Lubimy specjalistów od asystowania przy bramkach, lubimy analizować takie klasyfikacje. Nie żebyśmy mieli coś do królów strzelców, o to w końcu w piłce chodzi – o bramki. Ale czasem ten, który ją wypracuje, musi się naharować dużo bardziej niż ten, który trafi do siatki i zbierze oklaski. Prawda jest taka, że choć czasem niedoceniani, tak często – a może nawet zazwyczaj – ci, którzy regularnie potrafią pracować na cudze gole, mają znacznie większy wpływ na grę niż najlepszy strzelec.
Problem w tym, że w Ekstraklasie pod kątem asystentów mamy dość specyficzny sezon, z jednym szczególnym błędem w Matrixie.
LIGOWI ASYSTENCI – JAK BYWAŁO
Rzućmy najpierw okiem jakie liczby wykręcali najlepsi asystenci w ostatnich latach.
- 19/20: STARZYŃSKI – 11
- 18/19: JIMENEZ, MLADENOVIĆ, UDOVICIĆ – 9
- 17/18: KURZAWA – 16
- 16/17: VASSILJEV – 13
- 15/16: CETNARSKI – 12
Osiągnięcie dwucyfrowej liczby bramek jest oczywiście osiągnięciem, ale nie rzadkością. Jeśli chodzi o asystentów, dwucyfrowa liczba asyst waży znacznie więcej – przykładowo, w zeszłym sezonie Starzyński był jedynym, któremu udała się ta sztuka (zastrzeżenie: w zliczanych przez nas statystykach nie uznajemy za asystę na przykład wywalczenie karnego, co zalicza Transfermarkt). Wynik Kurzawy jest naprawdę kosmiczny, natomiast sezon 18/19, gdy ta sztuka nie udała się nikomu, i to mimo 37 kolejek rzuca tym większe światło na obecnego lidera.
LIGOWI ASYSTENCI: SZWOCH IDZIE NA KRÓLA
Było jasne, że po odejściu Dominika Furmana będzie problem w Wiśle Płock na pozycji kreatora gry. Wydawało się, że w klubie po prostu nie ma kogoś o adekwatnej charakterystyce i jest potrzeba sprowadzenia konkretnego piłkarza z takimi predyspozycjami. Ostatecznie skończyło się na Mateuszu Szwochu.
Mateusz Szwoch to nie jest zły piłkarz, tak ogólnie, patrząc na przekrój kariery. W sezonie 16/17 zrobił 6 asyst dla ekstraklasowej Arki. Sezon 17/18 – dziesięć bramek (choć sporo z karnych) i cztery asysty. Na pewno jest to ligowiec, który jakkolwiek ma spore wahania formy, tak jest w stanie wskoczyć okresowo na taki poziom, gdzie faktycznie może stać się porządnym elementem zupełnie rzetelnej linii pomocy.
No ale nie powiedzielibyśmy, że ma w sobie papiery na króla asyst.
Na ten moment Szwoch przewodzi klasyfikacji z dziewięcioma zagraniami, które kończyły się bramkami.
To o tyle istotne, że Wisła Płock rzecz jasna nie jest jakąś maszyną ofensywną, nie ma też – delikatnie mówiąc – szczególnie skutecznych napastników. Szwoch jednak w tych realiach zdołał zrobić pod względem asyst życiówkę.
Oczywiście to nie tak, że nagle wszedł na poziom Andrei Pirlo i reguluje tempo gry. Nie. Te asysty to w dużej mierze stałe fragmenty gry, ze szczególnym uwzględnieniem rzutów rożnych. Niemniej i tak skuteczność Szwocha może zaskoczyć, bo Furman za cały zeszły sezon miał… 5 asyst. Tak jest, dalibyśmy głowę, że było tego więcej, a tymczasem Szwoch może skończyć skrócony sezon z dwukrotnie większą liczbą takich zagrań.
Przeceniać dokonań Szwocha nie zamierzamy dlatego, że oglądamy te mecze i widzimy, że liczby trochę zakłamują rzeczywistość – nie jest aż takim kreatorem gry, jak mogłyby sugerować, tylko w dużej mierze sprawnym wykonawcą piłek granych ze stojącego miejsca w drużynie, która musi się mocno na nich opierać. Ale i jakoś lekceważyć tego osiągnięcia nie zamierzamy.
Inna sprawa, że Szwoch jedną trzecią swojego bilansu asyst zrobił z Podbeskidziem w grudniu, kiedy sposób na rozbicie defensywy Górali polegał na kopnięciu piłki w kierunku ich bramki. Znowu: nie lekceważymy, bo hat-trick asyst to duże osiągnięcie. Ale jest też jeszcze ktoś, kto pokazuje, że zrobienie mocnej liczby asyst w jednym meczu może nieco zakrzywić klasyfikację.
LIGOWI ASYSTENCI:KOMETA PRIKRYLA
Aktualna klasyfikacja najlepszych ligowych asystentów wygląda tak:
- SZWOCH – 9
- JURANOVIĆ, CEBULA, PRIKRYL – 7
- POSPISIL, TIBA, PIETRZAK, DOMAŃSKI, TRAŁKA, STARZYŃSKI – 6
- MLADENOVIĆ, WSZOŁEK, BADIA, SIERPINA, BALIĆ, PRASZELIK – 5
Odpuścimy już Sierpinie, który cztery z pięciu asyst zrobił w trzech pierwszych kolejkach. Ale generalnie, patrząc wyżej, widzimy rzeczywiście wielu kluczowych zawodników, w tym kolejnych wykonawców stałych fragmentów gry.
I widzimy też Tomasa Prikryla. Czy to się komuś podoba czy nie, aktualnego wicekróla – do spółki z innymi, ale zawsze – asystentów Ekstraklasy. Jak to przecież brzmi. A to przełożenie minut do asyst lepsze niż u Cebuli i Juranovicia, nie mówiąc o Szwochu.
Można powiedzieć: znakomicie to będzie wyglądać w CV, na Transfermarkcie czy gdzie tam jeszcze.
Prikryl rzeczywiście grał tylko w szesnastu meczach tego sezonu. Między 20 grudnia a 12 marca był całkowicie wywalony poza margines. Przywrócił go do składu Rafał Grzyb na mecz z Lechem, a wtedy Prikryl odwdzięczył się asystą. Do tego była asysta z Rakowem, z Cracovią, Legią.
A także hat-trick asyst z Wisłą Płock.
Hat-trick asyst w meczu, w którym Wisła Płock nie potrafiła nawet ustawić muru, więc rzeczywiście było ciut łatwiej o liczby.
Prikryl w tym ujęciu jest bardzo ciekawym przypadkiem potrzeby nadania liczbom kontekstu. Bowiem na papierze, jego dorobek wygląda bardzo dobrze. Ale przecież po tym piłkarzu, tak ogółem, oczekiwano więcej, bo to zawodnik z potencjałem. To interesujące, bo niektórym zawodnikom wyrzuca się brak liczb – Prikryl jest dowodem z drugiej strony, czyli zawodnika, który liczby ma, ale brakuje mu regularnej dobrej gry.
Fot. FotoPyK