tym stwierdzeniem, że czasu jest zbyt mało, ale to trochę alibi. W 2018 roku po zmianie selekcjonera najlepszy mecz z Włochami zagraliśmy po trzech dniach wspólnych treningów. Na pewno ten, kto gra dobrze w obronie, na koniec wznosi puchary. Jeżeli nie będziemy tracić bramek, to nasz potencjał ofensywny jest taki, że zawsze możemy coś strzelić, ale nie chcemy się tylko na tym opierać, że wszyscy z tyłu i może coś wpadnie z przodu. Chcemy grać trochę inaczej i to powodowało pewne ryzyko. Z Węgrami zremisowaliśmy, ale byliśmy prawie cały czas na połowie przeciwnika, byliśmy zdecydowanie lepsi, stwarzaliśmy więcej okazji. Poszły dwie, trzy kontry, gdy ktoś czegoś nie dopilnował. Taka jest piłka.
O rozmowach z Paulo Sousą i zawodnikami kontuzjowanymi:
Inne zadania ma trener, inne zawodnicy, a inne ja. Nie dyskutujemy o tym, kto gra, to zadanie selekcjonera, ale zawsze lubiłem porozmawiać z trenerem i zawodnikami. Lubię wiedzieć, co się w drużynie dzieje i to chyba normalne. Wielu ludzi pracuje przy kadrze i trzeba się komunikować.
Wykluczeni przez problemy zdrowotne? Oni są częścią naszej drużyny i pewnie byliby w niej, gdyby nie kwestie losowe. Z Góralskim już sobie porozmawialiśmy, z Bielikiem dopiero się zobaczę. Wczoraj zjedliśmy kolację z Krzysztofem Piątkiem, który też nas odwiedził. To pokazuje przywiązanie zawodników do barw narodowych i do tej drużyny. Na pewno będą chcieli jak najszybciej ponownie zapukać do bram reprezentacji.
O meczu z Islandią:
W meczu z Rosją wystawiliśmy to, co mieliśmy najlepszego na tamten dzień. Inni musieli odpocząć, żeby być w formie, więc nie zgodzę się, że wyszliśmy gorszym składem. Nie ma tu przypadkowych, anonimowych zawodników, którzy nagle skądś wyskoczyli. Pewnie trochę zmian i rotacji będzie, bo to jest rzeczą absolutnie normalną.
O tym, czy mamy silniejszą reprezentację niż w 2016 i 2018:
To temat do ciekawej analizy. Drużyna była podobna, albo prawie taka sama. Tylko takie rzeczy jak kontuzje Mączyńskiego wpływały na jakieś personalne zmiany. Podczas Euro 2016 nasza drużyna była na innym etapie niż dwa lata później. W 2018 roku wielu kadrowiczów nie grało, miało problemy zdrowotne. Dziś mamy mieszankę piłkarzy światowej i europejskiej klasy z tymi, którzy pukają do wielkiej piłki. Czy to będzie wybuchowa mieszanka? Nie wiem, ale może tak być. Każdy czuje się dobrze w tej drużynie i wie, że może w niej odegrać jakaś rolę.
O dalekich podróżach w fazie grupowej i ofertach dla Paulo Sousy:
W ogóle tych kwestii logistycznych nie poruszamy. Nie płaczemy, bo to nic nie zmieni, a może wiele pogorszyć. Ten aspekt nie powinien odgrywać żadnej roli. Co do trenera Sousy – każdy dobry piłkarz i każdy dobry trener, ma propozycje. Ancelotti dopiero co prowadził Everton, a teraz jest już w Realu Madryt. Dziś jednak koncentrujemy się wyłącznie na EURO i nie jest to żaden temat. Życie często pokazuje, że trzeba zakładać różne scenariusze, natomiast nie jest plotką, że są kluby interesujące się naszym selekcjonerem [pojawiła się plotka o Fenerbahce, PM]. Ma jednak ważny kontrakt, świetnie się tu czuje, mamy jeden cel i chcemy jak najlepiej zagrać na EURO.
O premiach:
Nie ma problemu, wszystko od dawien dawna jest poukładane. Podkreślam, że piłkarze grają w reprezentacji wyłącznie dlatego, że czują się Polakami i chcą grać z orzełkiem na piersi dla swojego kraju. Są też jednak profesjonalistami. Widzą, że my też na tym zarabiamy i możemy się z nimi podzielić. Za naszych czasów – nie chcę mówić, że za moich – nigdy nie było problemu w takich tematach jak premie i nadal nie będzie. Funkcjonujemy jak w szwajcarskim zegarku.
Fot. FotoPyK