To było wręcz oczywiste, że wybory na prezesa ZZPN-u będą odbywać się w oparach absurdu. Spodziewaliśmy się, że to będzie jeden wielki kabaret. Za dużo było różnych przesłanek ku temu. Najpierw zarząd – gdy zorientował się, że urzędujący prezes Jan Bednarek może przegrać w drugiej turze – zmienił regulamin. Po prostu uznał sobie, że druga tura nie będzie potrzebna i wszystko rozstrzygnie się po jednym głosowaniu. Kto zabroni? Potem “niespodziewanie” zaczęły ginąć dokumenty zgłaszające delegatów – oczywiście deklarujących poparcie dla konkurenta Jana Bednarka. Udostępnienie listy delegatów? A proszę zapomnieć o tym. Dziennikarze też początkowo mieli mieć zakaz wejścia na teren wyborów, co ostatecznie udało się wywalczyć lokalnym mediom.
W dzień wyborów związkowy beton postanowił jednak pójść jeszcze o jeden krok dalej – za wykluczonych delegatów podstawił swoich zaufanych ludzi.
Wczoraj przedstawiliśmy pięć najśmieszniejszych momentów związanych z przedwyborczą gorączką. Tylko że to, jaką szopkę odstawił teraz ZZPN, nie jest już w żaden sposób śmieszne. To jest żenujące. Strach przed utratą stołków i po prostu zwykła buta były zdecydowanie silniejsze od przyzwoitości. Najlepsze jest to, że prominentni działacze próbowali z delegatów zrobić głupków – że niby nie dotarły ich karty do siedziby związku, że nie przecież nie wysłali ich listem poleconym, że potwierdzenia przyjęcia zgłoszeń mailowych nie można było wysłać, bo nie działała skrzynka.. Do tego doszukiwanie się na siłę błędów formalnych, błędów w druku… Gdy duża część środowiska zaczęła zgłaszać, że dochodzi do wielu nieprawidłowości, ludzie z ZZPN-u twardo zapewniali, że nic złego ani dziwnego się nie dzieje.
Wczoraj jeden z delegatów – popierający obecnego prezesa – zarzucił kontrkandydatowi, Maciejowi Mateńce, że w swojej kampanii rzekomo celowo wywołał falę hejtu i nieuzasadnionych ataków w stronę wieloletniego sternika. Miał pretensje o to, że opozycja posługuje się hasłami: beton, Białoruś itd. Tylko, czy można znaleźć inne określenia na działania spanikowanych działaczy?
A zresztą, zobaczcie sami, co działo się jeszcze przed oficjalnym otwarciem Walnego Zebrania Sprawozdawczo-Wyborczego.
Podstawieni delegaci
W poprzednim tygodniu członek zarządu ZZPN-u, Maciej Buryta, opowiedział nam o problemach związanych z udostepnieniem mu listy delegatów. Uważał, że jako członek tego gremium ma po prostu prawo do tego. Dlaczego nastąpiło utajnienie?
– Wnioskowałem na posiedzeniu zarządu o to, by udostępnić same imiona i nazwiska delegatów, nawet bez klubów. To inni członkowie zagłosowali przeciwko temu, tłumacząc to poufnością, a przecież samo imię i nazwisko RODO nie chroni. Zarząd był przeciwny także temu, by ujawnić nazwy klubów i większość zagłosowała na nie. Argumentacja? Nie, bo nie. Pomyślałem sobie: kim ja jestem w tym zarządzie?
Sami widzicie – reszta zarządu miała taki kaprys. Przewodniczący Wydziału Dyscypliny ZZPN, Robert Bikowski, tłumaczył to przepisami dotyczącymi ochrony danych osobowych delegatów. – Zarząd uznał, iż informacja które kluby zgłosiły swoich kandydatów nie może być udzielana osobom i podmiotom, które nie wykazały w jakim celu są one im niezbędne. Żaden kandydat do chwili obecnej nie zwrócił się do ZZPN z taką prośbą. Nadmieniam, że w Walnym będzie brało udział przeszło 90% klubów, a adresy i dane klubów są dostępne na naszej stronie internetowej, a więc nie jest to informacja, do której trudno jest dotrzeć. Każdy delegat przesyłając swoje dane, podpisywał klauzule informacyjną RODO zgodnie z którą odbiorcami tych danych mogą być wyłącznie podmioty, którym przekazanie tych danych jest konieczne do przeprowadzenia walnego zebrania sprawozdawczo-wyborczego – tłumaczył Bikowski.
To nic, że w Małopolskim Związku Piłki Nożnej uznano, że na specjalny wniosek można udostępnić takie dane. – Moim zdaniem to nie jest normalna sytuacja. Dochodzą do mnie głosy, jaki może być powód takiego działania osób bliskich obecnemu prezesowi – mówił tydzień temu zaniepokojony Buryta.
Wiecie, dlaczego nie doszło do ujawnienia tej listy? Już spieszymy z tłumaczeniem. Otóż, wtedy wydałoby się, że w miejsce delegatów z klubów wykluczonych z głosowania – z różnych powodów – wpisano inne osoby. Oczywiście wierne obecnemu prezesowi. Kontrkandydat Mateńko poprosił, żeby wszyscy przedstawiciele pominiętych klubów przyjechali do Polic, gdzie obywają się wybory. I co? Okazało się, że delegatem Błękitnych Pomierzyn jest… osoba z innego klubu: Wieży Postomino. Mimo że prezes Błękitnych, który był wcześniej zgłoszony, nie otrzymał potwierdzenia wpisu na listę. Jaja? Cyrk? Nie, to byłby zbyt łagodne określenia w stosunku do tego, co dzieje się w “wielkim święcie demokracji” zachodniopomorskiej piłki.
Weszło właśnie trzech przedstawicieli Wieży Postomino (prezes, wice i kierownik). Wszyscy są na liście.
Wieża powinna mieć jednego delegata. #WalneZZPN
— Norbert Skórzewski (@NSkorzewski) May 21, 2021
Wszystko się składa, to o czym pisałem – Adrian Pawłowski, który przyjechał z Wieżą Postomino został wpisany jako delegat Błękitnych Pomierzyn.
Delegat Błękitnych stoi przed bramą. https://t.co/P3u2oB633u
— Norbert Skórzewski (@NSkorzewski) May 21, 2021
Uwaga, a to nie jest koniec. No, co za “przypadek”. RODO? To była tylko przykrywka, którą jak mantra powtarzał przewodniczący WD ZZPN. Na wszystko mieli wymówkę. Brak mediów? Wiecie, pandemia. Brak drugiej tury? Trzeba skrócić czas obrad. Tajne listy? “Troska” o dane osobowe. Tak naprawdę to tylko wyrachowane i bezczelne zabiegi, mające na celu uchronienie ich własnych tyłków.
Reprezentant Pomorzanina Zamecin też bardzo ciekawy,szkoda że nie ma nic z tym klubem zwiazanego,A działa w Gavii Choszczno która jest za obecną władzą,ładne cyrki się dzieją
— gucio698 (@gucio698) May 21, 2021
“Precyzyjny” i “tajny” system głosowania
Na miejscu pojawiło się wielu lokalnych dziennikarzy, którzy co chwilę donoszą o kolejnych kwiatkach. Związek miał kilka miesięcy, aby wynająć firmę, która zapewni odpowiedni sprzęt do głosowania. Jednak zajęty majstrowaniem przy regulaminie wyborów i wymyślaniem nowych sposobów na uprzykrzenie działań opozycji najwidoczniej nie był w stanie znaleźć czasu zadbać o to, by specjalne maszynki nie były podpisane numerem delegata.
Maszynki do głosowania, które powinny gwarantować anonimowość głosującym mają przypisane numery po których można zidentyfikować osobę użytkująca urządzenie. Jest to niezgodne z umową zawartą z firmą obsługująca Walnę. Część delegatów odmawia pobrania urządzenia. #WalneZZPN
— Maciek Chudzik (@ChudzikMaciek) May 21, 2021
Po fali oburzenia, firma obsługująca system postanowiła zmienić piloty do głosowania. No, przecież wcześniej za trudno było to zrobić, ale finalnie udało się sprawić, by nie można było zidentyfikować, na kogo oddał głos dany delegat. Myślicie, że to koniec komplikacji? A w życiu. To byłoby zbyt banalne. Już przy pierwszym głosowaniu – na szczęściu próbnym – głosowaniu delegatów zepsuł się komputer i nie można było policzyć głosów.
Cóż, jak nie urok, to… spierniczony system. Ale udało się opanować te komplikacje techniczne.
Relacja
Okej, a teraz czas uporządkować chronologicznie, co dzieje się w tym całym cyrku. Tak jak wspomnieliśmy na początku pominięci delegaci zostali pod wejściem na hale sportową w Policach, gdzie odbywa się walne. Być może nie przyjechali tutaj na darmo – ale o tym później. Około godziny 17.00 rozpoczęła się oficjalna część zjazdu. Obecny prezes zaczął witać zebranych, po czym Jarosław Mroczek, prezes Pogoni Szczecin, zaapelował o to, by sprawdzić po kolei obecność delegatów. I tak z dziesięć minut trwało wyczytywanie ich, na co oni odpowiadali: “obecny/obecna”.
Wreszcie doszło do pierwszego, bardzo ważnego, głosowania dotyczącego wyboru przewodniczącego zjazdu. Z jakiego powodu było to tak istotne? Otóż na podstawie wyboru szefa obrad, można było wstępnie – podkreślamy wstępnie – prognozować, kto zostanie wybrany na fotel prezesa. Skoro opozycja wystawiła swojego kandydata, a obecny prezes swojego i wybór przewodniczącego przebiega na tej samej zasadzie co prezesa, stanowiło to znakomity sondaż.
Ostatecznie przewodniczącym został wybrany Radosław Soperczak – osoba zgłoszona przez opozycję. Wygrał stosunkiem głosów: 147 do 127. Następnie odbyło się głosowanie na wiceprzewodniczącego – zwyciężył je opozycyjny kandydat. A więc w tamtym momencie było 2:0 dla Mateńki.
Nowo wybrany szef zjazdu zadecydował o wpuszczeniu 17 delegatów, którzy cierpliwie czekali pod ogrodzeniem hali. Wywołało to niezłą burzę na sali. W końcu zarządzono przerwę, na której komisja mandatowa zajęła się potwierdzeniem możliwości takiego ruchu ze strony przewodniczącego, czy będą mogli wejść na głosowanie.
Nie dało się z tego zrobić większego cyrku. Jednak co najważniejsze – komisja zarządziła, że pominięci delegaci mogą wejść na obrady! Na tę chwilę trwają już typowe przepychanki pomiędzy przewodniczącym, a niezadowolonymi z jego wyboru delegatami. Z głębi sali, co chwilę lecą jakieś dziwne komentarze. Klasyczny ping-pong. Po prostu jeden wielki kabaret.
Żeby było śmieszniej – według relacji świadków, ten podstawiony delegat, którego dane wyciekły na Twitterze, ponoć uciekł z sali. Natomiast opozycyjni działacze nie mają zamiaru odpuścić. Co to, to nie. Wezwali policję, a także chcą zgłosić zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
***
Rzecznik prasowy ZZPN-u jeszcze wczoraj twierdził, że cały zjazd powinien skończyć po upływie trzech godzin. Już wiadomo, że będą trwały dłużej. Do porządku obrad zostały wprowadzone dwa punkty: dyskusja nad mijającą kadencją oraz prezentacja kandydatów. Potem jeszcze został poddany wniosek formalny o przerwanie obrad, ale delegaci oddalili go.
I tak się kręci ta karuzela żenady. Oczywiście o ostatecznym wyniku wyborów poinformujemy was, gdy tylko będziemy go znać.
PS. Jeżeli się nudzicie bierzcie w ręce popcorn i odpalajcie transmisje na żywo z wyborów, która znajduje się na YouTube. Zapewniamy – nudzić się nie będziecie.
AKTUALIZACJA:
Maciej Mateńko większością głosów został wybrany nowym przewodniczącym ZZPN. Po siedemnastu latach kończy się zatem prezesura Jana Bednarka.
Wyniki głosowania na członków zarządu ZZPN:
Co ciekawe – nikt z obozu Jana Bednarka się nie dostał w skład nowego zarządu. A co najlepsze – w nowym zarządzie znaleźli się… wcześniej wykluczeni delegaci, których perfidnie próbowano wyrolować. Cichot losu, prawda ?