Skauting talentów jest jedną z najtrudniejszych dziedzin około-piłkarskiego fachu. Jak wyłapać wszystkie perełki, jak nikogo nie pominąć, jak sprawiedliwie ocenić potencjał dziecka? Nic dziwnego, że – z małymi wyjątkami – kluby inwestują masę pieniędzy w specjalistów, którzy wyszukują dla nich diamenciki na całym świecie. To już jest właściwie na porządku dziennym. Dalej gorzej wygląda to za to w sferach reprezentacyjnych. Historia znała już przypadki świetnych piłkarzy z polskimi korzeniami strzelających dla obcych reprezentacji, bo nikt w kraju nad Wisłą o nich nie pamiętał, i choć i tak PZPN działa już w tej kwestii sprawniej niż kiedyś, to dalej nie sposób wyłapać wszystkich młodych piłkarzy z polskim paszportem.
– Nawet nie wiemy, jak dużo jest nieodkrytego talentu na polonijnych ziemiach. Okazuje się, że w całej Europie gra multum dzieci polskiego pochodzenia – mówi Tomasz Popiela z fundacji „Ja też mam marzenia”, która organizuje serię turniejów, w których udział weźmie kadra Polonia The Best Young Players.
Polonia The Best Young Players. Kulisy projektu
Fundacja „Ja też mam marzenia”, z Tomaszem Popielą na czele, od lat organizuje wielkie międzynarodowe turnieje na terenie Polski, w których udział biorą nie tylko czołowe polskie kluby, ale też zagraniczne potęgi z Niemiec, Hiszpanii, Anglii, Włoch czy Francji. W tym roku plan turnieju wygląda następująco:
-
Sokolik Cup – 05-06.06.2021 w Starym Sączu (rocznik 2011),
-
Steel Cup – 11-13.06.2021 w Zakopanem (rocznik 2012),
-
Watersystem Masters Cup – 28-30.08.2021 roku (roczniki 2008 i 2009).
Wyróżnikiem turnieju będzie debiut reprezentacji
Popiela postanowił zaprosić pięćdziesięciu zawodników Polonia The Best Young Players. O co chodzi? Ano o zaproszenie do Polski pięćdziesięciu zawodników z polskim paszportem z roczników 2008-2012, którzy na co dzień mieszkają poza granicami naszego kraju i trenują piłkę nożną w zagranicznych akademiach. Wystąpią oni jako Reprezentacja Polskiej Polonii. W jej skład wejdę zawodnicy takich klubów jak Barcelona, Girona, PSG, Hertha Berlin, Union Berlin, Bayer Leverkusen, Fortuna Dusseldorf, Chelsea, Leeds United, Fulham, Crystal Palace czy Hull City. Robi wrażenie.
W organizację turnieju bardzo zaangażował się już PZPN, który zadeklarował ufundowanie wszystkim uczestnikom sprzętu w narodowych barwach i Kancelaria Premiera Rady Ministrów, która dofinansuje koszty zakwaterowania i wyżywienia uczestników.
O tym wszystkim rozmawiamy z Tomaszem Popielą.
***
Polonia The Best Young Players. Wywiad z Tomaszem Popielą
Polonijne ziemie kryją dużo nieodkrytego piłkarskiego talentu?
Nawet nie wiemy, jak dużo, naprawdę. Okazuje się, że w całej Europie gra multum dzieci polskiego pochodzenia. To setki, a pewnie i tysiące. Trenują piłkę w dużych i w małych klubach. Niejednokrotnie nie ma szans do nich dotrzeć. Jest to bardzo żmudna praca wymagająca wielkiego poświęcenia. Trzeba dużo dzwonić, dużo rozmawiać – ze znajomymi, z kolegami, z przyjaciółmi. Z różnymi ludźmi, w różnych krajach, w przeróżnych środowiskach. Zawsze okazuje się, że ktoś jakieś dziecko zna. Jeśli ktoś powie, że zna dzieciaka w Dortmundzie, to zaraz tata mówi, że kojarzy jeszcze dwóch-trzech innych. Reakcja łańcuchowa. Najwięcej takich dzieci wedle mojego rozeznania znajduje się aktualnie w Niemczech i w Anglii.
Najczęstsze kraje emigracji zarobkowej.
Mnóstwo tam jest takich dzieci w klubach i klubikach.
Sam pomysł Polonia The Best Young Players powstał, kiedy słyszał pan polskie głosy wśród dzieciaków z zagranicznych akademii podczas organizowanych przez pana turniejów na terenie Polski.
Od 2013 roku organizuję bardzo duże turnieje o randze międzynarodowej. Biorą w nich udział największe akademie na świecie i wielokrotnie zdarzało się, że w składach Liverpoolu, Austrii Wiedeń, Herthy Berlin czy Atletico Madryt znajdował się Polak, ewentualnie ktoś o polskobrzmiącym imieniu lub nazwisku. Zawsze wtedy próbowałem dowiedzieć się po rozmowie z dzieckiem, skąd się wziął w tym klubie, w tym kraju, jak długo tam trenuje, tam mieszka. Okazywało się, że za dzieckiem często przyjeżdżali również ludzie, z którymi przeprowadzałem dużo rozmów. I postanowiłem, że kiedyś doprowadzę do powołania reprezentacji polonijnej.
Udaje się.
Długi to był proces. Wykorzystałem swoje kontakty z rodzicami dzieci. Pomógł Polski Związek Piłki Nożnej, pomogli ludzie z polskich szkółek w różnych częściach Europy. Ten rok, również dlatego, że 2020 przepadł przez pandemię koronawirusa, poświęciłem na to, żeby ten projekt Polonia The Best Young Players doprowadzić do skutku. Mamy prawie pięćdziesiąt potwierdzonych dzieci z całego Starego Kontynentu na trzy turnieje. Tych dzieci, co jasne, jest więcej, ale nie wszystkich jesteśmy w stanie przyjąć. Zgłaszają się do nas rodzice dzieci młodszych, z roczników niełapiących się w nasze widełki zainteresowania, ale też rodzice dzieci starszych. I to takich podchodzących pod kadry PZPN – U-14, U-15. Przy olbrzymiej pracy, nie tylko naszej, ale też na przykład działu skautingu PZPN, można wyszukać tysiące talentów poza Polską.
To są chłopcy najzdolniejsi?
Niekoniecznie, to jest projekt patriotyczny. Nie chodzi o to, żeby wybrać najlepsze dzieci. Zwyczajnie nie mamy takiej wiedzy i takiej zdolności selekcyjnej. To, że dziecko trenuje w Bayernie Monachium wcale nie musi oznaczać, że jest zdolniejsze od kogoś, kto trenuje w mniejszym ośrodku. Zapraszamy dzieciaki do Polski, będziemy przyglądać się, jak grają. Ich celem nie jest zwycięstwo, nie jest wygranie turnieju. Mają zagrać w jednej drużynie. W sprzęcie z orzełkiem na piersi. Poczuć się dowartościowane tym, że ktoś o nich w Polsce pamięta, że ich zaprosił, że mogą z rodzicami przyjechać do kraju, z którego pochodzą. To wspaniałe przeżycie. Oni są z różnych krajów, z różnych środowisk, z różnych klubów, a tu łączą się w jednym miejscu.
Słyszałem, że planuje pan dla nich wycieczki krajoznawcze.
To jest wszystko przygotowane. Cztery dni spędzą chociażby w Zakopanem. Przyjdą dzień wcześniej przed turniejem. Potrenują wspólnie pod okiem trenerów z PZPN. W wolnym czasie będą zwiedzać Krupówki, wjadą na Gubałówkę, pobędą w Aqua Parku. Po wszystkim mają też wycieczkę do Krakowa, a w międzyczasie dużo pogadanek na temat naszego kraju i jego dumnej historii. Chcemy ich edukować, kontynuować kontakt, zapraszać rokrocznie. W przyszłości pojawiać się będą nowe projekty. Teraz mamy trzy turnieje, być może za rok będzie ich pięć. Taki jest cel tego przedsięwzięcia.
Kluby, z których przyjadą dzieci robią wrażenie – FC Barcelona, Girona, Paris Saint Germain, Bayern Monachium, Bayer Leverkusen, Hannover 96, Fortuna Dusseldorf, Union Berlin, Hertha Berlin, Chelsea, Fulham, Leeds United, Crystal Palace, Burnley, Hull City, Cardiff City.
Pięćdziesięciu chłopców mamy na liście, czterdziestu dostanie zaproszenie, bo tylko taką liczbę jesteśmy w stanie przyjąć. Na mniejszych turniejach zagra po dwunastu zawodników, a w tym turnieju wiodącym w Zakopanem dla rocznika 2009 będzie piętnastu młodych piłkarzy i tam już będę chłopcy z Barcelony, z Chelsea, z PSG, z BVB. To już są 11- czy 12-latkowie, którzy już coś w piłkę potrafią grać, którzy potrafią utrzymać się w topowych klubach, co jak z rodzicami rozmawiam, nie jest wcale takie proste. Prezentują wysoki poziom. Bez dwóch zdań.
Dla nich ten turniej może być środkiem promocji?
Chyba tak do tego nie podchodzą. Ich rodzice nie szukają kontekstu promowania swoich pociech. Bo w jakim celu promować dziecko, które ma dwanaście lat? Byłoby to bezsensu. Chodzi bardziej o wrażenie, że w Polsce ktoś pamięta o dzieciakach na obczyźnie. Wiadomo, jak to było kiedyś. Był Podolski, był Klose, deklarowali, że są zainteresowani grają dla polskiej reprezentacji, ale byli lekceważeni i zostali gwiazdami niemieckiej kadry. To jest po to, żeby dać dzieciakom impuls. Pokazać, że my jesteśmy dla nich, że my o nich wiemy, że my o nich pamiętamy. W wieku piętnastu czy szesnasta lat jest już za późno, żeby się po nich zgłaszać, bo oni już będą w swoim środowisku w innym kraju, zupełnie inaczej podchodząc do kwestii narodowościowych. A tutaj, w tym wieku, można o te dzieciaki powalczyć.
Tym bardziej, że w tym projekcie uczestniczy Polski Związek Piłki Nożnej i nawet Rada Ministrów, co przecież samo w sobie nie jest takie oczywiste.
Dla mnie to krok milowy. Moja rozmowa z Polskim Związkiem Piłki Nożnej trwała może piętnaście minut. Autentycznie. Kiedy przedstawiłem główny cel mojego projektu, spotkałem się z natychmiastową entuzjastyczną reakcją. Dostaliśmy wsparcie. Ufundował zawodnikom sprzęt – ubrał ich w biało-czerwone barwy od stóp do głów. Tak samo z nagrodami, no i obiecał PZPN, że oprawi to medialnie. Natomiast Kancelaria Premiera Rady Ministrów dofinansuje koszty zakwaterowania uczestników. Wspaniała sprawa.
Jacy będą rywale polonijnej reprezentacji na tych turniejach?
W tym roku będzie to polska czołówka. Lech Poznań, Pogoń Szczecin, Górnik Zabrze, Wisła Kraków. Z zagranicy niewielu przyjdzie, bo zbyt dużo obciążeń czekałoby największe kluby z poza Polski przez restrykcje związane z koronawirusem. Mogę tylko powiedzieć, że gdyby nie pandemia przyjeżdżałyby Barcelona, Atletico, Milan, Manchester United, FC Porto. Aktualnie przyjechać chce Girona, która zadeklarowała, że sama opłaci sobie badania na obecność koronawirusa w organizmie sztabów i piłkarzy. W przyszłym roku wszystko powinno wrócić do porządku. Mamy nawet potwierdzony udział zespołów z Chin, z Kamerunu i z topowych klubów Europy.
Ma pan wyznaczony cel dla tej polonijnej reprezentacji na ten turniej?
Chciałbym, żeby dzieci dobrze się razem bawiły i dobrze czuły się w swoim towarzystwie. Chętnie zobaczyłbym też prawdziwe perełki w tym gronie. I to też będzie dla mnie wyznacznik tego, czy projekt jest warty uwagi. Jeśli takie talenty, jak Michał czy Miłosz Żuk funkcjonują na europejskim podwórku, to jestem pewien, że jest jeszcze kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu, chłopaków o podobnym lub zbliżonym potencjale.
To projekt długofalowy?
Życzę sobie, że ten projekt nie trwał rok, a wiele dłużej. Żeby się rozwijał. Mam nadzieję, że cały czas będzie natłok nowych zdolnych chłopców. Moja fundacja Ja też mam marzenia będzie przy tym działała stale. Liczę też na dalszą pomoc PZPN i Kancelarii Premiera, bo to nie jest projekt tani i sama fundacja nie będzie w stanie udźwignąć logistyki. Jeśli będzie konsensus z trzech stron, będziemy się rozwijać.
JAN MAZUREK
Fot. Archiwum Prywatne