Reklama

Jagiellonia bez goli z Rakowem, Legia wygranym. Co zrobił Jakub Arak?!

redakcja

Autor:redakcja

28 kwietnia 2021, 21:51 • 4 min czytania 18 komentarzy

Legia Warszawa już dziś została mistrzem Polski, bo Raków Częstochowa nie pokonał Jagiellonii w Białymstoku. Bardzo możliwe, że szampany przy Łazienkowskiej jeszcze musiałyby poczekać na otwarcie, gdyby w ostatniej akcji meczu nie skompromitował się Jakub Arak. 

Jagiellonia bez goli z Rakowem, Legia wygranym. Co zrobił Jakub Arak?!

Jagiellonia – Raków: Arak boiskowym egoistą

Rezerwowy napastnik gości bardzo chciał się pokazać i wreszcie przełamać, bo na gola w Ekstraklasie czeka od sierpnia 2018 roku. I chyba tym należy tłumaczyć jego zachowanie z 93. minuty. Fajnie wyprowadził kontrę od połowy boiska, Raków miał sytuację 2 na 1. Rzecz w tym, że Arak musiał, po prostu musiał podać do niepilnowanego Frana Tudora. A skoro tego nie zrobił, rozgrzeszyć mogło go tylko trafienie do siatki. Zamiast tego jednak uderzył źle, sygnalizowanie i Xavier Dziekoński zdołał odbić piłkę. Załamany Tudor jeszcze długo leżał na boisku i nie docierało do niego, co się właśnie stało.

Gdyby był to finał Pucharu Polski albo mecz decydujący o tytule, Arak mógłby wracać do domu piechotą – i to nie do Częstochowy, a do Warszawy, bo w klubie nie miałby już czego szukać. Złośliwi powiedzieliby, że wyświadczył przysługę Legii i dołożył ostatnią cegiełkę do jej tytułu. Swoją drogą, takie zachowanie może wprowadzić do szatni niepotrzebny zamęt przed historyczną dla klubu niedzielą.

Dobra postawa bramkarzy Jagiellonii

Raków bez wątpienia miał dziś więcej z gry i sprawiał lepsze wrażenie. Dość powiedzieć, że dośrodkowania Tudora trzykrotnie zmuszały obrońców „Jagi” do interwencji na najwyższym stopniu ryzyka. Prikryl i – za pierwszym razem – Augustyn świetnie sobie w takich okolicznościach poradzili. Augustyn jednak przy drugim podejściu wybijał niefortunnie i Dziekoński mógł się wykazać refleksem. 17-latek jeszcze przed przerwą zmienił kontuzjowanego Pavelsa Steinborsa i z pewnością odbudował się mentalnie po dwóch meczach na ławce rezerwowych. Do wspomnianych interwencji dołożył wcześniej zatrzymanie Marcina Cebuli na przedpolu (wtedy akurat dobrze podał Arak), więc zrobił naprawdę sporo, żeby Jagiellonia nie przegrała.

Reklama

Steinbors zresztą również. Zanim dopadł go zdrowotny pech, w jednej akcji najpierw odbił piłkę po uderzeniu Tudora i rykoszecie od Kwietnia, a po chwili zatrzymał też dobitkę Jacha z najbliższej odległości. Paradoksalnie, zaraz potem łotewski golkiper mógł zaliczyć kuriozalnego samobója po – wydawałoby się – niezbyt groźnym podaniu Poletanovicia. Piłka jakoś dziwnie mu uciekła, ale na jego szczęścia wyleciała poza linię końcową obok słupka. Generalnie jednak obaj bramkarze gospodarzy stanęli na wysokości zadania.

Gorzej wypadli ich koledzy z pola, szczególnie ci z pozycji ofensywnych. Bartosz Bida i Konrad Wrzesiński niczego ciekawego nie wymyślili na skrzydłach. Przemysław Mystkowski na kierownicy zupełnie sobie nie radził. Będący teoretycznie napastnikiem Jesus Imaz ciągle się cofał i szukał gry. To on oddał dwa najgroźniejsze strzały ze strony Jagi. Szczególnie przy tym z doliczonego czasu Dominik Holec musiał się wysilić. Bramkarz Rakowa potwierdził, że jest w formie.

Zmiana decyzji o rzucie karnym

To też Imaz przez kilka minut był tym, który wywalczył rzut karny. Jarosław Jach ewidentnie trącił stopą kostkę Hiszpana, gdy ten wykonywał zwód, ale nie przyczynił się do jego upadku. Nastąpił on dopiero po wykonaniu następnego kroku i wyglądało to już jak wywrotka z głodu. Sędzia Bartosz Frankowski po obejrzeniu powtórek zdecydował się na zmianę decyzji i my też bardziej przychylamy się do takiej interpretacji tego zdarzenia. Frankowski był już konsekwentny i gdy w drugiej połowie Bitok nadepnął Tudora, który przewrócił się w polu karnym, gwizdka nie usłyszeliśmy, a arbiter nawet nie podchodził do VAR-u.

Obaj trenerzy trochę zaskoczyli wyjściowymi składami: Rafał Grzyb ilością zmian (debiut od pierwszych minut Myrosława Mazura, w miarę poprawny), a Marek Papszun w drugą stronę. Spodziewano się, że Raków wystawi jedenastkę zbliżoną do tej, która zaczęła spotkanie z Wartą Poznań. Tym razem jednak akcenty były bardziej rozłożone. Papszun sprawdzał i dawał szanse, od razu po przerwie dokonał trzech zmian. Zbyt wielu pozytywnych odpowiedzi chyba nie dostał.

Drużyna z Limanowskiego zrównała się punktami z Pogonią Szczecin, a ma nadal mecz zaległy. Jagiellonia znacznie ograniczyła swoje szanse na finisz w pierwszej ósemce. Znalezienie się w niej – jak donosił Piotr Wołosik z „Przeglądu Sportowego” – jest warunkiem koniecznym do odmrożenia premii piłkarzy. Raczej się to nie uda.

Reklama

>Fot. Newspix

Najnowsze

Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship
Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
10
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
6
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Komentarze

18 komentarzy

Loading...