Oj, sporo się działo na dzisiejszej gali KSW 60. Phil de Fries w rewanżu po raz drugi pokonał Tomasza Narkuna i obronił pas wagi ciężkiej. Tym razem Anglik zakończył to starcie przed czasem – totalnie zdominował obie rundy, aż wreszcie sędzia musiał przerwać pojedynek, bo Narkun nie był w stanie się aktywnie bronić. Ponadto pas wagi lekkiej po profesorsku obronił Marian Ziółkowski. Znakomity pojedynek zaprezentowali Patryk Kaczmarczyk z Michałem Sobiechem.
Dużo trash-talku było przed rewanżem Narkuna z de Friesem. Polak w swoim stylu zaczepiał Anglika, ten odpowiadał mu się pięknym za nadobne. Mistrz wagi półciężkiej polaryzuje polskie środowisko MMA, ale trudno nie odnieść wrażenia, że dziś przed telewizorami miał więcej przeciwników niż fanów. Zwłaszcza, że de Fries sprawia wrażenie niezwykle sympatycznego faceta, co tylko uwidaczniało kontrast z nadętym i zadufanym Narkunem.
Narkun był wyraźnym underdogiem w tej walce. Zwłaszcza, że de Fries wyglądał na dużo bardziej atletycznego przed pierwszym, wygranym przez siebie, starciem tych zawodników – zrzucił nieco tkanki tłuszczowej, nabrał mięśni. No i na wagę wniósł osiemnaście kilogramów więcej od Polaka.
I tę wyraźną przewagę było widać w oktagonie. Tak jak de Fries rządził do tej pory w kategorii ciężkiej, tak rządził też tego wieczoru. Narkun próbował się siłować z potężniejszym rywalem, ale nie miał w tej walce pół argumentu. Właściwie od pierwszego sprowadzenia było jasne, że Anglik dziś wzniesie ręce w geście triumfu.
Pierwszą rundę Narkun jeszcze przetrwał, ale wyraźnie ją przegrał. W drugiej odsłonie był już wypompowany z energii, a de Fries metodycznie to wykorzystywał. Spakował rywala w dosiadzie, wyłączył lewą rękę i konsekwentnie, metodycznie obijał mistrza wagi półciężkiej. Sędzia Jarosz kilkukrotnie zwracał uwagę Narkunowi, by ten aktywnie się bronił, ale ten nie miał jak tego robić. No i co sędzia miał zrobić? Musiał przerwać pojedynek. Dominacja de Friesa w wadze ciężkiej nadal jest niepodważalna.
Goldenboy obronił pas
Po profesorsku swój pojedynek z Maciejem Kazieczko rozegrał też Marian Ziółkowski. Mistrz znakomicie kontrolował oktagon i precyzyjnymi prostymi odpierał szarżę pretendenta. Mocno obijał też lewą nogę Kazieczki i tym samym spowalniał akcje rywala. Pierwszą rundę wygrał, a w drugiej zwieńczył dzieło zniszczenia. Najpierw precyzyjnym ciosem zakręcił błędnikiem przeciwnika, ale nie rzucił się do huraganowych ataków.
Wolał na spokojnie wykończyć pretendenta. I zrobił to, co chciał. Dwa proste posłały Kazieczko na deski, mocny łokieć rozciął czoło, aż wreszcie Ziółkowski zapiął duszenie kończące obronę pasa. Występ kompletny.
Cała gala dała radę
Ale poza dwoma walkami mistrzowskimi obejrzeliśmy dzisiaj kawał dobrego MMA. Starcie Patryka Kaczmarczyka z Michałem Sobiechem na pewno będzie jednym z kandydatów do polskiej walki roku. Debiutanci w KSW pokazali niesamowity charakter, ale i kompleksowy przegląd umiejętności w każdej płaszczyźnie. Próby poddań, obalenia, wyjścia z parteru, kawał dobrej stójki – to się oglądało jak kompilacje “the best of”, a było tak naprawdę trzyrundowym show. Ostatecznie jednogłośnie wygrał Kaczmarczyk, ale obaj zawodnicy mogą czuć się zwycięzcami tego spektakularnego starcia.
Zaskakująco zakończyło się starcie Marka Samociuka z Izu Ugonohem. Samociuk wskoczył do walki na zastępstwo, jeszcze dwa tygodnie temu stoczył wyczerpujący bój z Tomaszem Janiszewskim w EFM Show, a do tego dzisiaj był w wielkich opałach w pierwszej rundzie. Ugonoh trafił go mocnym ciosem, Samociuk zgubił równowagę i wydawało się, że dziesiątki ciosów Ugonoha doprowadzą do przerwania tego pojedynku. Ale Izu postawił na siłę, nie na precyzję. Wypompował się kompletnie z sił, a rywala w parterze nie skończył. Do drugiej rundy wyszedł… no nie, właściwie nie wyszedł. Oparł się o klatkę i czekał na egzekucję, której dokonał Samociuk.
Co poza tym? Świetnym występem przywitał się z KSW Vojto Barborik, który najpierw silnym łokciem rozciął twarz Krzysztofa Klaczka, a później poddał go w drugiej rundzie. Kandydaturę do nokautu roku zgłosił też Ion Surdu, który pięknym high-kickiem odciął prąd Kacprowi Koziorzębskiemu.
Nie ma co owijać w bawełnę – jeśli KSW miewa gale przeciętne, to ta na pewno do tego grona się nie zaliczała. Dostaliśmy dzisiaj profesorskie występy mistrzów wagi ciężkiej i lekkiej, mieliśmy pokaz charakteru debiutantów i spektakularny nokaut. Czego można chcieć więcej?
fot. NewsPix