Reklama

Piotr Zieliński. Orzeł, który lata wysoko I KOPALNIA TALENTÓW

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

04 maja 2021, 16:46 • 13 min czytania 13 komentarzy

Nie ma w Polsce innego piłkarza, który wywoływałby tak wiele skrajnych emocji. Wielkość takiej postaci jak Robert Lewandowski jest niepodważalna od wielu lat, ale tuż za nim znajduje się człowiek będący w swojej klasie nie do końca sprawiedliwie oceniany. Czasami krytykują go kibice, robimy to także my. Ale odłóżmy teraz myśli o niespełnionych oczekiwaniach w pojedynczych meczach. Skupmy się na całokształcie i zastanówmy, z jakim okazem mamy do czynienia. Tak, Piotr Zieliński jest wyjątkowym okazem z Ząbkowic Śląskich, który po prostu cieszy oko.

Piotr Zieliński. Orzeł, który lata wysoko I KOPALNIA TALENTÓW

W ramach kolejnego odcinka Kopalni Talentów wybraliśmy się do Ząbkowic Śląskich, żeby sprawdzić, jak zaczynała się droga największego polskiego talentu XXI wieku.

Piotr Zieliński – początki kariery, był skazany na futbol

Kogo byśmy nie spytali, nie było mowy, żeby usłyszeć złe słowo o Piotrze Zielińskim. Każdy wypowiadał się w samych superlatywach nie tylko o umiejętnościach piłkarskich, ale wartościach ludzkich. Ba, właściwie to one wychodziły w rozmowach na pierwszy plan. Skromny i grzeczny chłopak, pełen ambicji i pasji. Brzmi trochę cukierkowo, ale prawdziwie. Okazuje się, że tak jak próżno szukać jakiegoś skandalu z udziałem piłkarza Napoli w jego dorosłej karierze, tak samo też w młodości żaden był z niego rozrabiaka. Zresztą – nie bez przyczyny w Ząbkowicach Śląskich nazywano go „Piotruś”. Zdrobnienie imienia dobrze oddawało to, jakim jest chłopcem.

Oczywiście ktoś mógłby powiedzieć, że brak krnąbrności czy zadziorności może na pewnym etapie kariery zawodnikowi przeszkadzać. To znaczy: jeśli ktoś nie rozpycha się łokciami i w ciszy pracuje na swój sukces, może nie osiągnąć tyle, ile mógłby. Tylko że w przypadku Piotra Zielińskiego to wygląda zdecydowanie inaczej. Dobre wychowanie i spokojny charakter są przykładem, że swoim stylem bycia nie trzeba wywoływać kontrowersji, żeby, powiedzmy sobie szczerze, zostać znakomitym piłkarzem. No i nastawienie – tutaj nasi rozmówcy przyznawali wprost, że było czymś niespotykanym. Można powiedzieć, że Zieliński to przykład dziecka, które po prostu urodziło się z piłką przy nodze.

Reklama

– Piotrka pamiętam od małego. Mam tę przyjemność, że bardzo dobrze znam się z jego rodzicami. Tata jest trenerem i nauczycielem podobnie jak ja, dlatego wszystkiemu mogłem z boku się przyglądać. Piotrek od najmłodszych lat całe dnie spędzał na boisku. Występował w wielu drużynach, grał ciągle. Pamiętam go jako chłopaka, który przez większość czasu grał ze starszymi od siebie. Miał spodenki do getrów, wyglądało to dość zabawnie, ale generalnie chodzi o to, że Piotrek miał w sobie tyle pasji, że to było coś niespotykanego w tym wieku. Do piłki nie trzeba było go namawiać.

Cała rodzina Zielińskich jest usportowiona, więc mówimy o świetnych warunkach do rozwoju. Jego starszy brat Tomek też jest związany z piłką od małego, grał m.in. w Miedzi Legnica. Średni brat Paweł też w Ząbkowicach się wychowywał, by potem wyjechać do Zagłębia Lubina. Dziś gra w Miedzi. Tata też był zawodnikiem, wieloletnim kapitanem i legendą Orła, dlatego myślę, że Piotrek był na piłkę skazany. To był jego naturalny sposób na spędzanie czasu – opowiada Tomasz Stelmach, prezes Orła Ząbkowice Śląskie.

Tomasz Stelmach dodaje, że kluczową rolę odegrał tata Piotrka, Bogdan Zieliński: – Tata był tak naprawdę jego jedynym trenerem. Był autorytetem i najsurowszym recenzentem jego gry. Był bardzo wymagający dla wszystkich braci, służył za wzór. Miał umiejętności, które przekazywał swoim dzieciom. Tata prowadził go w wielu grupach wiekowych i uważam, że rozwój Piotrka to wyłącznie jego zasługa. My w przypadku Piotrka nie możemy ich sobie przypisywać. Tata wyniósł go na poziom, który potem podnosili trenerzy w Zagłębiu Lubin. Tam też zrobili świetną robotę. Mimo wszystko jednak tata jest autorem tego sukcesu. To, co Piotrek umie, pochodzi w głównej mierze właśnie od niego. Ja miałem jedynie taką przyjemność, że byłem jego trenerem w kadrze Dolnego Śląska. W Zamościu i Zakopanem graliśmy turniej w ramach mistrzostwa Polski, gdzie prowadziłem rocznik 1994. Myślę, że Piotrek był wtedy jednym z najbardziej utalentowanych zawodników, jeśli nie najbardziej.

Nie dość, że utalentowany, to jeszcze nie sprawiający żadnych problemów.

– Piotrek zaszedł bardzo daleko i nie będę ukrywać, że jesteśmy z tego bardzo dumni. Mieć takiego ucznia w szkole to niesamowita sprawa. U nas się rozwijał, tutaj jego pasja do piłki była widziana na każdym kroku. Z tego go wszyscy pamiętamy, szczególnie nauczyciele wychowania fizycznego, którzy też dołożyli małą cegiełkę do jego rozwoju. Kiedyś sama byłam na jednym turnieju międzyszkolnym Piotrka, gdzie robił furorę. Co prawda nie byłam jego wychowawczynią, ale już w klasach 4-8 z takim uczniem częściej miałam do czynienia. Nigdy nie słyszałam, żeby rozrabiał. Przypominam sobie tylko dobre wieści. Był dobrym uczniem. Wiedział, że aby coś osiągnąć, trzeba ciężko pracować. Był i nadal na pewno jest bardzo ambitny – mówi Małgorzata Zawłocka, wicedyrektor SP 1 w Ząbkowicach Śląskich.

– Byłem nauczycielem WF-u Piotrka w klasach 4-6, zresztą tak samo jak jego braci. Zacznę od tego, że Piotrek był bardzo sympatycznym chłopcem. Lubianym w klasie, lubianym przez nauczycieli. Był też bardzo pilny uczniem, ale najbardziej dawały się we znaki jego umiejętności sportowe. Nie tylko w piłce nożnej, bo jeździliśmy na zawody w koszykówkę, siatkówkę i piłkę ręczną, a dochodziła jeszcze lekkoatletyka. W tamtym czasie drużynom przeciwnym nie było lekko – dodaje Marek Machnik.

Reklama

Recepta na sukces Piotra Zielińskiego? Skromność i pracowitość

Słowo klucz: skromność. Widzimy to dzisiaj po Zielińskim, że bliżej mu do tego nieśmiałego chłopca stojącego pod ścianą w czasie dyskoteki, niż mistrza parkietu i zawadiaki. Rzecz jasna, to nic złego. Nieafiszowanie się np. swoimi osiągnięciami bardzo często jest postawą pożądana w wielu środowiskach. W tym piłkarskim szczególnie, bo jeśli spojrzymy sobie na genezy największych piłkarzy, tam nie było miejsca na tzw. gwiazdorzenie. Wychowanek Orła miał wpojone do głowy, że do sukcesu trzeba ciężkiej pracy. A że nikt niczego nie podawał mu na tacy, pracowitość spotykała się w idealnym miejscu ze skromnością.

–  Myślę, że w sukcesie Piotrka dużą rolę odegrała właśnie ta cecha. Mimo faktu, że on gra teraz w Napoli, czuć, kiedy się go spotyka, że to jest bardzo skromny i miły człowiek. Rodzice zaszczepili mu jeszcze pracowitość, co dało fajne połączenie. Piotrek jest dzisiaj gwiazdą, ale w ogóle tego nie widać. Mieliśmy okazję być kiedyś w Neapolu, spotkaliśmy się, znalazł na to czas. Ułatwił nam pobyt, zapewnił przewodnika i transport. Nie zapomina, skąd się wywodzi. Wielkie pieniądze go nie zmieniły – twierdzi prezes Stelmach.

Zgadza się z tymi słowami Rafał Rychter, wiceprezes Orła: – Słyszałem wiele opowiadań o Piotrku i zawsze były to superlatywy. Ten chłopak był odbierany bardzo pozytywnie, jako grzeczny, uśmiechnięty i pracowity. To był wzór do naśladowania dla młodzieży. Dzisiaj to jest piłkarz światowej klasy, na którego dzieci w Ząbkowicach Śląskich patrzą z podziwem. Piotrek to przede wszystkim sumienny człowiek, co oddaje nie tylko na boisku. Nigdy nie słyszałem negatywnej historii z jego udziałem.

– Zupełnie po nim nie widać, że zaszedł tak daleko. Nie uderzyła mu woda sodowa do głowy. Piotrek pozostał tym samym ząbkowiczaninem, który stąd wyruszył w świat. Tak go zapamiętałam. Jako skromnego chłopaka lgnącego do dzieci, który chciał im wiele opowiedzieć. Widać, że jest przywiązany do rodzinnych stron – wtóruje Małgorzata Zawłocka.

Jasny przekaz: Zieliński utożsamia się z miejscami, w których dorastał.

– Ostatnio Piotrek nawet gościł w naszej szkole. My zresztą mamy kontakt z jego mamą, która prowadzi rodzinny dom dziecka. Dzieci stamtąd są uczniami naszej szkoły, a pani Zielińska jest bardzo aktywną osobą. Fajnie nam się współpracuje. Kiedy na nią patrzę, myślę sobie, że Piotrek w dużej mierze doszedł do tego wszystkiego właśnie dzięki pasji rodziców. Co do wizyty – Piotrek ostatni raz był u nas dwa lata temu. Zebrała się cała szkoła, przyszedł z piłkami i gadżetami. Poopowiadał trochę historii, pokopał z dziećmi w piłkę, odpowiadał na pytania. Dla nas to było duże wydarzenie. Obserwowałam go z boku i to, co rzucało mi się w oczy najbardziej, to jego skromność i naturalne dobro. Dzieci zadawały mu pytania, a obok stała jego mama, tak jakby jego menadżer. Zerkał na nią, pytając wzrokiem, co ma jeszcze powiedzieć! – wspomina pani wicedyrektor.

Bardzo ważną kwestią są tutaj rodzice Zielińskiego. W rejonie Ząbkowic Śląskich znane postacie nie tylko ze względu na sławnego syna. Chodzi m.in. o działania na rzecz domów dziecka, ale też naturalne dobro, które odziedziczyły ich dzieci. Bo tak jak mama jeździła kiedyś na mecze Piotrka, tak on sam co jakiś czas dzieli się z biedniejszymi tym, co osiągnął. Zdaje sobie sprawę, ile znaczy wsparcie. Z racji niechęci do rozgłaszania swoich czynów trudno w pełni określić, jak wiele dobrego robi rodzina Zielińskich. Ale rzeczywistość podpowiada, że można ją tylko chwalić. Za wychowanie oraz działania charytatywne.

Marek Machnik i Piotr Zieliński podczas odwiedzin w szkole podstawowej

– Rodzinie Zielińskich piłka bardzo wiele dała. Myślę, że oni starają się teraz oddać tego trochę innym. Zajmują się dwoma domami dziecka w Ząbkowicach Śląskich, ale muszę zaznaczyć, że są to ludzie, którym nie zależy na rozgłosie. Nie chcą, żeby za dużo się o nich pisało, a wydaje mi się, że ich dobre serce najlepiej określają czyny i duże zaangażowanie w pomoc innym – podkreśla prezes Stelmach.

Widać było w nim niesamowity talent, ale to nie wzięło się znikąd. Jego tata, Bogdan, też grał w piłkę nożną, a mama, Beata, w piłkę ręczną. Piotrek zawsze miał w rodzicach duże wsparcie. Jego mama jeździła na ważniejsze mecze, kiedy np. docieraliśmy na etap półfinału czy finału rozgrywek na szczeblu wojewódzkim. Był do niej bardzo przywiązany. Dobrze, że Piotrek miał takich rodziców, którzy chcieli zadbać o jak najlepsze warunki dla niego. Szczególnie tata, który był świetnym zawodnikiem i dbał o rozwój Piotrka. Miałem okazję z nim grać i wiem, co mówię. Fajnie, że chciał przekazać swojemu synowi zmysł do gry obiema nogami. Praca nad tym elementem była widoczna od najmłodszych lat – dodaje Machnik.

Duma z sukcesu „swojego”

Na pytanie o sukces Piotra Zielińskiego w reprezentacji Polski każdy odpowiada tak samo. Duma i radość. Ale nie mogło być inaczej, skoro Zieliński zrobił taką karierę. W 2007 roku przeniósł się do Zagłębia Lubin, cztery lata później do Włoch, by dzisiaj być kluczową częścią układanki w zespole Gennaro Gattusso. No i wiadomo – reprezentacja Polski, w której uzbierał już 59 występów w wieku 26 lat. – Kiedy Piotrek zadebiutował, czułem radość. Ale co mogłem innego czuć? Człowiek się cieszy, bo to chłopak z rodzinnych stron. Cały region czuje dumę, bo nikt by w życiu nie powiedział, że jakiś zawodnik stąd wzniesie się na poziom reprezentacji Polski na wiele lat i będzie grał na poziomie topu ligi włoskiej i Ligi Mistrzów. Fajnie, jakby to trwało jak najdłużej – mówi Rafał Rychter.

– Czułem dumę, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Piotra w koszulce reprezentacji Polski. Wyjść z takiej pipidówki jak Ząbkowice Śląskie to naprawdę coś niesamowitego. Kiedy jeździliśmy na takie turnieje jak Coca Cola Cup, to ktoś musiał go zauważyć. Potem doszła kadra wojewódzka i tak się potoczyło. Potencjał z podwórek, tutejszych boisk i sali gimnastycznej przeniósł na stadiony – dodaje Marek Machnik.

Prezes Orła Ząbkowice Śląskie przyznaje, że boom w mieście na Zielińskiego trwa w najlepsze. Udziela się szczególnie młodym chłopcom, którzy widzą w postaci piłkarza Napoli wzór do naśladowania. Wiele dzieci w Ząbkowicach Śląskich chce zostać Piotrem Zielińskim. Wiele z nich ma jego koszulkę z reprezentacji. Jego tata zawsze daje jakieś koszulki, kiedy jeździmy na obozy sportowe. Dostają je najlepsi. To największa radość dla młodego chłopaka, kiedy może coś takiego dostać.

Fot. Newspix

Stelmach dodaje, że Zieliński ma żyłkę lidera, a najlepszy czas przed nim.

– Kiedy Piotrek zadebiutował w kadrze, czuliśmy wielkie szczęście. To pokazało, że nawet z takiej miejscowości jak Ząbkowice Śląskie można w wielkiej piłce zaistnieć. On pokazał tutejszym chłopakom, że ciężka praca popłaca. O jego grze w kadrze różnie się mówi, ale uważam, że nie są to trafne komentarze. To chłopak o ogromnych umiejętnościach, a wiemy, że aż tylu w naszej kadrze ich nie ma. Gdyby Piotrek miał lepsze otoczenie, mógłby pokazać jeszcze większą wartość. To widać w Napoli, gdzie jego gra jest bardzo widoczna, a zasługi dla zespołu nieocenione.

Uważam, że największy kontrakt czy największy klub jeszcze przed Piotrkiem. Jego zdolności są tak szerokie, że rezerwy jeszcze są. W Napoli Piotrek stał się liderem, od niego trener zaczyna skład. On sam czuje, że jest w stanie grać lepiej. Najlepszy czas przed nim. Wszyscy się z tego cieszymy, bo patrzenie na karierę tego chłopaka od najwcześniejszych lat to ogromna przyjemność i powód do dumy – nie kryje prezes Orła.

– To był chłopak ambitny i bardzo uparty. Nienawidził przegrywać. Był liderem, koledzy widzieli w nim oparcie i kogoś, kto w trudnym momencie może odwrócić losy zawodów. Nigdy nie było też z nim problemów wychowawczych. To był dobrze wychowany chłopak. Brak problemów z zachowaniem i ocenami. Dzisiaj, kiedy jest już dorosłym facetem, widać to na każdym kroku. Nie zmienił się – podsumowuje Machnik.

Ząbkowice Śląskie ciekawym miejscem do rozwoju

Warto na koniec poświęcić kilka słów dla klubu, z którego Zieliński się wywodzi. Bo gdy patrzy się na obiekt Orła Ząbkowice Śląskie, można odnieść wrażenie, że tam są naprawdę fajne warunki. Główna, niezła płyta położona w niecce, wokół trochę przestarzałe, ale jednak trybuny na miarę trzeciej ligi (obecnie Orzeł gra w 4. lidze). Obok sztuczne boiska i fajne zaplecze z podziałem na szatnie dla różnych kategorii wiekowych. W planach budowa jeszcze jednego boiska i organizowanie dużych turniejów rangi krajowej. Zdarzało się, że Orzeł gościł u siebie największe kluby Ekstraklasy, które zachwalały poziom przygotowania. Zresztą – jeszcze w tym roku, po wakacjach, w Ząbkowicach Śląskich będzie miał miejsce kolejny turniej dla młodych chłopców z Legii, Lecha czy Zagłębia. W Polsce ten punkt na mapie jest zatem mile kojarzony. Sukces Piotra Zielińskiego nie sprawił, że ktoś spoczął na laurach.

– Jesteśmy postrzegani jako dobry region do rozwoju młodych zawodników. Dlatego inwestujemy w ten segment, stawiamy na szkolenie młodzieży, żeby kiedyś móc obserwować, jak rośnie kolejny chłopak na podobieństwo Piotrka Zielińskiego. Działamy, budujemy pasję w dzieciach, pokazujemy, że granie w piłkę przynosi radość. Jeśli chodzi o środki finansowe, jest różnie. Okres pandemiczny sprawia trudności i wiadomo, że mogłoby być lepiej, ale staramy się robić jak najlepszą robotę. Rozdzielamy środki tak, żeby każdy był zadowolony. Jakoś wiążemy koniec z końcem – przyznaje wiceprezes Orła, Rafał Rychter.

Piotrek Zieliński w swojej szkole podstawowej

– Wiele jest takich miejscowości jak Ząbkowice Śląskie, gdzie chłopcy są bardziej pracowici. Na boiskach spędzają więcej czasu, mają je bardzo blisko swoich domów. W mniejszych miastach chcą jeszcze bardziej udowodnić, że mogą dorównać piłkarzom z wyższych sfer. Taka jest specyfika małych klubów. Nikt niczego nie dostaje za darmo, a z biegiem czasu trzeba walczyć, żeby ktoś cię zauważył. W Orle mamy fajne warunki do rozwoju. Kiedyś mieliśmy nawet klasy sportowe. Uważam jednak, że najwięcej zależy dzisiaj od jednostki. Jeśli młody chłopak ma duże zaangażowanie i silną pasję, to nic go nie zatrzyma przed wejściem na szczyt. Idealnym przykładem jest właśnie Piotrek – kończy Adam Stelmach.

To brzmi tak prosto… Wielka pasja, nietuzinkowe zaangażowanie, ciężka praca i skromność – voila, przepis na bycie Piotrem Zielińskim. Oczywiście pół-żartem, pół-serio, bo dochodzi jeszcze masa innych czynników. Na sukces wychowanka Orła składają się jeszcze choćby świetni rodzice i dobre otoczenie od najmłodszych lat. Niedziwne zatem, że „Zielu” jest w tym miejscu, w którym obecnie się znajduje. Nie zaprzepaścił tego, co dał mu los. Bo dał mu nie tylko naturalny talent.

Fot. Newspix, archiwum prywatne

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

13 komentarzy

Loading...