Lechia Gdańsk tylko zremisowała u siebie z Cracovią, przez co oddaliła się od niej perspektywa gry w pucharowych eliminacjach poprzez zajęcie czwartego miejsca w lidze. Trener biało-zielonych Piotr Stokowiec odczuwał duży niedosyt.
– Bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz, ale nie zawsze chcieć znaczy móc. Na pewno pierwsza połowa była bardzo słaba w naszym wykonaniu. Nie wiem, czy powodem była presja. Czuliśmy, że bardzo potrzeba nam tego zwycięstwa, ale wyglądało to bardzo topornie. Graliśmy, jakbyśmy pchali autobus pod górę. Bramka dla Cracovii padła po stałym fragmencie gry – to zupełnie wybiło nas z rytmu i nic się nie kleiło – przyznał Stokowiec, cytowany przez Lechia.pl.
– O ile pierwsza bramka podziałała na nas demobilizująco, to w drugiej połowie nie straciliśmy determinacji. To była inna drużyna, która parła do przodu, grała odważnie, dużo ryzykowała. Tak się gra, jak chce się coś osiągnąć. Stworzyliśmy kilka sytuacji, łącznie oddaliśmy 15 strzałów, ale za mało było strzałów celnych, brakowało jakości. Myślę, że tych sytuacji było wystarczająco dużo, żeby strzelić jeszcze jedną bramkę. Brawo dla Flavio za piękną bramkę głową i szkoda jednocześnie, że nie wykorzystał w końcówce swojej sytuacji. Niewiele brakowało, żeby to sfinalizował – dodał.
– Próbowaliśmy jeszcze dodawać energii zmianami. Wpuściłem na boisko wszystkich, których miałem jeśli chodzi o ofensywę – młodego Żukowskiego, doświadczonych Pietrzaka i Udovicicia. Na koniec przeszliśmy na dwójkę napastników, a licząc na stały fragment gry czy bramkę po dośrodkowaniu wpuściłem wysokiego Michała Nalepę. Podjęliśmy ryzyko, żeby ten mecz zakończyć wygraną. Nie udało się, ale dążyliśmy do tego do samego końca – podsumował trener Lechii.
źródło: Lechia.pl
Fot. FotoPyK