Nie rozumiem jak może na poważnie istnieć w przestrzeni publicznej temat Kamila Grosickiego w kadrze na Euro.
Sam mam na koncie felietony, które podkreślały zasługi Grosika dla kadry. Które pokazywały, że nawet, jak nie szło mu w klubie, to potrafił dać coś reprezentacji Polski.
No ale są jakieś granice.
Grosicki nie grał pół roku. Chyba, że liczyć mu rezerwy Premier League, mecze w FIFA zagrane samym sobą i te puszczone z kasety VHS. Ostatni oficjalny mecz dla WBA zagrał w styczniu. Przywoływany Płacheta, jako inny niegrający, ma cztery razy więcej boiskowych minut w minionym sezonie. W kwietniu pięciokrotnie wychodził na boisko.
Grosicki sam wyjaśniał swój własny temat w październiku zeszłego roku: „Zawodnik, który nie gra w klubie, nie może myśleć o kadrze, bo reprezentacja to nie jest hobby”. Z czym tu się nie zgodzić. Kamil mówił to wtedy w stosunku do siebie, ale też Milika – no i z Milika kolejny dowód, że można. Bo Milik poszedł gdzieś, gdzie mógł grać. I grał, i strzelał.
Nie miałem pretensji, gdy Grosicki wybrał zostanie w Premier League, bo to kosmiczne pieniądze, ostatnia taka wypłata w karierze. Życiowo, ma sens. Mógłby pójść w ideały, a potem i tak na Euro nie pojechać, względnie pojechać, zagrać minutę ze Słowakami i koniec. A tak zadbał o przyszłość, o rodzinę, a do końca kariery ma rzut beretem.
Ale było dla mnie jasne, że to koniec szans na Euro. Może jakimś wyjątkowym przebłyskiem w wiosennych meczach kadry mógł się obronić. Nie wiem, świetnym meczem z Anglią. Ale tych przebłysków nie było.
Co najistotniejsze w tej całej pogadance, a zazwyczaj pomijane, to że sam Grosicki, według Tomka Włodarczyka, ani nie jest oburzony, ani zaskoczony brakiem powołania. Więcej, podobno mówił, że nie byłby zdziwiony, gdyby nie znalazł się nawet na liście rezerwowej.
Każdy ma prawo do własnej opinii, także takiej, że Grosicki powinien jechać. Ale medialni adwokaci Grosickiego w kadrze ostatecznie robią więcej krzywdy wizerunkowi Kamila, niż mu pomagają. Znowu, jak zwykle, musi się wokół tego piłkarza rozpętać jakaś niepotrzebna awantura, która rozkręca się jak kula śniegowa, i jak tak dalej pójdzie, niedługo przykryje temat samego Euro. Broni Grosika w wywiadzie kumpel Peszko – no i fajnie, solidarność, wiadomo, że się przyjaźnią. Ale ostateczny efekt jest taki, że Peszko tylko zwraca kibiców przeciw Grosickiemu.
Kamil, baw się dobrze w Dubaju z Borucem. Pozdro i z fartem.
***
Swoją drogą, jestem zaskoczony tym, jak spokojnie jest aktualnie wokół kadry. Bo nawet ten szum – szumik? – wokół Grosickiego, nie przebiłby się, gdybyśmy mieli jakąś aferę Knorrową, reklamową, Tomaszo Frankowskową, Tomaszo Iwanową czy jeszcze coś podobnego. Ot, przyjeżdżają piłkarze. Sobie trenują. Sobie chodzą na konferencje.
I niby wiadomo, że jeszcze jest czas. Może to się zmieni nawet po sparingu z Rosją. Może zrobi się kocioł.
Ale na ten moment mam wrażenie, że jest jakaś atmosfera spokoju wokół tej kadry. Nie ma napinki. Nie widzę pompowania balonika, choć sama obecność Lewego, jego rekord z ostatnich dni, też powinny uruchamiać kolejne „jak nie teraz, to kiedy”. A tego nie ma. Fajnie uważam, że wyszło też z tym, że jesteśmy zakwaterowani w Polsce na tym szalonym turnieju. Zamiast kręcić się po świecie, będzie atmosfera swojskości.
Ja jakie mam oczekiwania? Chyba zbieżne z tym, które ma Robert Lewandowski. Żeby dać dumę kibiców. Ta duma może objawić się w różny sposób, nie musi być od razu szacowalna jakimś konkretnym wynikiem. Deklaracją, która potem będzie wyciągana z każdej szafy po pięć razy.
Ciszej jedziesz, dalej zajedziesz? Nie zawsze. Ale posyłaliśmy słabsze kadry na turniej, a dymu i husarskich skrzydeł było przed pierwszym gwizdkiem dużo więcej. Może jest w tym jakiś powód do umiarkowanego optymizmu.
***
Nie mam absolutnie problemu z tym, że Jagiellonia poprosiła jakąś zewnętrzną firmę SportSolver by pomogła jej szukać. Nie mogłem zdzierżyć żartów z tego, ŻE WIECIE, JAGIELLONII, HEHE, KOMPIUTER SZUKA SZKOLENIOWCA. SAMI NIE POTRAFIĄ. A MOŻE NIECH IM, HEHE, KOMPIUTER PRZEPROWADZA ROZRUCH. Brakowało tylko rytualnego klepnięcia się w kolano za imieninowym stołem.
Ciekawe, ile razy podśmiewywały się te same osoby, które z zainteresowaniem czytały o transferze Depaya, któremu KOMPIUTER i firma SciSports doradził wybór klubu, co okazało się dla niego najlepszym ruchem od dawna.
W Jadze to oczywiście odbywało się na podobnym poziomie, a więc: IM POWAŻNIEJ potraktować to, co zrobiła Jaga, tym mądrzej to wyglądało. Wsparcie analityczne do wyboru szkoleniowca ma ręce i nogi, nie mówiąc o przyszłości. Klub szuka nowej tożsamości, ostatnio pudłował ze szkoleniowcami – naprawdę, to nie jest jakieś szaleństwo, tylko możliwości, które są dostępne w 2021. Ja widzę tu wyciągnięcie wniosków, odejście od filozofii „na nos”, która, istotnie, była w Jagiellonii mocno zakorzeniona.
I, co ciekawe, wzmocnił ją sukces. Bo sukces jest fajny, każdy do niego dąży, szczególnie w sporcie. Ale sukces sprawia, że zaczynasz wierzyć, iż to, co robiłeś do tej pory, wystarczy. Tym trudniej jest odejść od formuły, która przynosiła sukces. Nawet, jeśli dla wszystkich wokół okazała się już przeterminowana. W Jagiellonii w pewnym momencie, przy mocno umiarkowanym zapleczu, ale dzięki dobrym kontaktom, a nawet temu nosowi, dało się zbudować drużyny walczące o mistrzostwo.
Ale to już się nie uda. Jagiellonia może z zazdrością patrzeć czy na to, jakich piłkarzy na rynku znalazł Raków i jak ich poukładał taktycznie, czy na to ile zdolnej młodzieży, gotowej na Ekstraklasę, ma Pogoń Szczecin. Dlatego trzeba iść w jakąś inną stronę, czemu nie w ten sposób.
Mam wrażenie, że gdyby coś podobnego zrobił aktualnie Raków albo Pogoń, w jakimkolwiek sektorze swojego działania, byłoby pokazane jako wzór do naśladowania, kierunek na przyszłość. A że Jagiellonia jest ostatnio postrzegana mocno średnio, to jest jak jest.
Natomiast jeśli Sports Solver faktycznie wypluł im nazwisko Ireneusza Mamrota, to już jest naprawdę zabawne.
Choć po to zatrudniasz analityków, by nie patrzyli na to, co zabawne, a co nie.
I niewykluczone, że po prostu, z chłodnej, pozbawionej sarkazmu analizy, ten Mamrot im wyszedł. Bo czemu nie mógłby wyjść.
***
A kto tęskni za Ekstraklasą, zapraszam na ostatni 2.5 godzinny odcinek „Tetryków” z Kubą Olkiewiczem. Tak, dysponujemy spisem treści, byście mogli wybrać tylko omówienia tych klubów, które was interesują.
***
Z cytatów wszelakich, dziś mam dla was Pawła Sołtysa, czyli Pablopavo. Z opowiadań „Mikrotyki”
„Znałem faceta, który nie wychodził z domu, i gadałem z nim przez drzwi. Lubił, jak piłem piwo i opowiadałem mu przez szare, wysmarowane drzwi jak smakuje. Najpierw pianka, uderzenie zimna i goryczy, potem bąbelkowany słodkawy środek i mętnawa, już ciepła końcówka, która woła zawsze: teraz pianka! teraz pianka! I tak to się toczy. Na tych drzwiach dzieciaki napisały mu „Wariat”. A to nie był wariat, tylko nie wychodził”.
A to nie był wariat, tylko nie wychodził.
***
A tu mam w końcu dla was rzecz najważniejszą: monetę z twarzą Jerzego Engela. Nie wiem kim są ci po bokach.
Leszek Milewski