Reklama

To jest po prostu bardzo dobry bramkarz

redakcja

Autor:redakcja

24 maja 2021, 13:02 • 5 min czytania 30 komentarzy

Ta historia zakończyła się happy endem. Robert Lewandowski pobił swój rekord, ale pobił go nie po żadnym błędzie Rafała Gikiewicza, nie po rzucie karnym sprokurowanym przez Roberta Gumnego. Pobił tak, jak prowadził całą swoją karierę – dzięki własnej sile, determinacji, woli walki do ostatniej sekundy. Dlaczego to happy end? Bo zasłużone gratulacje i słowa uznania zgarnął ten, który zazwyczaj swoją robotę wykonuje w cieniu. A Rafał Gikiewicz to nie tylko bramkarz, który przez prawie 90 minut powstrzymywał Roberta Lewandowskiego. 

To jest po prostu bardzo dobry bramkarz

To przede wszystkim jeden z najlepszych na swojej pozycji w całej lidze niemieckiej.

Trochę o tym wszystkim zapominaliśmy w trakcie gorączki rekordowej. W końcu Bayern na finiszu sezonu miał na rozkładzie słaby Augsburg, bijący się bardzo długo o utrzymanie, w dodatku w kiepskiej formie. Rafał Gikiewicz był wspominany głównie w kontekście żartów – że może sobie wywalczyć tym meczem wyjazd na Euro przez wdzięczność „Lewego”, że może utracić obywatelstwo i tak dalej. „Giki” sam z tego żartował, choć jednocześnie zapowiadał – ma zamiar znaleźć się na czołówkach gazet jako ten, który zatrzymał naszego najlepszego snajpera.

Te debaty i dyskusje toczyły się trochę w oderwaniu od samego Gikiewicza, od jego sezonu w Niemczech, a już na pewno – od całej jego historii za naszą zachodnią granicą. Ci, którzy wnikliwie śledzą Bundesligę – mogli co najwyżej wzruszyć ramionami. Bo Gikiewicz do takiej dyspozycji zdążył już kibiców przyzwyczaić.

RAFAŁ GIKIEWICZ? POŚRÓD NAJLEPSZYCH!

Lewandowski, Neuer, Muller, Gikiewicz. Brzmi jak „wskaż niepasujący element”? Błąd! To wyliczanka najlepszych piłkarzy Bundesligi według not Kickera. Nawet jeśli uwzględnimy, że bramkarze drużyn walczących w niższych rejonach tabeli mają nieco łatwiej o wywalczenie wysokiej noty – świadectwem obecność również Stefana Ortegi – to jest kosmos. Gikiewicz znalazł się pośród największych postaci tej ligi, a przecież nie jest to wycinek z Gazetki Augsburskiej, tylko najpoważniejszego piłkarskiego medium naszych sąsiadów.

Reklama

Zdjęcie

To efekt ciągłej rzetelnej pracy przez cały sezon. Gikiewicz dostaje wysokie noty, bo po prostu bardzo dobrze broni. Wśród % obron znajduje się na drugim miejscu wśród bramkarzy z przynajmniej 5 występami. Wyprzedza go tylko Florian Muller, za plecami znajduje się wspominany już Ortega. 70,5%. Wynik, którego nie powstydziłby się żaden golkiper z topu. Zresztą we wszystkich klasyfikacjach Gikiewicz jest wymieniany jednym tchem z największymi kozakami pokroju Neuera czy Gulacsiego. Noty, obrony, występy, rozegrane minuty.

Zresztą, spójrzmy na tego tweeta whoscored.com. Gikiewicz opatrzył na to na Twitterze stosownym komentarzem – „2 x flaga Polski”.

Spoglądamy sobie w nasze własne archiwa. „Gikiewicz w jedenastce lutego”. „Gikiewicz piłkarzem kolejki”. „Polski bramkarz wyciągnął karnego”. Zbierając wszystko w jedno miejsce można wysnuć prosty wniosek – Augsburg z innym bramkarzem mógłby właśnie zapoznawać się z rywalami w 2. Bundeslidze, albo przynajmniej szykować się do meczu barażowego o utrzymanie.

STEP BY STEP

– Ty to powinieneś kiedyś dostać powołanie w ramach docenienia – zagaiłem swego czasu Rafała Gikiewicza. 
Momentalnie się obruszył: – Ale mnie nie interesuje powołanie w ramach gestu, nagrody. Ja muszę na nie zasłużyć. Jechać jako pełnoprawny piłkarz.

Reklama

To fragment archiwalnego tekstu Kuby Białka, który odwiedził Gikiewicza jeszcze w czasach jego gry dla Unionu. To mniej więcej wtedy dowiedzieliśmy się o słynnych już karteczkach na lodówce, gdzie „Giki” wypisuje kolejne cele. Zazwyczaj ekstremalnie ambitne, niezależnie od własnej sytuacji. Zazwyczaj… spełniane, od szczytu do samego końca listy. Tak samo zresztą było z powołaniem, które Gikiewicz ostatecznie otrzymał, właśnie jako pełnoprawny piłkarz. Trochę cierpi na tym, że akurat mamy dwóch doskonałych fachowców w klubach z topu najsilniejszych lig, ale czy tak mocno odstaje piłkarsko? Gdyby brać pod uwagę tylko „tu i teraz”, niewykluczone, że po udanym sezonie właśnie meldowałby się w Opalenicy.

„Trochę” przeszkodził mu powolny rozwój, zresztą stopowany przez ciągłe aferki. W Śląsku Wrocław Orest Lenczyk miał szukać drugiego bramkarza. „Trzeciego już mam, Gikiewicza”. Gdy wyjeżdżał z Polski, był właściwie czwarty do grania między słupkami Śląska. Wcześniej w Jagiellonii zaliczył zsyłkę do rezerw, po drodze była afera z Patrikiem Mrazem. Dziś można jedynie się zastanawiać, czy to nie jest tak, że Gikiewicz po prostu nie pasował do ówczesnej ligowej piłki. Spiętej, gdy w okolicy jest włączona kamera, rozluźnionej, gdy tylko w pobliżu nie ma kibiców.

A bramkarz z Olsztyna odwrotnie, od zawsze należał do tych, których łatwo było przyłapać na śmiechu na ławce rezerwowych czy podczas schodzenia do szatni po przegranym meczu. Ale nigdy nie dało się go przyłapać na imprezach dzień przed treningiem. Profesjonalizm, ale bez tego całego patosu i spinki. Coś, co widzieliśmy nawet w meczu z Bayernem, gdy Gikiewicz robił absolutnie wszystko, by uprzykrzyć życie Lewandowskiemu, ale po spotkaniu cykał sobie fotki z rodakiem.

Zresztą, nawet jeśli mielibyśmy to nazwać trudnym charakterem… To właśnie ten charakter doprowadził Gikiewicza do miejsca, gdzie faktycznie mecz Bayernu z Augsburgiem zapowiadano jako starcie Lewandowskiego z Gikiewiczem.

OD ZERA DO BOHATERA

Piękna jest ta cała jego niemiecka droga. Wyjeżdżał jako bramkarz bez jakiejkolwiek renomy i pozycji, pożegnany ze Śląska nie tylko bez żalu, ale może wręcz z uczuciem ulgi. Zaczynał w Eintrachcie Brunszwik, spadkowiczu z Bundesligi. Tam zapracował sobie na Freiburg, potem z Unionem zresztą sam, niemalże „własnoręcznie” awansował do elity. W tej całej karierze nie było grama przypadku, były wyłącznie te wszystkie pojęcia z poradnika coachingowego – praca, determinacja, ambicja, skupienie na celu. I ten cel Gikiewicz osiągnął tak naprawdę w sezonie 2019/20, gdy regularnie bronił w barwach beniaminka Bundesligi. Doszedł tam, gdzie chciał, osiągnął to, o czym marzył, bo w międzyczasie przecież nadeszło powołanie od Jerzego Brzęczka.

Teraz zresztą widzimy doskonale, jakim bramkarzem i człowiekiem jest 33-letni Gikiewicz. We wszystkich wywiadach podkreśla – ten sezon nie był dla nas udany. Utrzymaliśmy się, tak, było 3-dniowe świętowanie tego sukcesu, ale w przyszłym sezonie musimy być w górnej połowie tabeli. Zasługujemy na to.

–  Na zabawie po meczu śmiali się, czemu nie świętuję tak mocno. Odpowiedziałem, że nie chcę świętować utrzymania, a coś więcej w przyszłym sezonie. Cel będzie na pewno wyższy. Teraz był nim minimum środek tabeli, jak nie górna połówka. Celami Augsburga na przyszły sezon powinny być miejsca 7-10. Liczę, że się wzmocnimy i będziemy tak grać od pierwszej kolejki – mówił w programie „Bundestalk” na Kanale Sportowym.

Co wiemy już teraz? Jeśli Augsburg ma iść w górę, potrzebuje przede wszystkim Gikiewicza w formie. Ale o to chyba nie trzeba się specjalnie martwić.

Fot.Newspix

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
9
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

30 komentarzy

Loading...