Będzie ogień na finiszu I ligi! Pozycja lidera dla Termaliki nadal wydaje się niezagrożona, ale to, co dzieje się za jej plecami to szaleństwo. Po dzisiejszej wygranej GKS-u Tychy w Jastrzębiu różnica między drugim a szóstym miejscem wynosi punkt. Jeden marny punkt.
Grono zespołów, które prawdopodobnie skończą sezon przynajmniej w strefie barażowej o Ekstraklasę już się wykrystalizowało, ale walka o drugie miejsce, także premiowane bezpośrednim awansem, zapowiada się pasjonująco.
GKS Jastrzębie – GKS Tychy: Odyjewski zdał egzamin
Tyszanie znajdowali się pod sporą presją. Ostatnio swoją grą nikogo na kolana nie rzucali. Na wyjazdach przegrywali z Koroną i Chrobrym Głogów, a u siebie co prawda wygrywali bardzo ważne spotkania z Arką i Radomiakiem, ale przy dużym udziale szczęścia. Groźniejszych z gry arkowców załatwił “strzał życia” Wiktora Żytka, a z Radomiakiem podopieczni Artura Derbina korzystali na kontrowersjach sędziowskich. W Głogowie z kolei na nich tracili i m.in. dlatego nie mogli teraz wystawić Konrada Jałochy. Doświadczony bramkarz pauzował z powodu czerwonej kartki i między słupkami musiał stanąć Adrian Odyjewski. Dla 23-latka był to dopiero czwarty występ w I lidze, choć w kadrze GKS-u znajduje się już trzeci sezon.
I trzeba przyznać, że chłopak zdał egzamin. Po zmianie stron bezradny dotychczas GKS Jastrzębie zdecydowanie przyspieszył, obrona gości zaczynała się gubić. Najgroźniej było wtedy, gdy Farid Ali błyskotliwie oszukał Szymurę i mocno uderzył – Odyjewski nie zawiódł, zdołał odbić piłkę. Druga próba Aliego także go nie zaskoczyła. Czasami pomagało szczęście – bomba Marka Mroza była minimalnie niecelna. Kilka centymetrów niżej i nie byłoby szans na interwencję.
Przekonaj się jak działa Cashback bez końca – zarejestruj się w Fuksiarz.pl!
GKS Jastrzębie – GKS Tychy: goście słabsi w drugiej połowie
Do przerwy Odyjewski praktycznie nie miał nic do roboty. Musiał jedynie na samym początku obronić lekki sytuacyjny strzał Daniela Szczepana, a potem mógł się przyglądać, co dzieje się pod drugim polem karnym. A działo się sporo. Nim Kamil Szymura dał prowadzenie klasowym strzałem głową po dośrodkowaniu Łukasza Grzeszczyka z rzutu rożnego, niecelnie po fajnych akcjach uderzali Bartosz Biel i Łukasz Moneta. Pod bramką Mariusza Pawełka co chwila się kotłowało, ale często brakowało tego mitycznego ostatniego podania.
Dodajmy, że Szymura po trafieniu do siatki zupełnie nie okazywał radości i trudno się dziwić. Jest wychowankiem jastrzębian, a w ich pierwszej drużynie grał przez siedem lat. Dopiero minionego lata wybrał się do Tychów, żeby powalczyć o wyższe cele i na razie chyba nie żałuje.
Tyszanie, mimo oddania inicjatywy w drugiej odsłonie, powinni szybciej rozstrzygnąć mecz. Grzeszczyk z rzutu wolnego obił słupek, a Szymon Lewicki zmarnował stuprocentową okazję po świetnej akcji Sebastiana Stebleckiego. Zawiodło pierwsze przyjęcie, musiał uderzać spod siebie i nawet nie trafił w światło bramki. Steblecki został jedną z ofiar porażki z Chrobrym (Derbin wprowadził aż siedem zmian w wyjściowej jedenastce), ale dziś po wejściu z ławki pokazał swoje najlepsze cechy, czyli technikę i kreatywność.
GKS Tychy wygrał na wyjeździe po dwóch miesiącach niemocy i potwierdził swoje aspiracje dotyczące Ekstraklasy. GKS Jastrzębie może dziękować niebiosom, że do II ligi spada tylko jeden zespół i akurat napatoczył się targany wieloma problemami GKS Bełchatów.
GKS Jastrzębie – GKS Tychy 0:1 (0:1)
0:1 – Szymura 41′
Fot. Newspix