Podbeskidzie Bielsko-Biała tylko zremisowało u siebie z Wisłą Płock i ma już niewielkie szanse na utrzymanie. Trener Robert Kasperczyk był mocno rozgoryczony po tym spotkaniu.
– Bardzo żal tego meczu. Wiedzieliśmy, że gramy z drużyną doświadczoną, wyrafinowaną, opartą na ligowcach. Gdyby zsumować ich występy w Ekstraklasie, wyszłaby naprawdę duża liczba. Mimo to uważam, że spokojnie mogliśmy dziś wygrać i zgarnąć trzy punkty. Trudno jednak pokusić się o pełną zdobycz, jeśli rozdaje się przeciwnikowi prezenty. Prowadząc 1:0 graliśmy bardzo solidnie w strefie średniej schodząc sobie do niskiej i licząc na kontrataki. Różnie to wychodziło, ale mieliśmy przy takim wyniku plan na drugą połowę, natomiast w sytuacji zupełnie niegroźnej dajemy rywalom karnego. Mateusz Szwoch idealnie strzelił w boczną siatkę, 1:1 – mówił niepocieszony Kasperczyk.
– Po przerwie daliśmy trochę świeżej krwi. Fajne wejścia Frelika, przód się trochę ożywił za sprawą Marko Roginicia. Rywal się jednak bardzo mądrze cofał i stworzył sobie jeszcze jedną stuprocentową sytuację, natomiast mnie najbardziej żal tych ostatnich 10-15 minut, kiedy już zaczęliśmy atakować większą liczbą zawodników. Trochę centymetrów brakło Karolowi Danielakowi, żeby zamknąć akcję. Wcześniej po rzucie wolnym Marco Tulio… Muszę sobie to jeszcze zobaczyć. Nie wiem, czy nie powinien jeszcze przyjmować i uderzyć z woleja, po jakimś koźle. W końcówce determinacja naszych chłopaków była naprawdę duża, ale brakowało tego zmysłu i trochę szczęścia, żeby gdzieś komuś piłka odbiła się od podbicia czy golenia. Czasami my takie bramki straciliśmy. Do postawy zawodników absolutnie nie mam zastrzeżeń. Stać nas było, żeby dziś wygrać z Wisłą Płock. Tak odbieram ten mecz – dodał Kasperczyk.
Podbeskidzie ma już tylko mecz z Legią, z którą jutro zmierzy się Stal Mielec. Jeżeli zwycięży, “Górale” już po 29. kolejce zostaną spadkowiczem.
Fot. FotoPyK