Superliga. Był kiedyś taki projekt, najsilniejsze kluby Europy, wielkie pieniądze, prestiż i sława. Pamiętacie? Jeśli nie to chyba nie macie czego żałować, bo wygląda na to, że ten temat przepada właśnie na dobre i więcej o nim nie usłyszymy. UEFA sprzątając bałagan, jaki wywołał bunt europejskich gigantów, zabezpiecza się na przyszłość. Zespoły zaangażowane w Superligę mają podpisać dokumenty z klauzulami, które wybiją im kolejne przewroty z głowy.
To, co UEFA podsunęła pod nos zespołom, które chcą się z nią pogodzić, wygląda trochę jak spacer wstydu w „Grze o Tron”. Każdy musi się pokajać i wyrazić skruchę, a także obiecać poparcie dla przyszłych reform europejskiej federacji. W aneksie znajdziemy takie zapisy:
- obietnica braku zaangażowania w kolejne próby powołania Superligi
- dobrowolne przekazanie 15 baniek euro na rozwój futbolu młodzieży oraz grassroots w Europie
- akceptacja statutu UEFA bez żadnych uwag
- kara w wysokości 5% przychodów z udziału w rozgrywkach UEFA
- 100 mln euro kary za wyłamanie się i chęć udziału w czymkolwiek poza rozgrywkami UEFA
- 50 baniek euro kary za naruszenie któregoś z pozostałych zobowiązań
Brakuje jeszcze tygodnia na karnym jeżyku. Ale być może zaplątało się to gdzieś w części spisanej małym druczkiem. Miło jednak, że federacja pomyślała o rozwoju piłki. UEFA deklaruje, że ani grosz z odszkodowań nie zostanie wykorzystany przez nią, ani przez działaczy.
UEFA ukarze Real Madryt, Barcelonę i Juventus za Superligę?
Wszystko wygląda jak rozprawianie się z Cosą Nostrą. Jeśli ktoś przystanie na warunki UEFA, zostanie potraktowany ulgowo. Jeśli nie zostaniesz pentito i nie pójdziesz na współpracę, to szykuj się na poważne kłopoty. Nic dziwnego, że dziewięć z 12 klubów zgodziło się podporządkować się europejskiej federacji. Są wśród nich:
- Atletico Madryt z Hiszpanii
- Inter Mediolan i AC Milan z Włoch
- Manchester City, Manchester United, Liverpool, Chelsea, Arsenal oraz Tottenham z Anglii
Łatwo więc ustalić, że w dalszym sporze z Aleksandrem Ceferinem i jego organizacją pozostają trzej główni zainteresowani Superligą. Barcelona, Juventus oraz Real Madryt. – Są jak piłkarscy płaskoziemcy, bo nadal myślą, że Superliga istnieje – oceniał postawę tej trójki Słoweniec w rozmowie z „Daily Mail”. W tej samym wywiadzie szef UEFA zapowiadał srogie kary, w tym możliwość wykluczenia z Ligi Mistrzów. Buntowników dzielił na trzy grupy. Angielską, która jako pierwsza przyznała się do winy. „Przejściową”, czyli tą, która podążyła za Anglikami. Oraz wspomnianych płaskoziemców, którzy nadal marzą o swoich własnych rozgrywkach.
Wygląda na to, że podpisanie deklaracji posłuszeństwa przez pozostałych zaangażowanych przybliża nas do zapoznania się z surową ręką UEFA.
Superliga – krótka i zabawna historia
Przypomnijmy – Superliga posypała się szybciej niż postanowienia noworoczne. Był to jeden z bardziej spektakularnych projektów w historii futbolu. Między innymi dzięki wsparciu JP Morgan miała powstać liga, w której najlepsze kluby Europy rywalizowałyby między sobą. Dzięki temu nie musiałyby się męczyć z jakimiś Crvenami Zvezdami w fazach grupowych i przeżywać zimnych, deszczowych nocy w wyjazdowych starciach z BATE Borysów. Ale umówmy się – przede wszystkim nie musiałyby się dzielić kasą ani z UEFA, ani z maluczkimi. Na papierze wszystko było piękne. Ale organizacyjnie była to Stal Mielec. Kulisy projektu opisane przez „New York Times” były kuriozalne.
- Chelsea i City miały 24 godziny na przemyślenie, czy wezmą udział w rozłamie
- Joan Laporta przez przypadek wygadał się o tym, że projekt jest w fazie finalizacji podczas lunchu z szefem ligi hiszpańskiej
- Zapomniano zadbać o dobry PR rozgrywek, kompletnie ignorując zagrożenie w postaci strajku kibiców
- Nie zadbano o to, żeby wszyscy wielcy weszli w projekt, zostawiając tak potężnych graczy jak PSG i Bayern po stronie UEFA
- Ktoś miał podesłać szczegółowe dokumenty europejskiej federacji, która dzięki temu bez problemu przygotowała kontrę
Przyznacie – niezbyt poważne, a przecież wydawało nam się, że ci panowie w garniturach, którzy trzęsą całym piłkarskim światem i obracają miliardami, na takie wpadki sobie nie pozwolą. Cóż, teraz pozostaje im co najwyżej zarzucić w playlistę klasykę polskiego rocka i zaśpiewać za Agnieszką Chylińską: „czy warto było szaleć tak?”.
Bo cena, jaką za tę chwilę zabawy przyjdzie zapłacić, do najmniejszych nie należy.
fot. Newspix