Rywalizacja pomiędzy ŁKS-em Łódź i Górnikiem Łęczna była starciem rozczarowań rundy wiosennej. Jeszcze kilka tygodni temu oba zespoły liczyły się w walce o bezpośredni awans, a obecnie muszą myśleć o utrzymaniu miejsca gwarantującego występ w barażach. Po tym meczu zdecydowanie bardziej spokojni mogą być łodzianie. W końcu przełamali domową niemoc. Wprawdzie po ciężkiej przeprawie, ale zasłużenie zainkasowali trzy oczka.
ŁKS Łódź – Górnik Łęczna. Nieefektywni łodzianie
Na samym początku spotkania oba zespoły naprawdę grały z dużym animuszem. Jasne, nie był to nie wiadomo jak wielki ofensywny rozmach, ale nie obserwowaliśmy typowego wyczekiwania rywala i sprawdzania gruntu. Gospodarze przeprowadzili dwie nieźle zapowiadające się akcje skrzydłami, Górnik zaś także urządził sobie kilka wypadów na połowę przeciwnika. Jego ataki były nawet bardziej konkretne. Oczywiście, nie było w nich żadnej wielkiej wirtuozerii i skomplikowanych schematów – a to aktywny na prawej flance Michał Mak po szybkiej wymianie podań zacentrował w pole, a to po drugiej stronie Serhij Krikun próbował coś poszarpać. Z tym że po kwadransie zaczęła się zarysowywać przewaga ŁKS-u. Sęk w tym, że nic konkretnego z niej nie wynikało.
Ciężar rozgrywania akcji brał na siebie Pirulo – cofał się głębiej po piłkę, szukał jakichś niekonwencjonalnych rozwiązań, lecz często zwyczajnie brakowało dokładności mu dokładności. Zresztą, tak jak innym “Ełkaesiakom”. Niby próbowali kombinacyjnej wymiany podań, niby mieli pomysł na sforsowanie szyków obronnych drużyny z Łęcznej, tylko próżno było zobaczyć namacalne efekty. Dość powiedzieć, że na pierwszy strzał z ich strony musieliśmy czekać blisko pół godziny. A gdy jeden z graczy gospodarzy w końcu zdecydował się na próbę, to futbolówka poszybowała w maliny.
Można powiedzieć, że ŁKS swoją usypiał rywala – nas zresztą też – jednak pod koniec pierwszej odsłony wreszcie stworzył poważne zagrożenie. Maksymilian Rozwandowicz otrzymał dobre dośrodkowanie z prawej flanki, ale jego strzał kapitalną interwencją na refleks zatrzymał Maciej Gostomski. To była jedyna dogodna sytuacja z obu stron w pierwszych 45 minutach. Tak, emocji jak na lekarstwo.
ŁKS Łódź – Górnik Łęczna. Pirulo bohaterem
No, nie będziemy ukrywać – przez moment kiełkowała w głowie myśl, czy wyłączyć to spotkanie i poszukać innej rozrywki. Jednak pozostaliśmy w tym trudzie i zupełnie serio należy stwierdzić – w drugiej połowie sporo się działo. Po przerwie gospodarze od razu odważnie ruszyli do przodu i na dobrą okazję nie musieli długo czekać – Pirulo wyszedł sam na sam z Gostomskim, lecz musiał uznać wyższość golkipera. Ten sygnał ostrzegawczy nie podziałał na podopiecznych Kamila Kieresia, bo za chwilę stracili gola. Obrońcy Górnika kolejny raz ucięli sobie drzemkę i najpierw dopuścili do tego, by Rozwandowicz oddał strzał w ich polu karnym, Gostomski zdołał interweniować, ale przy dobitce Michała Trąbki był już bezradny.
Długo nie cieszyli się z takiego wyniku zawodnicy Ireneusza Mamrota. Za moment Michał Mak zacentrował w szesnastkę gospodarzy, a kryty na radar Serhij Krykun głową umieścił piłkę w siatce. Po tym trafieniu przez chwilę goście uwierzyli w siebie i zepchnęli gospodarzy do defensywy, ale ich karnawał trwał króciutko. Im bliżej było końca spotkania, tym bardziej zaczął naciskać ŁKS. Łęcznianie już rozpaczliwie bronili tego punkciku. Wiecie, zaczęło się jeżdżenie na tyłkach, agresywna gra.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
No i doliczonym czasie zaprzepaścili cały wysiłek. A trzy punkty gospodarzom zapewnił Pirulo, który już wcześniej mógł dokonać dzieła zniszczenia, tylko zamiast uderzać, łaskawie zaczął sobie przekładać piłkę. Jednak w tej sytuacji po prostu sieknął bez zastanowienia i z niedużej odległości pokonał Gostomskiego. Z kolei w ostatniej akcji meczu podwyższył wynik – Górnik poszedł już na pełnym ryzyku do przodu, a Hiszpan wykorzystał wolną przestrzeń i precyzyjnym strzałem obok słupka postawił stempel.
Może i irytował swoją grą, może nie był to jego wielki występ, ale w samej końcówce zapewnił swojej ekipie trzy oczka. Nikt nie będzie jutro już pamiętać, że wcześniej zmarnował dwie niezłe okazje.
Natomiast Górnik z taką grą może nie dojechać do mety zwanej baraże o Ekstraklasę. Zespół z Lubelszczyzny nie wygrał już ósmego spotkania z rzędu. Czy taką postawą zasługuje na to, by znaleźć się w tej strefie? Bardzo wątpliwa sprawa.
ŁKS Łódź – Górnik Łęczna 3:1 (0:0)
63′ M. Trąbka, Pirulo 90+3, 90+6′ – S. Krykun 66′