Sparingi przed wielkimi turniejami często niewiele znaczą w kontekście późniejszych wydarzeń, ale w wymiarze indywidualnym dla niektórych bywają kluczowe. W meczu z Rosją kilku zawodników może mieć sporo do udowodnienia. Potencjalnie dużo do wygrania, ale także do stracenia. Wiadomo, że nie chodzi o Roberta Lewandowskiego. Zatem, o kogo?
Łukasz Fabiański
Paulo Sousa poinformował zawczasu, że bramkarz West Hamu zagra dziś w wyjściowym składzie. Będzie to dla niego debiut pod wodzą portugalskiego selekcjonera. W marcu wszystkie trzy mecze Fabiański przesiedział na ławce. Ma zatem dobrą okazję, żeby dać Sousie do myślenia, zwłaszcza w kontekście słabnącej pozycji w Juventusie Wojciecha Szczęsnego, który nie może być pewny, że nowy sezon rozpocznie w barwach “Starej Damy”. “Fabian” na pewno zdaje sobie sprawę z tej szansy, zwłaszcza że ma już przerobione czekanie na swoje pięć minut przy okazji najważniejszy imprez. I Euro 2016, i MŚ 2018 zaczynał jako rezerwowy, a kończył jako podstawowy golkiper reprezentacji.
Tomasz Kędziora
To jeden z najbardziej jaskrawych przykładów. W marcu zupełnie pominięty przy powołaniach, teraz z miejscem w kadrze i szansami nawet na pierwszy skład, choć z Rosją spodziewamy się raczej jego wejścia z ławki. Sousa wspominał, że prawa strona z Bartoszem Bereszyńskim funkcjonuje dobrze, a skoro tak, nie chce tego zmieniać. Będziemy jednak zdziwieni, jeżeli obrońca Dynama Kijów nie dostanie żadnej szansy jako zmiennik. A wtedy nie wypada mu zawieść oczekiwań Portugalczyka.
Michał Helik
Prawdopodobnie otrzyma kolejną szansę, Paulo Sousa w niego wierzy. Helik dostał duży kredyt zaufania i nadchodzi czas, w którym powinien zacząć go spłacać, bo z Węgrami i Anglią zawodził. W Barnsley ciągle trzymał fason, wybrano go piłkarzem sezonu w klubie. – W klubie cały czas rozgrywałem mecze jako środkowy obrońca w trójce, a w reprezentacji dostałem szansę na pół-prawym, co było dla mnie czymś nowym. Jeśli selekcjoner widzi, że tam mogę pomóc drużynie, to tam występuję – tłumaczył ostatnio różnicę podczas spotkania z dziennikarzami.
Tymoteusz Puchacz
Trudno przewidzieć, co go dziś czeka. Z jednej strony Sousa mówił o nim podczas konferencji: – Musi dostosować się do większej intensywności i szybkości. W Ekstraklasie piłkarze mają ją inną i nad tym pracujemy. Z drugiej, media przewidują, że Puchacz może wybiec w podstawowej jedenastce na Sborną. Jeśli tak się stanie, otworzy się przed nim olbrzymia szansa, by nie był to jednorazowy przypadek, bo ze zdrowiem Macieja Rybusa nigdy nic nie wiadomo, a trzeciego naturalnego kandydata na lewe wahadło już nie mamy.
Mateusz Klich
Największy pechowiec marca. Przez cyrki z koronawirusowymi testami ostatecznie nie wystąpił w żadnym spotkaniu. Dopiero teraz może wreszcie się pokazać selekcjonerowi, który już wcześniej nie ukrywał, że w założeniu pomocnik Leeds ma odgrywać u niego kluczową rolę. Tym bardziej nie wypada rozczarować. Klich w marcu zaliczył okres w roli rezerwowego w Premier League i sam przyznawał, że intensywny sezon dał mu się we znaki. Końcówkę jednak znów miał lepszą, a na koniec dostał wolne od Marcelo Bielsy, więc teoretycznie wszystkie okoliczności sprzyjają temu, by z Rosjanami potwierdził klasę w reprezentacji. A, bądźmy szczerzy, w tym kontekście generalnie ciągle odczuwamy niedosyt.
Karol Świderski
Nasz atak na Rosję będzie improwizacją. Robert Lewandowski ma odpoczywać i ewentualnie wejść z ławki. Arkadiusz Milik jeszcze się leczy, a Krzysztof Piątek jest wykluczony z samego EURO. To wielka szansa dla zmienników, którzy normalnie w najlepszym razie mogliby liczyć na jakieś symboliczne wejścia. W największym stopniu swoją pozycję może ugruntować Karol Świderski. W debiucie po wejściu z ławki strzelił gola Andorze i niespodziewanie zaczął od początku na Wembley, ale tam już rozczarował, pójścia za ciosem nie było. Taki mecz jak ten z Rosją będzie sposobnością do uzyskania odpowiedzi na kilka istotnych pytań co do jego przydatności w dłuższej perspektywie.
***
Oczywiście można jechać dalej i wymienić Przemysława Frankowskiego, Przemysława Płachetę, Dawida Kownackiego czy Jakuba Świerczoka, ale wydaje się, że na tę chwilę startują z niższego pułapu niż zawodnicy, których wcześniej wymieniliśmy.
Fot. FotoPyK