Dobiega końca przygoda Marcina Kamińskiego z VfB Stuttgart. Niemiecki klub ogłosił dziś – ustami trenera, Pellegrino Matarazzo – że kontrakt z Polakiem nie zostanie przedłużony.
Czy jesteśmy zaskoczeni? Ani trochę. Dla Kamińskiego była to przygoda słodko-gorzka, swoje momenty w Stuttgarcie miał, natomiast ostatni sezon jest dla niego kompletnie stracony. Zaczął sezon w wyjściowym składzie z Freiburgiem i… od razu, po pierwszym meczu, wylądował na ławie. Ogółem w pierwszej jedenastce znalazł się trzy razy, raz wszedł na samą końcówkę.
Ogólny bilans po tych pięciu latach, od kiedy wyjechał z Lecha? 54 mecze w Bundeslidze (też na wypożyczeniu w Fortunie), dwa awanse do elity, 32 mecze na zapleczu. Matarazzo pochwalił „Kamyka” na pożegnanie: – Nigdy nie doświadczyłem w mojej karierze tak pozytywnego zachowania. Jego rola była ograniczona, były pewne komplikacje. Ale radził sobie w tym doskonale.
Co dalej? Niemieckie media piszą, że Kamiński budzi zainteresowanie Schalke 04. Kilka tygodni temu zapytaliśmy go o gotowość zejścia do 2. Bundesligi: – Szczerze powiem – nie chciałbym. Bo już przez to przeszedłem i uważam, że mam takie by poradzić sobie w pierwszej lidze. Mając wybór, na pewno wybrałbym 1. Bundesligę, ale wiadomo – życie pisze różne scenariusze i na wszystko trzeba być przygotowanym – mówił Kamiński.
No, ale chyba jednak będzie trzeba.
Fot. newspix.pl