3-4-2-1: czy mamy już pierwszych zwycięzców?

redakcja

Autor:redakcja

02 czerwca 2021, 14:06 • 6 min czytania

Choć początkowo skład na wczorajszy mecz został rozpisany w dość klasycznym ustawieniu 4-4-2, dość szybko zobaczyliśmy na murawie to, co Paulo Sousa proponuje od dawna. Ustawienie z trzema stoperami, dwoma wahadłowymi ustawionymi z pewną asymetrią oraz atakującą trójką ustawioną raczej w trójkącie, niż w linii. To temat o tyle przyjemny do analizy, że mamy na każdym poziomie rozgrywkowym dość jasne i ewidentne punkty odniesienia. 

3-4-2-1: czy mamy już pierwszych zwycięzców?
Reklama

Możemy sobie reprezentację Polski zestawić na przykład z Rakowem Częstochowa i zastanawiać się, czy Kamil Jóźwiak to taki Fran Tudor w biało-czerwonej koszulce. Ale możemy też iść od razu na najwyższy możliwy poziom i zastanowić się wspólnie, ile z duetu Jorginho-Kante mają w sobie Krychowiak z Klichem. Natomiast niezależnie czy reprezentację porównamy do Rakowa, Legii czy Chelsea, możemy już powoli wytypować, komu ta zmiana ustawienia wyszła na dobre.

MATEUSZ KLICH

Mateusz Klich zaliczył wczoraj nieprawdopodobne przedostatnie podanie przy bramce Świerczoka, ale poza tym zagrał po prostu naprawdę dobre 45 minut. Drugiej połówki nie oceniamy, bo było w niej więcej zmian, fauli i przerw w grze niż czystego futbolu, natomiast to, co działo się w pierwszej odsłonie pozwala upatrywać w Klichu jednego z liderów reprezentacji. Już pal licho, że napędzał ataki podaniami czy dryblingami, w sumie tego zawsze oczekujemy od pomocnika. Natomiast Klich był też bezcenny po stracie, co nie zawsze łatwo dostrzec. Udany początek Polaków to nie tylko zasługa wybitnej ruchliwości w grze ofensywnej – to również efekt znakomitego doskoku po stracie, nawet jeśli wiąże się to z faulami. Klich w tym elemencie rządził, zresztą razem z Krychowiakiem, na stałe zamykając całą strefę dla piłkarzy z Rosji.

Reklama

Przykuwały też mimo wszystko uwagę jego wycieczki poza własną strefę, jak choćby przy dokładnej centrze na głowę Świderskiego. W grze Klicha doskonale było widać od razu oba pomysły Sousy – dość duża swoboda poczynań w grze ofensywnej, ale i wielka dyscyplina w grze defensywnej, gdy od razu po stracie cel jest jeden – jak najszybciej przerwać atak. Choć Klich gra w Leeds United w innym ustawieniu, to jednak według bardzo podobnej filozofii, którą wyznaje Marcelo Bielsa. Odciążenie z zadań defensywnych w okolicach własnego pola karnego – tam jest teren trzech stoperów – działa na korzyść i Klicha, i Krychowiaka. Obudowanie jeszcze trzema zawodnikami stricte ofensywnymi, którzy krążą przed nim – pozwala wykorzystać jego przegląd pola.

Klich wydaje się zwycięzcą zmiany ustawienia, choć zaznaczamy – to dopiero początek, jeszcze zdążymy pewnie puścić tysiąc wulgarnych wiązanek pod nosem przy niektórych ryzykownych zagraniach, które zakończą się stratą i kontrą.

GRZEGORZ KRYCHOWIAK

Wczoraj? Szef. Zaryglował środek pola i jest to w jego przypadku recydywa, bo równie udane było dla niego pierwsze zgrupowanie Paulo Sousy. U Krychowiaka najmocniej na korzyść działa obecność dodatkowego stopera. Za kadencji Jerzego Brzęczka, ale i w trakcie pracy Adama Nawałki, Krychowiak często zbiegał w fazie konstruowania akcji pomiędzy dwóch stoperów, próbując stamtąd wyprowadzić piłkę. W efekcie rzadziej operował nią na połowie rywala, rzadziej też mógł pokazać swoje walory stricte ofensywne. W dodatku jako „szóstka” dość często zbiegał do boków w fazie obronnej, asekurując nie zawsze nadążających za rywalami skrzydłowych. W ustawieniu 3-4-2-1, Krychowiak ma zdecydowanie więcej luzu. Mniej obowiązków, za to lepiej dobrane do jego potencjału. Przerywanie akcji w środku pola, kontrola tempa, rozgrywanie właśnie w środkowej strefie, a nie gdzieś głęboko na własnej połowie, gdy często jedynym wyborem jest dłuższa piłka na boki.

Krychowiak korzysta na tym ustawieniu, tu wypada postawić kropkę, bo to jest oczywistość.

KAMIL PIĄTKOWSKI

Nieoczywisty typ, bo Piątkowski wcale nie zagrał wczoraj wielkiego meczu. Ale to młody stoper, którego znamy doskonale z Ekstraklasy – i tutaj zresztą charakterystyką pasowałby również Sebastian Walukiewicz. Obaj panowie to już środkowi obrońcy z nowej szkoły, w której defensor nie może jedynie odbierać piłki – musi jeszcze zrobić z nią coś produktywnego po przechwycie czy podaniu od bramkarza. Piątkowski bez wątpienia to potrafi, zresztą nie bez przyczyny jego kolejnym klubem będzie Red Bull, rozkochany w stylu gry, gdzie energetyczne ataki ma wyprowadzać cała jedenastka.

Piątkowski korzysta i na grze trójką stoperów – gdzie jego błędy w ustawieniu czy wyprowadzaniu piłki nie są zazwyczaj błędami „ostatniego obrońcy”, i na nieco bardziej ofensywnym, ryzykownym pomyśle na grę całej drużyny. Po podaniach zwłaszcza w stronę Klicha, czy jeszcze dalej, do ofensywnego tercetu, było widać, że Piątkowski to wszystko już zna, przetrawił w klubie, posiada też umiejętności, które pozwalają wierzyć, że tego typu zagrania będą przynosić efekt. Te wejścia dryblingiem na połowę rywala czy płaskie piłki bezpośrednio do napastników – to zazwyczaj dobrze wygląda, a przy tym dezorganizuje grę przeciwnika.

KAMIL JÓŹWIAK

Mamy wrażenie, że na upartego dałoby się go upchnąć na czterech różnych pozycjach w tym ustawieniu – jako wahadłowy na obu stronach czy któraś z dwóch „dziesiątek” za plecami napastników. Na razie jednak nie ma sensu gdybać, bo Jóźwiak doskonale odnajduje się jako prawy wahadłowy, zwłaszcza, że Sousa ustawił asymetrię właśnie w taki sposób, by lewy wahadłowy grał bliżej własnej bramki, a prawy – bliżej napastników.

To brzmi trochę trywialnie, ale jednak – widać nawet po doborze nazwisk, gdy za plecami Jóźwiaka pracują nominalni prawi obrońcy, podczas gdy lewy wahadłowy to najczęściej właśnie lewy obrońca. To wykorzystuje w pełni potencjał i atuty Jóźwiaka – bajerka, kiwka, przebojowość, ciąg na bramkę. Być może w 4-2-3-1 wyglądałby jeszcze lepiej, ale Jóźwiak to też piłkarz potrafiący zagrać kombinacyjnie – a jakkolwiek spojrzeć na murawę, cały czas gdzieś blisko niego znajduje się przynajmniej jeden środkowy i jeden ofensywny pomocnik. Mamy wrażenie, że to właśnie na Jóźwiaku będzie spoczywał największy ciężar kreowania sytuacji dla napastników – dotychczasowymi występami u Sousy „Józiu” daje sygnał, że jest na to gotowy.

JAKUB ŚWIERCZOK

Strzał w poprzeczkę po zejściu z lewej flanki, gol po czujnym nabiegnięciu na podanie Frankowskiego, większość drugiej połowy poświęcona na przepychanki dość daleko od bramki, stojąc do niej plecami. Jeśli celem Świerczoka na mecz z Rosją było udowodnienie swojej przydatności – zrobił to w stu procentach. Pokazał się jako gość, który może stanowić alternatywę, albo wręcz dżokera na wszystkich trzech frontalnych pozycjach. Pamiętajmy, że Sousa już sprawdzał rozwiązanie z trzema napastnikami – wprawdzie w meczu z Andorą, ale mimo wszystko, obok Lewandowskiego udało się zmieścić i Milika, i Piątka.

Świerczok skorzystał na tym systemie w najprostszy sposób – nie będzie tutaj elaboratów o strefach, korzystaniu z nieco innych ról przypisanych do pozycji i tak dalej. Świerczok po prostu nie musi rywalizować z Robertem Lewandowskim, ba, może się zdarzyć, że nie będzie musiał rywalizować ani z Robertem Lewandowskim, ani z Arkadiuszem Milikiem – zwyczajnie zajmie trzeci wolny „slot” w ataku i tyle. Rozszerzenie miejsc w ataku z dwóch do trzech to bezsprzecznie duża korzyść dla wszystkich polskich napastników.

A Świerczok wczorajszym meczem pokazał, że wśród tych polskich napastników jest naprawdę wysoko.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Niemcy

Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu

Wojciech Piela
0
Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama