Wojciech Cygan, prezes Rakowa Częstochowa, był gościem dzisiejszej “Misji Futbol” w Kanale Sportowym. Jedna z najważniejszych postaci częstochowskiego klubu opowiedziała na gorąco o tym, co działo się w finale Pucharu Polski. A także o tym, co działo się po nim, choć jeśli wierzyć prezesowi Rakowa, impreza nie była zbyt długa.
– Obserwowałem napięcie moich współpracowników z rady nadzorczej, akurat siedzieli obok. Było ono duże – zaczął prezes Cygan. – Myślę, że wasza analiza, której się przysłuchiwałem, jeśli chodzi o poszczególne fazy meczu, była trafiona. Weszliśmy nie najlepiej, ale z każdą minutą widać było coraz większą determinację. Ivi Lopez przypieczętował naszą przewagę, ale szacunek dla Arki za wysoko postawione wymagania – dodał szef Rakowa.
Według relacji Wojciecha Cygana drużyna nie świętowała tego sukcesu przesadnie długo. Już w środę o godz. 19 Raków czeka kolejny mecz ligowy. – Drużyna przyjechała na kolacje, wspólnie ją zjedliśmy i wyjechała do Woli Chorzelowskiej na zgrupowanie przed meczem ze Stalą Mielec. Może był wesoły autobus, ale wiem, że od rana trwa trening. Weselej będzie po mecze w Szczecinie!
Wiadomo już, że Raków Częstochowa zacznie pucharową przygodę od drugiej rundy el. Ligi Konferencji. Dla zdobywcy Pucharu Polski będzie to pierwszy występ w europejskich pucharach, więc Raków będzie losowany na bazie współczynnika krajowego. Nie daje on większych szans na bycie rozstawionym, jednak w Częstochowie nic sobie z tego nie robią. – Nie po to awansowaliśmy do pucharów, żeby raz pojechać do jakiegoś egzotycznego kraju. Gdybym chciał jechać na egzotyczne wakacje, to bym za nie zapłacił. Mam nadzieję, że polskie kluby będą trochę dłużej ratowały kibiców – skomentował sprawę prezes klubu.
fot. FotoPyK