Timo Werner jest postacią szalenie trudną w ocenie. Wystarczy tylko spojrzeć na jego ostatni mecz w barwach Chelsea. The Blues mierzyli się z WHU – jedną z najlepszych ekip w lidze. Wygrali, Niemiec strzelił gola, ale nie trafił też na pustą bramkę.
Załóż konto w Fuksiarz.pl i sprawdź ofertę zakładów!
Lionel Richie śpiewał „All night long”, ale to było o miłości. W wypadku Wernera można to przełożyć na jego (nie)skuteczność i rozciągnąć nie na jedną noc, jeden wieczór, ale na cały sezon. Natomiast niby jest źle, niby wiele osób na niego narzeka, a on jednak – jakimś cudem – wykręcił ponad 23 punkty w klasyfikacji kanadyjskiej. W samej Premier League – 6 zdobytych bramek, 9 asyst. W Lidze Mistrzów trzykrotnie pokonywał golkipera rywali i dwa razy posyłał ostateczne podanie.
Pod względem statycznym trudno jest tak naprawdę na Wernera pomstować. Tym bardziej, że swoją nogę – w mniejszym lub większym stopniu – dołożył nie tylko w starciach z płotkami, ale też z naprawdę solidnymi rywalami.
- Leeds – asysta
- West Ham United (dwa mecze) – gol i asysta
- Tottenham – asysta
- Atletico Madryt – asysta
- Rennes – dwa gole
Nadal jednak kiełkuje w kibicach Chelsea przekonanie, że Timo Werner może się spalić w starciu rangi najwyżej. A za takie uchodzi bez wątpienia mecz z Realem Madryt, gdzie The Blues raczej nie będą mieli tyle komfortu, co chociażby z podopiecznymi Marcelo Bielsy i Davida Moyesa. To o tyle zasadne, że od przyjścia Thomasa Tuchela londyńczycy grają nieco mniej fantazyjnie niż za czasów Franka Lamparda, co subtelnie odbija się na liczbie kreowanych przez nich sytuacji.
A Werner nie jest typem napastnika – przynajmniej w tym sezonie – który kończy wszystko jak leci. Wspomnieliśmy, że trochę wygłupił się z West Hamem United. Fabiański leżał, modlił się o cud, odsłonił całą właściwie bramkę. Cud się stał, bo 25-latek w ten wielki prostokąt nie trafił.
Mason mount but werner miss vs west ham pic.twitter.com/TlHhwsywsb
— vini johny28 (@vinijohny) April 24, 2021
Chociaż – tak naprawdę – czy jest to cud? Anglicy wyliczyli, że były napastnik RB Lipsk zmarnował w tym sezonie Premier League 17 „big chances”. Więcej ma tylko Patrick Bamford – 21.
Jeśli dołożymy do tego wyczyny Wernera z kadry, gdzie piłkarz tej klasy po prostu skompromitował się z Macedonią, wyjdzie nam, że to wcale nie jest taki dobry napastnik. Guzik z pętelką. Jak by nie patrzeć – zdobył 11 bramek w całym sezonie. Trafia co 290 minut. Bez rewelacji, bez tragedii. Nie jest ani Luisem Murielem, ani Jakubem Arakiem. On po prostu potrzebuje stabilizacji formy.
Zarejestruj się w Fuksiarz.pl i postaw na siebie!
Timo Werner wykorzysta szansę z Realem Madryt?
Musi się jednak streszczać, bo kurczy mu się czas. Thomas Tuchel w nosie ma Tammy’ego Abrahama, Olivier Girooud został przez niego przyspawany do ławki po raz kolejny, ale niemiecki szkoleniowiec sięga dalej niż horyzont. Gdy Werner irytował go swoją nieskutecznością – do minionego weekendu był dwa miesiące bez strzelonego gola – postawił na Kaia Havertza.
Zabieg się przyjął. Pomocnik ustawiony na „dziewiątce” świetnie zagrał z Crystal Palace. Pod względem mobilności dał nawet więcej niż Werner. Chwilę później był mecz z FC Porto, gdzie poszło mu po prostu nieźle. Z pewnym zaskoczeniem przyjęto zatem kolejne rzucenie koła ratunkowego 25-letniemu napastnikowi. Kto wie, może to była decyzja, która zdefiniuje sezon Chelsea?
W końcu trzeba bowiem Niemca pochwalić. Już abstrahując od tego, że jest nieskuteczny, to on ciągle dochodzi do sytuacji. Przeciwko WHU, gdzie The Blues mieli naprawdę nieliche problemy ze sforsowaniem defensywy The Hammers, urwał się ich obronie dwa razy tak łatwo, jak dzieci zapinają buty na rzepy. Bramkę zdobył biorąc na siebie ciężar rozegrania, uciekł przed kleszczami. Odegrał piłkę i wbiegł w pole karne, gdzie ponownie zgubił przeciwnika i wszystko wykończył pewnym strzałem.
@TimoWerner timo werner goal vs west ham
Timo werner pic.twitter.com/Yu1XzGKHEz— vini johny28 (@vinijohny) April 24, 2021
Na podstawie wcześniejszej narracji, ktoś mógłby pomyśleć, że Werner zachował się nie jak Werner. To prawda tylko w połowie. Niezwykłe było to pewne wykończenie. Cała reszta przyjechała na Stamford Bridge w pakiecie standardowym. Niemiec od samego początku dał się poznać jako ktoś, kto ma dar do ciężkiej pracy. On potrafi urwać się rywalowi, stwarza realne zagrożenie. Pora na to, żeby praca przynosiła owoce częściej, niż raz na ruski rok.
Jutro będzie miał okazję najlepszą z możliwych – mecz z Realem Madryt. Tym samym Realem, który miał wielkie ciężary z Getafe, tym samym, który wyrzucił Liverpool. Królewscy mają swoje kłopoty, zaraz w środku pola będzie mieszkał Zidane. Liczy się jednak marka, a jeśli Werner zdobędzie przeciwko nim bramkę, w końcu może się psychicznie podbudować, a jego drzewko – trzymając się tej przyrodniczej metafory – zakwitnie lepiej niż jabłonie. Czasami do szczęścia potrzeba napastnikowi tego jednego meczu. Niemiec go dostaje. Pytanie, czy utrzyma w rękach.
*
Fot.Newspix